Matylda - tak miała na imię ta kelnerka - wskazała mi ostatni stolik w rogu. Uśmiechnęłam się widząc siedzącego przy nim olbrzyma zakrywającego twarz kartą dań. Obok niego, również "wczytany" w menu siedział mały blondynek. Podeszłam do zajmowanego przez nich stolika.
- można przyjąć zamówienie ? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- my czekamy na panią Olę - westchnął Mariusz nie wychylając głowy z poza książki.
- alee tatooo - jęknął Arek i rzucił mi się w ramiona. Ucałowałam malca, po czym zajęłam miejsce obok siatkarza.
- żeby własnej dziewczyny nie poznać... czy ty mnie w ogóle kochasz ? - mruknęłam i zaczęłam bawić się papierową serwetką.
- skąd ty wytrzasnęłaś takie pytanie ? Jasne, że Cię kocham - cmoknął mnie w policzek, po czym złożył zamówienie.
Rozejrzałam się po sali. połowa klientów z wytrzeszczonymi oczami patrzyła w naszym kierunku. Przy pobliskim stoliku dało się słyszeć rozmowę dwóch nastolatek. Spierały się, która ma do nas podejść i poprosić o autograf. W końcu jedna z nich wstała i stanęła koło naszego stolika. Z delikatnym uśmiechem na twarzy podała Mariuszowi karteczkę. Ten szybko "machnął" swój podpis, po czym odebrał od kelnerki zamówione dania. Nawet nie wziął jednego kęsa do ust, a przy stoliku ustawiła się dość długa kolejka kibiców Skry. Arek podparł głowę łokciem i mrucząc coś pod nosem z iskierkami w oczach przypatrywał się tatusiowi "przy pracy". Każdy gratulował Wlazłemu świetnej gry, a panie zachwycały się jego rozbudowaną klatką piersiową. Słodzili mu bardziej niż bita śmietana. W końcu, po rozdaniu około 20 autografów chłopaki mogli w spokoju zjeść obiad. Jakie szczęście, że nikt nie prosił o zdjęcia.
- mogę zostawić u Ciebie Arka? - spytał z miną słynnego kota ze Shreka
- jasne, że możesz - uśmiechnęłam się i pokierowałam blondynka w stronę mojego biura - na koszt restauracji - krzyknęłam gdy Mariusz zaczął grzebać w kieszeni w celu znalezienia portfela.
- Olka ! - warknął, ale był już za późno. Pocałowałam go w policzek i wygoniłam z restauracji.
W gabinecie dałam Arkowi kilka kartek i kolorowe długopisy. Posadziłam go na moim obrotowym krześle, a sama zaczęłam przeglądać segregator z fakturami za bieżący miesiąc.
- czyli ciocią jeszcze nie będę ? - spytała Daga nie odrywając wzroku od laptopa.
- jak na razie tabletki antykoncepcyjne zdają rezultat - uśmiechnęłam się
- Oluuu, a co to są tabletki antypcyjne ? - mały Wlazły złożył usta w dzióbek i z podpartą na dłoniach głową czekał na odpowiedź.
- to są takie tabletki dla pań jak nie chcą mieć dzieci - chciałam mu wytłumaczyć jak najprościej, równie dobrze mogłam mu przeczytać pół Wikipedii.
- czyli nie chcesz miec dziecka z tatą ?
- jasne, że chcę- poczochrałam jego blond włoski - to co młody, zbieramy się popatrzeć jak tatuś ciężko trenuje..
Pożegnałam się z Dagmarą i wpakowałam trzylatka do samochodu. Powoli i ostrożnie włączyłam się do ruchu, bo Bełchatów w popołudniowych godzinach jest strasznie zatłoczony. Po czterdziestu minutach przeprawy dotarliśmy pod halę. Niespostrzeżenie zasiedliśmy na trybunach i obserwowaliśmy trening. Gdy tylko Cupko nas zobaczył zaczął nam machać, a w jego ślady poszła reszta Skrzatów. Trener dał im 10 minut przerwy. Zeszliśmy na boisko i przywitaliśmy się ze wszystkimi. Arek od razu pobiegł z Kłosem i Zatim na boisko i zaczęli rzucać się piłkami.
- nie mówiłaś, że przyjedziecie - szepnął mi Mariusz.
- bo to miała być niespodzianka - objęłam go rękami w pasie
- bardzo miła niespodzianka..
- i jak zakochańce, doczekam się wreszcie tego dzieciaka? - Winiarski oparłam swój łokieć na moim ramieniu.
- proszę waaas przestańcie, bo dzisiaj już musiałam tłumaczyć Arkowi co to są tabletki antykoncepcyjne - pół Skry spojrzało na mnie z oczami jak pięciozłotówki, po czym wszyscy co do jednego wybuchnęli niepohamowanym, głośnym śmiechem. Nawet trener Nawrocki uśmiechał się pod nosem. Ale przecież ja nie powiedziałam nic śmiesznego!
Chłopaki wrócili do treningu, nie chcąc im przeszkadzać pojechałam z Arkiem do domu. Usiedliśmy przed telewizorem z paczką paluszków i zaczęliśmy oglądać jedną z jego ulubionych bajek "Strażaka Sama". To znaczy on oglądał, ja tylko udawałam, że to robię. A tak na prawdę byłam zaczytana w jakimś kryminale Agathy Christie. Gdy tylko usłyszeliśmy brzdęk przekręcającego się klucza w zamku młody zerwał się i poleciał w stronę drzwi, aby po raz kolejny dzisiejszego dnia wskoczyć na barana swojemu tacie.
- tatoo, powiedz Oli, że ja chcę mieć braciska, albo siostrsycke i zeby jus nie blała tych tabletek - wymruczał Arek po czym uśmiechnięty od ucha do ucha wszedł do swojego pokoju.
- do dziecko jest nie możliwe - westchnął Mariusz i rzucił się na kanapę, przy okazji obejmując mnie jedną ręką - a ty masz odstawić te tabletki.
- zastanowię się - wymruczałam mu do ucha gładząc jego policzek
- nie ma zastanowię się. masz tylko jedną opcję.
- jaką ?
- jasne, że odstawię i już za 9 miesięcy będziemy rodzicami - zaśmiał się
- zastanowię się - powtórzyłam i kilka razy przeciągnęłam się głośno ziewając.
Poszłam do kuchni i przygotowałam kolację. Kanapki - proste, szybkie, smaczne.
- Ola, przepraszam - Wlazły objął mnie od tyłu i mocno przytulił - nie powinienem naciskać na dziecko. Ale obiecaj, że zastanowisz się nad tym..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz