sobota, 24 listopada 2012

16.

Rano obudził mnie delikatny pocałunek, który Mariusz złożył na moich ustach. Szeroko otworzyłam oczy i przyciągnęłam siatkarza do siebie. Znalazłam się tuż pod nim. Wpiłam się w jego usta. Czułam jego rytmiczne bicie serca. Moje nie było aż tak spokojne. Waliło jakby chciało czym predzej opuścić moje ciało. Pożądanie w oczach, cwaniacki uśmiech i ten młodzieńczy wyraz twarzy. I jak tu go nie kochać ?! No właśnie, nie da się.
- cholernie bardzo Cię kocham - wyszeptał nachylając się nade mną. Jesteśmy już spóźnieni, a jemu umyśliły się wyznania miłosne. Pokręciłam z politowaniem głową i wygrzebałam się spod kołdry. Przebrałam się w wygodne ciemne dżinsy, do tego koszula w kratę i oczywiście najlepszy przyjaciel kobiety - szpilki. Zadowolona uwieńczyłam swoje "dzieło" lekkim makijażem.
- metr siedemdziesiąt czystego seksapilu - usłyszałam wychodząc z łazienki. Po chwili utonęłam w objęciach Wlazłego.
- metr siedemdziesiąt trzy - poprawiłam go i pokazałam mu mój jakże piękny język. Wspólnie zjedliśmy szybkie śniadanie i każde wyruszyło w swoją stronę. Mariusz do sądu, a ja do restauracji.
Zaparkowałam moją Skodę pod "Inspiracją". Wchodząc do środka dokładnie rozejrzałam się po całej sali. Praktycznie przy każdym stoliku siedziała para zakochanych lub pochłonięte rozmową przyjaciółki. Najwidoczniej kuchenne rewolucje Magdy Gessler nie są mi potrzebne. Wystarczy mały remont wykonany przez siatkarzy PGE Skry Bełchatów. Przy ostatnio stoliku ujrzałam znajomą mi postać. Mężczyzna siedział w towarzystwie wysokiej, szczupłej brunetki o nietypowych rysach twarzy. Zazdroszczę jej tej urody. Wymieniłam ciepły uśmiech z Atanasijeviczem i weszłam do gabinetu gdzie siedziała już Dagmara.
- a ty nie jesteś na rozprawie ? - spytała zdziwiona
- nie. Postanowiłam nie wchodzić im w paradę.
- im?
- Mariuszowi i Paulinie. Niech załatwią to sami - sztucznie się uśmiechnęłam i sięgnęłam po jeden z segregatorów stojących na regale. Przede mną leżały tony dokumentów do wypełnienia. Dobrze, że mam Dagę, która zawsze mi pomoże w tej "brudnej" robocie. Nie to, że zrzucam na nią moje obowiązki. Wręcz przeciwnie. Sama zaoferowała mi swoją pomoc, abym wcześniej skończyła i mogła jechać do domu świętować razem z Mariuszem odzyskanie syna. W co obie wierzyłyśmy i co wydawało nam się najbardziej racjonalnym wyrokiem sądu. Dagmara jest wspaniała. Winiarski ma wielkie szczęście, że na nią trafił. Czasem zazdroszczę im tej ich szczęśliwej kochającej się rodzinki, która tworzą wraz z Oliwierem. Każda rodzina powinna postawić sobie ich za wzór. Mimo tego, że Michał bardzo rzadko bywa w domu jego żona i syn wspierają go na każdym kroku, kibicują na każdym meczu, cieszą się po wygranej i wspierają po porażce. Jestem dumna, że przyjaźnie się z taką o to cudowną,wspaniałą, hiper super rodziną.

Po wykonaniu całej papierkowej roboty, wsiadłam do samochodu i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Niestety trafiłam na godziny szczytu i praktycznie wszystkie bełchatowskie drogi były zakorkowane. Z półgodzinnym opóźnieniem zaparkowałam pod wieżowcem i korzystając z windy wjechałam na nasze piętro. Delikatnie przekręciłam klucz, weszłam do mieszkania rzucając klucze na komodę.
- Mariusz, jesteś tu ? - krzyknęłam na tyle głośno aby słychać mnie było w mieszkaniu, ale na tyle cicho, aby sąsiedzi nie słyszeli. Tak, tak, moje cudowne wyczucie.
Odpowiedziała mi głucha cisza. Weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Wlazły. Twarz schowaną miał w swoje wielkie dłonie. Na stoliku przed nim stała butelka jakiegoś alkoholu, prawdopodobnie whiskey.
- Mariusz... - szepnęłam i podeszłam w jego stronę.
Siatkarz wstał i kilka razy przeszedł się po pokoju. Podszedł do ściany i zaczął okładać ją pięściami. Wiedziałam, że musi na czymś wyładować swoją złość. A więc najczarniejsze scenariusze się sprawdziły : Wlazły nie otrzymał całkowitej opieki nad synem. Podeszłam do niego i objęłam go w pasie wtulając swoją głowę w jego klatkę piersiową. Po chwili poczułam jego ręce na moich plecach i biodrach. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego zapłakane, rozzłoszczone oczy. Pierwszy raz widzę go w takim stanie.
- puściła się z synem sędziego - 'szepnął krzycząc' ze złością w głosie.
- Mariusz, spokojnie - chwyciłam go za rękę i mocno ścisnęłam jego dłoń - będziemy walczyć !
- mój prawnik złożył już wszystkie potrzebne papiery, dokumenty, wnioski, oświadczenia, wszystkie te cholerne papiery. Ja go odzyskam ! Muszę ! Nie zostawię go z tą psychicznie chorą wariatką. Jaki ja byłem głupi... Chociaż tyle, że rozwód był tylko formalnością
- więc jesteś oficjalnie wolny ?
Wlazły pokiwał twierdząco głową po czym złożył niewinny pocałunek na moich ustach.

Schowałam butelkę z trunkiem do barku i ogarnęłam powierzchownie salon. W tym samym czasie usłyszeliśmy dzwonek. Mariusz zaprosił gości do środka. Po chwili w salonie zjawili się kolejno : Oliwier, Daga i Michał.
- jest Arek ? - zapytał mocno podekscytowany młody Winiarski
- niestety nie ma - westchnęłam.
Misiek spojrzał znacząco na swojego przyjaciela.
Usiedliśmy w salonie, uprzednio dając Oliwierowi jakąś zabawkę, aby się nie nudził.
Wlazły opowiedział o przebiegu rozprawy. Dagmara nie mogła powstrzymać emocji, zresztą ja również. Obie popłakałyśmy się jak 'bobry'.
Wspólnie zjedliśmy kolację. Około 20:00 Winiarscy wrócili do siebie, a my posiedzieliśmy jeszcze trochę przed telewizorem, po czym z niezbyt wyśmienitych nastrojach udaliśmy się do sypialni.
Jutro zaczniemy nowy, lepszy dzień. Mam nadzieję. Tak wiem, nadzieja jest matką głupich, ale przecież każda matka kocha swoje dzieci.

czwartek, 22 listopada 2012

15.

Niedzielne przedpołudnie jak to niedzielne przedpołudnie zleciało Mariuszowi na kacu, a mi na odbieraniu telefonów od Atanasijevica i Cupkovica, którzy męczyli mnie od samego rana zapytaniem jak trafili do domu. 5-setny raz mówię im, że ich odwiozłam, a oni 5-setny raz nie mogą mi uwierzyć.

Po obiedzie Wlazły zadzwonił jeszcze do swojego adwokata w celu dogrania wszystkich szczegółów w sprawie jutrzejszej rozprawy. Przelotem wpadła do nas Angela, która oznajmiła nam, że wyjeżdża na dwa tygodnie do Francji w związku z turniejem Jerzyka. Zostawiła nam nawet wejściówki, więc praktycznie nic nie stało na przeszkodzie wylotu do Paryża. No chyba, że treningi i mecze Mariusza, ale z tego co wiem na najbliższy weekend nie ma żadnych zaplanowanych spotkań. Pożegnałam się z Dżelą i wygodnie usiadłam na kanapie opierając się o ramię zasypiającego już siatkarza. Włączyłam sobie jakiś typowy dramat, w którym to dwójka zakochanych w sobie ludzi nie może być razem, bo albo sprzeciwia się jedna z rodzin, albo ciąg "nieprzewidywalnych" wydarzeń uniemożliwia im spotkania. I muszę wam powiedzieć, że mam bardzo słabe nerwy, bo się tak trochę popłakałam. Znaczy nie tak trochę... bo mój płacz obudził Mariusza. Zdezorientowany otworzył oczy i spojrzał na moją zapłakaną twarz. Długo nie wiedział co się stało i co ma powiedzieć. Spojrzał jednak w ekran telewizora i od razu zrozumiał o co chodzi. Tylko, że zamiast mnie przytulił i w ogóle pocieszyć zaczął się śmiać. I to nie tak zwykle śmiać. Śmiał się tak, że prawie zapomniał o oddychaniu, a to jest już najwyższy poziom śmiechu. Popatrzyłam na niego kątem oka, a moje usta wygięły się w lekką podkowę. On nadal się śmiał. Boże, co się z tym facetem dzieje?! Nic nie mówiąc wstał, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę łazienki. Przed wejściem zakrył mi oczy dłonią, po czym wprowadził do pomieszczenia i ustawił przed lustrem. Zdjął swoją dłoń z moich oczu... A powód jego głupawki śmiech-owej stał się jasny, prosty i oczywisty. Wyglądałam jak clown. Arek by miał niezły ubaw. Na moich policzkach widniały strugi rozmazanego czarnego tuszu. Włosy sterczały mi w każdą stronę, a oczy szkliły się od łez. Przekomicznie. Zmieniam zdanie, Arek uciekałby gdzie pieprz rośnie widząc mnie w takim stanie. Wlazły wziął jeden z wacików kosmetycznych i nalał na niego tonę mleczka do demakijażu. Przybliżył się do mnie i delikatnie zaczął zmywać z mojej twarzy niecodzienny makijaż. Spojrzałam w lustro i muszę stwierdzić, że wyglądam jeszcze gorzej niż przed przybyciem do naszej jakże utalentowanej kosmetyczki Mariusza. Wygoniłam go z łazienki i sama doprowadziłam się do normalnego stanu. Korzystając z okazji wzięłam długą relaksacyjną kąpiel, bo chyba wam nie wspominałam, ale łazienka pana Wlazłego jest wyposażona w taką ultrazajebiaszczą wannę z hydromasażem. Po długiej blisko godzinnej  kąpieli wyszłam z łazienki owinięta białym puchatym ręcznikiem. Głęboko wciągnęłam w swoje płuca chłodne powietrze. Razem z nim poczułam cudowny zapach dochodzący z kuchni. Jak na skrzydłach podążyłam za przyjemnym aromatem. Weszłam do kuchni i mocno przytuliłam stojącego tyłem do mnie siatkarza. Odwrócił się i pokierował mnie do salonu. Położyłam się na kanapie zaraz za mną do pomieszczenia wszedł Mariusz. Postawił na stole dwa wielkie kubki z jakimś gorącym napojem. To właśnie on tak pięknie pachniał. Ponownie nabrałam dużą ilość powietrza i rozkoszowałam się zapachem. Wlazły podniósł moje nogi, po czym usiadł na kanapie kładąc moje dolne kończyny na swoich kolanach.
- co to jest ? - spytałam podnosząc z ławy kubek
- indyjska owocowa herbata - odpowiedział przełykając napój.
Wzięłam łyk i jak to już wiecie, znając moje szczęście zdążyłam się oparzyć. Jęknęłam i wystawiłam język.
- sieroto - zaśmiał się Mariusz - dobrze, że nie wylałaś.
Odebrał mi kubek i postawił go na stoliku. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Jedną rękę wsunął pod ręcznik i gładził moje udo, drugą podpierał się o oparcie kanapy. Zimny dreszcze przeszedł przez moje ciało, gdy tylko dotknął go swoją ręką. Swoją lodowatą rękę gładził moje biodro. Znalazłam jego usta i bez wahania zatopiłam w nich swoje. Odwzajemnił pocałunek jeszcze bardziej namiętnie. Błądził swoimi ustami po mojej szyi i dekolcie. Stopniowo schodząc w dół. Pragnienie jego bliskości zakłócał strach. Strach przed naszą przyszłością. Cholernie obawiałam się jutra i następnych dni, tygodni, miesięcy, lat. Bałam się o nasz dziwny ale jakże udany jak na razie związek. Na szczęście pożądanie wzięło górę nad lękiem i już po chwili wszedł we mnie. Moje ciało wypełniło się ciepłem i rozkoszą. Tego potrzebowałam i chciałam. Wiedziałam, że on czuję to samo. Wbiłam palce w jego kark. Nie chciałam go stracić. Nie chciałam go wypuścić ze swoich objęć.
- wiesz, że Cię kocham ? - wyszeptał "opuszczając moje ciało".
- a wiesz, głuptasie, że ja Ciebie bardziej ?
Nagle usłyszeliśmy ciche chrząknięcie. Mariusz szybko wstał i nałożył na siebie swoje bokserki. Owinęłam się ręcznikiem i podniosłam głowę. W korytarzu stał nie kto inny jak nasz kochany Winiar, jak to ostatnio wyczytałam w internecie : "najpiękniejsze oczy polskiej siatkówki".
- no Mario nareszcie - poklepał Wlazłego po plecach, on tylko spojrzał na niego kątem oka i delikatnie się uśmiechnął. - ale mam dla was radę na przyszłość : zamykajcie drzwi.
Spojrzeliśmy na niego pytającym wzrokiem. Chyba wyczuł o co nam chodzi, bo po chwili dodał :
- spokojnie. Wszedłem w trakcie czułych słówek  - zaśmiał się, a ja rzuciłam w niego najbliższą poduszką.
Siatkarze wymienili ze sobą przysłowiowe dwa słowa, po czym pożegnali się przybiciem piątki. Michał wyszedł z mieszkania, a trochę speszony i zawstydzony Mariusz podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
Przenieśliśmy się do sypialni, gdzie bez zbędnych ceregieli oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.

_____________________________________
Postanowiłam sobie, że jeżeli Skra dzisiaj przegra z Dynamo to uśmiercę Wlazłego. Na szczęście wygrali więc Mariusz jeszcze t r o c h  ę pożyje :)

środa, 21 listopada 2012

14.

Wlazły otworzył wino i nalał każdemu po lampce. Z uśmiechem na twarzy zjedliśmy przygotowane przez mojego brata danie. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i udaliśmy się do swoich sypialni. Jutro po południu Maciek wracał do Warszawy.

