sobota, 1 grudnia 2012

17.

MĄDROŚĆ NA DZIŚ : 
>>Kochałem i kochać cię będę, 

Póki ty aniołem złotym będziesz
W tym pustym kraju i w tamtym lepszym świecie,
Gdzie wszystko stanie się lepsze. <<

~Matthias Claudius



Obudziłam się, ale Mariusza nie było obok, a przecież jest dopiero 8 rano. Zaniepokojona rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok przykuła żółta samoprzylepna karteczkę pozostawiona na poduszce.

" Poszedłem pobiegać. Muszę to jakoś odreagować. Jak będę wracać kupię coś na śniadanie. Kocham Cię, piękna" 

Na mojej twarzy pojawił się wielki, niewymuszony uśmiech. Po prostu moje kąciki ust same uniosły się ku górze. Leniwie wstałam i poszłam do łazienki. Stanęłam prze ogromnym lustrem zawieszonym nad umywalkami. Oparłam się o blat łazienkowych szafek i przetarłam zaspane oczy. Niechętnie spojrzałam w stronę zwierciadła. Czego się można było spodziewać. Włosy powykręcane w każdą stronę, zresztą praktycznie tak samo jak każdego ranka. Przemyłam twarz zimną wodą i porządnie rozczesałam włosy, które niedbale związałam w luźnego koka. Umyłam zęby. Przeciągnęłam rzęsy tuszem do rzęs. Ubrałam rurki i jeden z T-shirtów Mariusza. Spojrzałam po raz ostatni na swoje odbicie. 'nie jest najgorzej' pomyślałam i czym prędzej opuściłam łazienkę. Udałam się do kuchni, gdzie wypiłam kilka szklanek soku pomarańczowego. Wspominałam już, że uwielbiam orange juice ? Jeżeli nie, to właśnie wspominam.  Byłam cholernie głodna, ale dzielnie czekałam na powrót Wlazłego. Wreszcie nadeszła wyczekana chwila. Mario wrócił do mieszkania ze świeżymi bułkami. Od razu zaczęłam przygotowywać śniadanie, a on poszedł pod prysznic. W czasie gdy zajadałam się pysznymi bułeczkami z twarożkiem usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zdziwił mnie fakt, że nieoczekiwany gość nie użył dzwonka. Otworzyłam drzwi i doznałam szoku. Na korytarzu stało Arek. Tak, ten Arek - syn Mariusza. Przykucnęłam, a chłopiec od razu wpadł w moje ramiona. Mocno go przytuliłam. Wpuściłam go do środka i dokładnie rozejrzałam się po klatce schodowej. Czyżby przyszedł sam ? Przecież to nie możliwe. Jakim cudem 4 letnie dziecko przeszłoby pół Bełchatowa... 
Mały usiadł na kanapie w salonie i zajął się oglądaniem telewizji. Dosiadłam się do niego.
- Arek co ty tutaj robisz ? - spytałam. Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. W tym samym czasie z łazienki wyszedł siatkarz.
- Arek ?! - zapytał mocno zdziwiony. Mały tylko popatrzyła na tatę i szybko do niego podbiegł. Mariusz wziął syna na ręce i mocno przytulił - kochanie, co ty tutaj robisz ? 
- nie bądź zły..
- nie będę - Arek spojrzał na mnie - Ola, też nie będzie.
- byłem z mamą na zakupach tutaj niedaleko i chciałem was odwiedzić, ale mama na mnie naksycała i powiedziała ze nie moge was odwiedzic. zostawila mnie i wesla do jakiegoś sklepu. długo nie wychodziła, a ja baldzo chciałem was odwiedzic i ucieklem - wytłumaczył nam po czym się rozpłakał. 
Wzięłam go do kuchni, gdzie poczęstowałam go ciasteczkami. Mariusz w tym czasie zadzwonił do prawnika, a potem do Pauliny. Poinformował ją, że Arek jest u nas. Ona nawet nie zauważyła, że go nie ma. Była na jakimś ważnym spotkaniu. Usłyszałam jak się kłócą, więc czym prędzej udałam się z Arkiem do jego pokoju i zaczęliśmy układać puzzle. Gdy tylko Mariusz skończył rozmowę wszedł do pokoju. Arek był zmęczony więc usnął w objęciach siatkarza, który delikatnie wstał z łóżka i dołączył do mnie. Usiedliśmy wygodnie na kanapie.
- wyobraź sobie, że moja na szczęście już była żona zostawiła naszego syna przed restauracją i poszła spotkać się ze swoim nowym lovelasem. Kiedy do niej zadzwoniłem nadal siedziała z nim w tej kawiarence w ogóle nie przejmując się gdzie jest Arek. Mój prawnik już o tym wie i składa odpowiednie orzeczenia. Choler jasna. Jaka ona jest nieodpowiedzialna.  Zostawić małe dziecko na ruchliwych bełchatowskich ulicach.. Czy ona w ogóle myśli !?
- Cichoo, obudzisz małego. 
- Paulina jest największym błędem mojego życia.
- nie mów tak. Bez niej nie miałbyś teraz takie skarbu jakim jest Arek. 
- nigdy o tym nie myślałem w taki sposób... 
- Olaa - usłyszeliśmy wołanie Arka. Szybko poszłam do jego sypialki i usiadłam obok niego na łóżku - ja bym chciał zostać z wami, nie z mamą... 
- dobrze, kochanie - wyszeptałam i mocno przytuliłam chłopca. 
Arek nieśmiało wyszedł z pokoju bojąc się konfrontacji ze swoim tatą. Wlazły szybko do niego podbiegł i uniósł ku górze kilkakrotnie obracając wokół własnej osi.
- dziwię się, że Arek nie dostał jeszcze lęku wysokości - zaśmiałam się. 
Całe popołudnie zleciało nam na zabawach z małym Wlazłym. Gry planszowe, Playstation, czytanie bajek, układanie puzzli. Po kolacji szybko uśpiliśmy Arka. Jutro miała przyjść Paulina odebrać syna, bo to ona miała przecież prawo do całkowitej opieki nad synem. Miejmy nadzieję, że nie na długo. Prawnik Mariusz wyznaczył już spotkanie z sędzią rodzinnym. Miało odbyć się już pojutrze. Teraz na pewno siatkarz odzyska swoją pociechę. Nie ma innej opcji...

1 komentarz:

  1. kiedy następny ? baaaaardzo podoba mi się to opowiadanie, ubolewam jednak nad częstotliwością i krótkością rozdziałów !

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń