środa, 5 grudnia 2012

19.

MĄDROŚĆ NA DZIŚ : 
>>Jeśli kocham, staję się bogatszy o to, co kocham<<
~Friedrich Schiller


Wciągnął mnie do środka i "rzucił" na kanapę. Na kanapę, gdzie jeszcze nie dawno spędzaliśmy każdą wolną chwilę, oglądaliśmy wspaniałe filmy i jedliśmy niezapomniane kolacje.Ale to już było... Teraz liczy się Arek! Zagryzłam wargi, gdy Jacek usiadł obok mnie i swoją dłonią jeździł po moim udzie. 
- umowa jest prosta - cwaniacko się uśmiechnął - ty zostajesz ze mną, a wtedy Arek wróci cały do tatusia.
- chcesz mnie pozbawić szczęścia ? 
- nigdzie nie będzie Ci lepiej niż u mnie - przysunął się do mnie chcąc mnie pocałować
- wracam do domu.. nie mam zamiaru siedzieć tutaj z tobą, a Mariusz prędzej czy później odzyska syna.
- Twój dom jest tutaj ! - krzyknął i chwycił mnie za rękę - prędzej czy później to zrozumiesz.
"Zaciągnął" mnie do piwnicy. Związał moje ręce sznurkiem, a usta zakneblował jakąś chustką.
- pamiętaj, ze chcę dla Ciebie jak najlepiej ! - krzyknął i zamknął drzwi. Usłyszałam tylko szczęk przekręcających się w drzwiach kluczy. 
Cholera jasna! Co ja najlepszego zrobiłam! Jak mogłam być tak naiwna! Do moich oczu napłynęły łzy. Wiedziałam, że Jacek nie odpuści. Wiedziałam też, że Mariusz będzie mnie szukał, tylko czy to nie odbiję się negatywnie na jutrzejszej rozprawie i za ile w ogóle się zorientuje, że mnie nie ma... 'Wkopałaś się Olka, wkopałaś. Alę bądź silna. Mariusz Cię potrzebuję' 
Siedziałam tak dobre pół godziny. Skulona, pod ścianą w ciemnym pomieszczeniu. Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Jacek wszedł do środka i zaczął się do mnie przybliżać stopniowo rozpinając swoją koszulę. Odmówiłam wszystkie możliwe modlitwy, wszystkie zdrowaśki, a on był coraz bliżej. Składał pocałunki na mojej szyi i dekolcie rozpinając przy tym mój sweter. Rzucałam się w każdym możliwym kierunku. Mój przyśpieszony oddech i łopoczące serce nie ułatwiały mi obrony.
- Jacek, daj mi czas - szepnęłam ostatkiem sił
- jutro chcę znać Twoją odpowiedź. Choć nie wiem na co czekasz. Zaraz po rozprawie wyjeżdżamy. Trzymaj koc - rzucił we mnie przedmiotem - noce są zimne, tym bardziej w piwnicy.
Ironicznie się zaśmiał, po czym wpił się w moje usta i wyszedł zamykając drzwi na klucz. Oparłam się o ścianę i narzuciłam na siebie koc. Znów do moich oczu napłynęły łzy. Teraz, na prawdę się bałam.. Zaczęłam obmyślać plan ucieczki. Wiedziałam, że z domu się nie wydostanę, nie ma sposobu... Zostaje mi tylko w czasie podróży. Pół nocy nie spałam dręcząc się wyrzutami sumienia.. Tęskniłam za ciepłem Mariusz, za jego uśmiechem... Ciągle miałam drgawki, ponieważ w tej piwnicy było na prawdę chłodno. Sen zmorzył mnie około 4. Spałam może trzy godziny. Tak, wiem pomyślicie czemu to nie użyje telefonu komórkowego... Po pierwsze jestem cała powiązana, a od tych sznurów mam już poważne rany, a po drugie na nieszczęście zostawiłam go w samochodzie. Siedziałam skulona przez następną godzinę. Mój żołądek dawał mi się we znaki, a w głowie kłębiły się miliardy myśli.. Co teraz zrobię ?Gdzie mnie wywiezie ? Co będzie z Mariuszem i Arkiem ? W pewnym momencie drzwi od piwnicy otworzyły się i stanął w nich Jacek.
- za 2 godziny wyjeżdżamy. Zaczniemy nowe życie. Tylko ty i ja, kochanie - oznajmił i już miał wychodzić, gdy go zatrzymałam
- poczekaj.. mam ostatnią prośbę. Napiszę list to Mariusza i chciałabym żebyś go dostarczył..
Zgodził się. Rozumiecie to? Zgodził się. Jest cień nadziei. Rozwiązał mi ręce i wręczył kartkę i długopis. Nie miałam zbyt dużo czasu..
- tylko bez żadnych numerów - ostrzegał.
Przekaz musiał być jasny dla Wlazłego, ale napisany w sposób trudny do odczytania. 5 minut później list był gotowy.
"Powinniśmy się rozstać. Wiem, że spędziliśmy ze sobą dużo niezapomnianych chwil..
O których nigdy nie zapomnę. Jednak dla naszego dobra, lepiej będzie jak zakończymy związek.

Może to wydaję się dziwne, ale tak musi być. Przepraszam Cię, że zmarnowałam twój czas.
Ósemka zawsze będzie naszą szczęśliwą liczbą, a 
Żonkile zakwitną ponownie wiosną.

Ola" 
Podałam Jackowi kopertę. Mężczyzna szybko opuścił dom i pojechał pod blok siatkarza. Tak jak go prosiłam, włożył kartkę w drzwi. 20 minut później ponownie był w domu, i ponownie zaczął się do mnie dobierać. Broniła się tłumacząc, że nie jestem na to gotowa. Jednak na niego to nie działało. Stał się zachłanny. Zaczął ściągać ze mnie koszulkę.. Całował po szyi, dekolcie, piersiach... Modliłam się aby Mariusz zrozumiał mój przekaz. Ulica Żonkila 8.. to chyba nie jest takie trudne... 'Wlazły pośpiesz się, proszę Cię'. Jacek zwinnym ruchem zaczął ściągać ze mnie spodnie. Nie reagował na moje protesty. Wybawieniem stał się dzwonek do drzwi. Na początku nie zwrócił na niego uwagi. Jednak potem zirytowany wyszedł z piwnicy i podążył schodkami na górę.
- gdzie ona jest ?! - tak, to na pewno głos Mariusza! Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do drzwi od piwnicy. Były zamknięte. Zaczęłam uderzać w nie pięściami z całej siły. 
- ale kto ? - zapytał z nutką kpiny w głosie Jacek
- nie udawaj, że nie wiesz ! Wiem, że ją przetrzymujesz ! - słyszałam jak biega po całym mieszkaniu zaglądając w każdą możliwą dziurę. Ale najwidoczniej nie był sam. 
- gdzie ona jest!? - powtórzył, ale tym razem nie był to głos Wlazłego, ale Winiara. 
- nikogo tu nie ma, oprócz mnie i teraz was! informuję was, że nie macie prawa przeszukiwać mi domu. 
Zaczęłam głośniej walić w drzwi. Cholera jasna! Żeby tylko jakoś pozbyć się tej chustki, żebym mogła krzyknąć...
- gdzie jest Olka ?! - krzyczał jeszcze głośniej Mariusz, a po chwili usłyszałam tylko hasał, jakby coś ciężkiego opadło na podłogę... Oby to nie był któryś z siatkarzy... Nie potrafiłabym żyć z myślą, że przeze mnie, któremuś z nich stała by się krzywda.. Znowu zaczęłam walić w drzwi. Nagle ktoś przekręcił klucz... Za drzwiami ujrzałam Wlazłego. Wskoczyłam mu w ramiona i mocno się do niego przytuliłam. Szybko rozwiązał mnie i  nakrył swoją bluzą. Włożyłam moje spodnie i dokładnie zasunęłam odzienie siatkarza. Michał w tym czasie zadzwonił na policję. Ledo trzymając się na nogach weszłam po schodach do salonu, gdzie ujrzałam leżącego na kanapie Jacka. Obok niego stał Winiarski i nie spuszczał go z oka. Stałam wtulona w Mariusza i oczekiwałam przybycia policji. 5 minut później złożyłam zeznania. Policjant wszystko skrupulatnie zanotował. Zakuli Jacka w kajdanki i zaprowadzili go do radiowozu. 
Ostrożnie wsiadłam do samochodu Szampona i pojechaliśmy do jego mieszkania. Michał odprowadził moją Skodą. Wjechaliśmy windą na nasze piętro. Siatkarz otworzył drzwi, po czym zobaczyłam uśmiechniętą twarz Arka. Od razu podbiegłam do chłopca i przytuliłam go. Z salonu wyszła Dagmara trzymając Oliwiera za rękę. Była zapłakana. Gdy tylko mnie zobaczyła podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- musisz nam to wszystko wyjaśnić..

1 komentarz:

  1. będzie dzisiaj coś nowego ? podoba mi się Twoje opowiadanie, chociaż rozdziały są krótkie :)

    OdpowiedzUsuń