Gdy się obudziłam chłopaków nie było już w mieszkaniu, a przecież z tego co pamiętam Mariusz nie miał dzisiaj treningu. Narzuciłam na siebie dresy i poszłam do kuchni w celu przygotowania śniadania. Zasiadłam wygodnie na kanapie przegryzając co chwilę przygotowane tosty. Mijała minuta za minutą a ich nadal nie było. Martwiłam się , ale przecież dwóm tak rosłym i wysportowanym mężczyzną nie powinno się nic stać. Nieoczekiwanie zadzwonił mój telefon. Miałam skrytą nadzieję, że dzwoni Maciek albo Mariusz. Niestety myliłam się. Dzwoniła jedna z kelnerek z mojej restauracji. Okazał się, że ktoś bardzo chcę się ze mną spotkać . Zdziwiło mnie to. Długo myślałam nad tą tajemniczą istotą, która chciała ze mną porozmawiać. Szybko przebrałam się i pojechałam w kierunku "Inspiracji". Kelnerka, która do mnie dzwoniła powiedziała tylko, że kobieta czeka w moim gabinecie. A więc to kobieta. Odetchnęłam z ulgą, bo przez chwilę myślałam, że to znów Jacek. Delikatnie otworzyłam drzwi i... nigdy nie zgadniecie kto zaszczycił mnie swoją wizytą.
- dzień dobry - powiedziałam i usiadłam na moim obrotowym krześle za biurkiem.
- dla kogo dobry, dla tego dobry - burknęła
- co panią do mnie sprowadza ? - spytałam lekko już zdenerwowana
- powiem wprost. Męża mi już pani odebrała, a teraz chce jeszcze syna ? - krzyknęła
- chyba się źle zrozumiałyśmy...
- nie oddam Arka ani Mariuszowi ani pani - wrzasnęła i wyszła.
Siedziałam bez ruchu dobre 5 minut. Jakim cudem ja niby odebrałam jej męża?! Przecież jak dobrze pamiętam papiery rozwodowe przyszły w ten sam dzień, w którym to przez przypadek znalazłam się w domu siatkarza. Zdenerwowana wyszłam z restauracji i wróciłam do mieszkania.
- gdzie byłaś ? - spytał u progu drzwi Wlazły
- ładnie się ze mną witasz - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. - gdzie Maciek ?
- w łazience. Byliśmy pobiegać. No a teraz mów gdzie byłaś. - chwycił mnie za rękę i zaprowadził do kuchni
- zadzwoniła Nadia, jedna z kelnerek, że ktoś chcę się ze mną spotkać, pojechałam więc do restauracji, gdzie czekała już na mnie Paulina..
- Paulina ? - spytał nie wierząc w moje słowa
- tak, Paulina. Ta Paulina. Twoja Paulina.
- po pierwsze ona nie jest już moja. Teraz ty jesteś moja. Po drugie, czego ona od Ciebie chciała ? - widać że był już zdenerwowany, jego głos drżał wypowiadając ostatnie zdanie
- uświadomiła mi, że zabrałam jej ciebie, a teraz dodatkowo chcę zabrać jeszcze syna - wydusiłam z siebie po czym pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.Mariusz mocno mnie do siebie przytulił.
- nie przejmuj się nią. Ona jest niezrównoważona psychicznie - powiedział nie wypuszczając mnie z ramion
- ale ja nie chcę być tą najgorszą... tą co wszystko psuję.. tą co zabiera komuś to co on kocha ponad życie.
- Paulina mnie nie kocha, ona kocha tylko moje pieniądze. A Arek ? Dzięki Arkowi może liczyć na alimenty ode mnie - zaczął tłumaczyć - pamiętaj, że dla mnie liczysz się tylko ty i mój syn, o którego zamierzam z nią walczyć. Jeżeli oczywiście się zgodzisz chcę abyśmy razem stworzyli najwspanialszą rodzinę na świecie.
Patrzyłam w jego lśniące oczy. Poczułam ciepło w sercu. Stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam jego wargi swoimi. Przeszedł przeze mnie taki przyjemny dreszcz, jakbym pierwszy raz składała na czyiś ustach pocałunek. Z Mariuszem czułam, że zaczynam wszystko od nowa. czuję się przy nim jak nastolatka, która pierwszy raz się zakochała i wbrew woli rodziców wymyka się z domu by spotkać się z ukochanym. Miłosną sielankę przerwał nam Macie, który właśnie wszedł do kuchni.
- nawet na obcasach jesteś niższa - stwierdził i otworzył lodówkę w poszukiwaniu zimnego napoju.
- lubię niższe - Wlazły uśmiechnął się szeroko - dla mnie możesz zdjąć te szpile
- to wy nie wiecie, że szpilki są najlepszym przyjaciele kobiety ?  -zrobiłam minę surowej nauczycielki - a przyjaciół się nie zostawia.
Chłopaki wybuchnęli śmiechem, a ja tylko cicho westchnęłam i wyszłam z kuchni. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie szukając porządnego programu telewizyjnego. Mamy sobotę, a w telewizji nie ma żadnych ciekawych serialów, już nie wspomnę o filmach. Po chwili dołączył do mnie mój brat. Mariusz postanowił przygotować obiad. Rozmowa z bratem była mi bardzo potrzebna ze względu na to że kiedyś będę musiała powiedzieć rodzicom z kim się spotykam. W przeszłości lubili Mariusza, ale teraz gdy dowiedzą się o tym, że jest już rozwiedziony i ma dziecko... cholernie boję się ich reakcji, ale wiem, że bez względu na to czy oni zaakceptują mój z nim i tak nie zrezygnuję z naszych wspólnych planów, z naszej przyszłości. Za bardzo go kocham i za bardzo mi na nim zależy.
Po obiedzie pożegnaliśmy się z Maćkiem, który musiał już wracać do Warszawy, do żony i dziecka. Znów zostaliśmy sami. Miejmy nadzieję, że nie na długo i już w przyszłym tygodniu dołączy do nas Arek. Kocham tego malucha jak własnego syna. Pragnę dzielić z nim każdą wolną chwilę i razem z Mariuszem opiekować się nim, w przyszłości pomagać w odrabianiu lekcji, wyciągać z kłopotów, obserwować jak się rozwija, poznawać jego przyszłych znajomych, wspierać go w czasie pierwszych miłostek, zauroczeń, patrzeć jak stawia pierwsze kroki na siatkarskim boisku, bo znając życie razem z Oliwierem godnie zastąpią swoich tatusiów.
- jak sobie wyobrażasz naszą przyszłość ? - spytałam wtulając się w siatkarza
- ty, ja, Arek i nasz wspólne dziecko - uśmiechnął się i musnął wargami moje włosy - chcę żeby to była córeczka
- a dla mnie to obojętne. Byle by z tobą.
- to może postaramy się o jakiegoś malucha - w oczach Mariusz ukazał się płomyczek nadziei. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy pukanie do drzwi - znowu ? - jęknął zawiedziony
Wstał i poszedł otworzyć. Po chwili do salonu wpadli wszyscy zawodnicy Skry. Zaskoczona wstałam z kanapy i popatrzyłam pytająca na Mariusza, on tylko wzruszył ramionami.
- ruszajcie wasze zacne cztery litery - krzyknął uradowany Pliński - idziemy świętować wczorajsze zwycięstwo.
- bierzcie Mariusza - popchnęłam go w stronę drzwi
- ty też idziesz - zadowolony Atanasijevic podniósł mnie i wniósł do sypialni, po czym wyszedł zamykając drzwi.
- ale co ja mam ubrać ? - załamana weszłam do garderoby
- cokolwiek - usłyszałam prawdopodobnie Zatorskiego
- na prawdę muszę iść? przecież to wasze zwycięstwo
- nie zamierzam go świętować bez ciebie - w garderobie pojawił się Mariusz.
- ale ja nie mam się w co ubrać - jęknęłam
- dla mnie możesz iść nawet nago - na twarzy siatkarza pojawił się szeroki uśmiech
- no okej, ale nie chcę widzieć miny innych zawodników, a już nie wspomnę o reszcie populacji naszego miasta
W końcu znalazłam odpowiednie ubrania. Nałożyłam je, po czym zrobiłam delikatny makijaż. Zadowolona ze swojego wyglądu wyszłam z sypialni. Po tym jak każdy pogratulował mi długich i szczupłych nóg wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się w stronę parkingu. Siatkarze załadowali się do swoich samochodów, a więc jest szansa, ze nie wszyscy się upiją. Chwilę później byliśmy już pod jednym z bełchatowskich klubów. Impreza zaczęła się rozkręcać. Wszyscy wtopili się w tłum, a większość bełchatowskiej młodzieży bawiącej się w klubie nie rozpoznała zawodników Skry. Przetańczyłam z nimi całą noc. Około 1 w nocy postanowiliśmy opuścić klub. Jako iż nic nie piłam robiłam za kierowcę. Wraz z Winiarskim, Woickim i Plińskim odwieźliśmy resztę lekko wstawionego towarzystwa do domów. Po wykonanym zadaniu wróciłam wraz z Mariuszem do mieszkania. Padnięta wskoczyłam na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

sobota, 17 listopada 2012

13.

Pół godziny później byliśmy już na hali. Pan Hubert wpuścił nas bez problemu, a pani Jadzia z uśmiechem na twarzy otworzyła nam schowek na piłki. Usiadłam na ławce trenerskie i przyglądałam się wygłupom dwóch najważniejszych osób mojego życia. Maciek zawsze był po mojej stronie i wstawiał się za mną u rodziców. A właśnie rodzice... kiedyś będę im musiała powiedzieć z kim się spotykam. Martwi mnie tylko fakt, że nie zaakceptują Mariusza. Nie z powodu tego, że jest siatkarzem, ale z powodu tego, że jedno małżeństwo ma już za sobą. Nie obędzie się bez ich komentarzy typu : "jedno małżeństwo już mu nie wyszło, z tobą będzie tak samo", "przecież on ma już dziecko", "zostawi Cię dla pierwszej lepszej, tak jak to zrobił ze swoją byłą żoną". Wiedziałam, że to będzie nieuniknione. Ale nie poddam się. Będę walczyła o nasz związek.
- Olka, chodź do nas - usłyszałam wołanie Maćka
- chłopaki, daj Cię spokój - westchnęłam
- nie damy Ci spokoju - powiedział podchodzący do mnie Mariusz, po czym objął mnie w pasie i podniósł do góry. Zaniósł mnie na środek boiska i postawił obok Maćka. - jak dwie krople wody - stwierdził, a my roześmialiśmy się
- nigdy w życiu mnie do niej nie porównuj - mój brat oburzył się i odsunął ode mnie na parę kroków
- przecież ona nie jest aż taka zła - zaśmiał się Wlazły - sprząta, gotuje, pierze... - siatkarz objął mnie w pasie
- wypraszam sobie, ja nie jestem twoją gosposią - tupnęłam nogą i odeszłam od nich kierując się w stronę wcześniej zajmowanego miejsca. Nieoczekiwanie dostałam piłką w plecy
- który to ? - zapytałam rozzłoszczona, gdy tylko odwróciłam się w ich stronę. Tak jak się tego można było spodziewać Mariusz wskazał na Maćka, a Maciek na Mariusza - zabiję was kiedyś
- ale jego pierwszego  -wyszczerzył się Wlazły
- oczywiście ciebie zostawię na sam koniec, będziesz umierał w męczarniach...
- stary, radziłbym uważać - szepnął mój brat
- nie boję się jej - Szampon podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, po czym namiętnie pocałował
- przestańcie ! wiecie jak strasznie głupio się czuję widząc jak moja młodsza, podkreślam młodsza siostra całuję się z moim kumplem ?!
- nie dramatyzuj braciszku - wystawiłam w jego stronę język
Panowie jeszcze chwilę pograli. Podziękowaliśmy pani Jadzi i panu Hubertowi, po czym wróciliśmy do domu. Zmęczona opadłam na kanapę. Po chwili dołączył do mnie mój brat.
- gdzie Mariusz ? - spytałam
- poszedł do sklepu - uśmiechnął się - mówiłaś rodzicom ?
- jeszcze nie - spuściłam głowę w dół i wtopiłam wzrok w podłogę
- ale wiesz, że to nieuniknione ?
- wiem. i znam też ich reakcje - głos zaczął mi drgać, a do oczu napłynęły zły
- pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. A jeżeli na prawdę kochasz Mariusz to i oni go polubią. Przecież już go znają. Ile razy przychodził do nas do domu, gdy się przyjaźniliśmy ?
- ale teraz jest inaczej. Oni nie zaakceptują naszego związku.
- będzie dobrze - Maciek przytulił mnie do siebie
- musi - szepnęłam.
Usłyszałam trzask drzwi. Szybko otarłam policzki mokre do łez i zajęłam się wypakowywaniem zakupów przyniesionych przez Wlazłego. Przygotowałam szybką kolację i usiedliśmy do stołu. Było już strasznie późno, więc gdy tylko zjedliśmy poszliśmy spać.

Gdy tylko się obudziliśmy Mariusz pojechał na trening przed meczem. Wraz z bratem zjadłam śniadanie i w spokoju przygotowywaliśmy się do wyjścia. W międzyczasie przyszła Angela. Po jej zachowaniu mogę stwierdzić  ba jestem tego w 100% pewna, że ona nadal coś czuję do Maćka. Zjedliśmy razem obiad. Po czym zrobiłam lekki makijaż, ubrałam czarne rurki i zakupioną kiedyś z Arkiem koszulkę klubową z numerem 2. Zgarnęłam mój aparat oraz wejściówki i ruszyliśmy w stronę hali. Przed obiektem było pełno kibiców. Nie tylko Skry, ale również Zaksy. Każdy chciał wygranej swojej drużyny. Wewnątrz panowała nieziemska atmosfera. Wszyscy dopingowali swoje drużyny. Zajęliśmy nasze miejsca w sektorze dla rodzin i z niecierpliwością oczekiwaliśmy rozpoczęcia meczu. Pierwszy raz oglądam mecz siatkówki na żywo, choć muszę przyznać, ze w telewizji oglądałam może dwa razy, i to jeszcze gdy mieszkałam razem z rodzicami i Maćkiem.
- Olaaa - usłyszałam wołanie i momentalnie się obróciłam.
- Arek ! - mały wpadł w moje objęcia - co ty tutaj robisz?
- przyszedlem z mamą - powiedział, a ja odwróciłam się w stronę wskazaną przez małego i delikatnie skinęłam głową. Arek miał na sobie koszulkę, którą razem kupiliśmy. Po przywitaniu szybko pobiegł do Pauliny, a my w spokoju obserwowaliśmy przebieg meczu.
Po długiej walce Skra wygrała 3:2. Mecz był naprawdę pasjonujący. Porobiłam mnóstwo fajnych zdjęć. Kibice podziękowali zawodnikom za mecz, a zawodnicy kibicom za wsparcie. Dzieci wpadły na boisko w objęcia swoich rodziców. Siatkarze porozdawali autografy. Maciek wrócił do domu moim samochodem, odwożąc uprzednio Angelikę, a ja czekałam aż chłopaki wyjdą z szatni. Po godzinie postanowiłam sprawdzić co się dzieje. Delikatnie zapukałam do drzwi. Usłyszałam tylko głośne "proszę". Ostrożnie weszłam do środka.
- Mariusz do Ciebie - zawołał Aleksandar
- jak Ci się podobał mecz ? - Kłos objął mnie ramieniem
-  nie znam się na siatkówce, ale powiem wam że nie było najgorzej - uśmiechnęłam się
- Karol, czy mógłbyś wziąć to swoje łapsko z ramienia mojej dziewczyny - odchrząknął Wlazły, który właśnie pojawił się w szatni - dziękuję.
- ja poczekam na zewnątrz - uśmiechnęłam się i opuściłam obiekt. Usiadłam na ławce przed halą. Czekając na przybycie siatkarza myślałam nad tym co mam powiedzieć rodzicom. Przecież jestem już dorosła i sama decyduję o swoim życiu. Nie chcę ich jednak stracić.
- nad czym tak myślisz ? - spytał Mariusz, siadając obok mnie i obejmując mnie ramieniem
- zakochana para... - zaczął nucić pod nosem przechodzący obok Zatorski.
- szczęścia na nowej drodze życia - Bąkiewicz klepnął Wlazłego w ramię. Gdy już pożegnaliśmy się z wszystkimi Bełchatowianami, postanowiliśmy wrócić do mieszkania. Weszliśmy do środka. W jadalni czekała już na nas kolacja...

wtorek, 13 listopada 2012

12.

Gdy tylko się obudziłam, wzięłam się za sprzątanie mieszkania. Mariusz wyszedł na trening więc swobodnie w jego koszulce latałam z jednego kąta do drugiego z odkurzaczem lub miotełką do kurzów. Sprzątnęłam z salonu pozostałości naszej wczorajszej uczty i umyłam dokładnie wszystkie drzwiczki od kuchennych szafek. Wlazły strasznie zapuścił to mieszkanie. Zajrzałam do lodówki, która o dziwno była pełna. Ogarnęłam łazienkę ustawiając moje kosmetyki w hierarchii używania. Zebrałam pranie z suszarni i wrzuciłam je do garderoby z nadzieją, że kiedyś je uprasuje. Przy okazji ubrałam się i związałam włosy w luźnego koka. Spojrzałam na zegarek. 13:30. Za pół godziny Mariusz wraca z treningu. Zaczęłam przygotowywać obiad. Postawiłam na lasagne z kukurydzą. W garnku rozgrzałam olej, wrzuciłam na chwilę ząbki czosnku aby trochę się podsmażyły, posiekałam cebulę i wrzuciłam ją na olej. Smażyłam cebulę aż się zeszkli, po czym dorzuciłam do niej mięsa. W między czasie ugotowałam marchewkę w osobnym garnuszku, do wody dosypałam Vegety i pieprzu. Kiedy mięso się podsmażyło wlałam pokrojone pomidory z puszki dosypałam oregano, majeranek, szczyptę chilli i wlałam magi. Postępowałam według przepisu, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się nie kto inny, jak mój kochany braciszek. Przywitałam się z nim i zaprosiłam go do środka. Dokładnie rozejrzał się po mieszkaniu.
- ładnie się urządziłaś - skomentował, po czym usiadł na kanapie
- muszę przyznać, że to nie moja zasługa - szeroko się uśmiechnęłam i wróciłam do kuchni aby dokończyć obiad. Doprawiłam potrawę i dodałam do niej serek topiony. Dokładnie wszystko wymieszałam i odstawiłam. Zaczęłam rozgrzewać masło w garnku gdy do kuchni wpadł Maciek ze zdjęciem Arka.
- masz syna ?! - krzyknął przerażony
- nie ja - odparłam nie mogąc powstrzymać się od śmiechu
- tylko ja ! - dopowiedział uradowany Mariusz wchodzący do mieszkania - a co tutaj tak ładnie pachnie ? - podszedł i pocałował mnie w policzek. 
- Wlazły ? - mój brat z niedowierzania przetarł oczy
- we własnej osobie. Miło Cię znowu widzieć - mężczyźni wpadli sobie w objęcia
- nie wiedziałem, że jesteś z moją siostrą i że masz dziecko.
-  to długa historia ...
- mam pomysł - krzyknęłam - wy sobie poopowiadacie wszystko w salonie, a ja dokończę obiad.
Wygoniłam panów z kuchni i zabrałam się za przyrządzanie sosu Beszamel. Rozgrzałam w garnku masło i wsypałam do niego mąkę. Ciągle mieszając wlałam mleko i śmietanę. Doprawiłam pieprzem i gałką muszkatołową. Wysmarowałam naczynie do pieczenia lasagne`i, po czym wyłożyłam je na spodzie płatami lasagne. Przysłuchiwałam się rozmowie chłopaków. Mariusz opowiadał Maćkowi o tym jak poznał się z Pauliną, a potem ze mną. Dobrze, że mój chłopak i mój brat się dogadują. W końcu przecież kiedyś się przyjaźnili. Na płaty wlałam warstwę beszamelu, następnie farsz i ser. Czynność tą powtórzyłam parę razy, aż nie skończyły mi się składniki. Włożyłam lasagne do piekarnika i dołączyłam do chłopaków stawiając przed nimi szklanki z coca-colą. 
- no i wiesz tak się poznaliśmy - skończył Mariusz przyciągając mnie do siebie - a co u ciebie ?
- od niedawna gram w AZS Politechnice Warszawskiej - popatrzyłam na niego zszokowana. Nigdy mi o tym nie mówił - jestem szczęśliwym ojcem trzyletniego Mateusza.
- no właśnie jak tam mały ? - wtrąciłam
- ostatnio trochę chorował, ale już jest coraz lepiej. Wy lepiej mówcie co planujecie dalej.
- najpierw Mariusz zawalczy o syna, a potem to zobaczymy
- liczę na szybkie wesele, bo już dawno żadnego nie było w naszej rodzinie - zaśmiał się Maciek
- najpierw to muszę poznać teściów - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem
- przecież teściów to już znasz - szturchnęłam go w bok
- no ale kiedy to było... 
- Maciek, mam niespodziankę dla Ciebie. Wybieramy się jutro na mecz - powiedziałam dumnie
- no siostra po Tobie to się można wszystkiego spodziewać, ale że polubisz siatkówkę ? nawet o tym nie śniłem 
- miłość zmienia ludzi - wtrącił Wlazły po czym mocniej mnie do siebie przytulił. 
Przeprosiłam chłopaków i wyszłam do kuchni. Wyjęłam z piekarnika lasagne i zaniosłam ją na stół w jadalni. Panowie w tym czasie przynieśli talerzyki, sztućce i szklanki z coca-colą, bez której dobry obiad nie może się odbyć. Zasiedliśmy do stołu. Chłopaki bardzo szybko pochłonęli obiad. Wzięłam się za mycie zmywanie, po chwili dołączył do mnie Mariusz.
- gdzie Maciek? - spytałam nie widząc w pobliżu mojego brata
- poszedł się odświeżyć. Pokazałem mu gdzie co i jak. 
- to dobrze - przytuliłam się do niego. Muszę przyznać, że coraz bardziej uzależniam się od tego olbrzyma. 
- ileż tu czułości - powiedział uradowany Maciek gdy wszedł do kuchni.
- a ile czułości ty miałeś z Dorotą ? - pokazałam mu język, ominęłam do i poszłam do salonu.
- to co robimy ?  - spytał Wlazły siadając obok mnie - ja tam bym sprawdził umiejętności siatkarskie twojego braciszka - cwaniacko się uśmiechnął. No to zapowiada się bardzo miłe popołudnie.

niedziela, 11 listopada 2012

11.

Obudził mnie delikatny pocałunek, który Mariusz złożył na moich ustach. Otwarłam oczy i popatrzyłam na uśmiechniętego siatkarza. Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku.
- tak szczerze, to bardziej mi się podobasz w tej mojej koszulce niż w piżamie - cwaniacko się uśmiechnął - a jeszcze bardziej bez.
- zapomnij - wystawiłam mu język, a on udał, że się obraża.
Wygoniłam go do łazienki, a sama poszłam do kuchni przygotować śniadanie. Postawiłam na tosty. Zjadłam je wraz z Wlazłym, po czym on pojechał na trening. Szybko ubrałam się i pojechałam do pracy. Tam czekała już na mnie Dagmara. Tryskała entuzjazmem. Nawet nie weszłam do gabinetu, a ona już oznajmiła mi, że na 3 czerwca zamówiona jest prywatna impreza 30-40 osób. Euforia udzieliła nam się obu. Pierwsze poważne zlecenia Dagi, jestem ciekawa jak sobie poradzi. Trzymam za nią kciuki.
Około 14 opuściłam restauracje i udałam się do centrum handlowego. Zaczęłam maraton po sklepach. Zakupiłam m.in. śliwkowe rurki, beżową koszulę kilka kolorowych T-shirtów oraz dwie pary moich ukochanych szpilek. Po męczących zakupach udałam się do mojej ulubionej kawiarenki. Zajęła stolik koło szyby, aby mieć dobry widok na ruch w galerii. Lubiłam patrzeć na spotykających się ludzi. Obejrzałam dokładnie menu, po czym złożyłam zamówienie. Zdecydowałam się na małą czarną i kawałek tiramisu. Wyjęłam z torebki niedawno co zakupioną książkę i zaczęłam czytać. Z lektury wyrwało mnie pukanie w szybę. Podniosłam wzrok znad książki. Szeroko się uśmiechnęłam i zaprosiłam dwóch olbrzymów do swojego stolika.
- ty nie w pracy ? - zapytał Mariusz całując mnie w policzek
- a wy nie na treningu ?
- już dawno się skończył - wyszczerzył się Winiarski
- a co was tutaj sprowadza, jeśli mogę wiedzieć ?
- Kooistra ma za niedługo urodziny, więc kupiliśmy mu prezent, a ty na zakupach ? - spytał Michał
- jak widać
W międzyczasie podeszła do nas kelnerka. Oprócz zamówienia chłopaki złożyli również autografy. Zadowolona dziewczyna odeszła w stronę lady.
- no chłopaki ja się już będę zbierać - powiedziałam patrząc na wyświetlacz mojego telefonu, który wskazywał 17:00
- Ola, ale ja wracam do domu z tobą - chwycił mnie za rękę uśmiechnięty od ucha do ucha Mariusz - jesteśmy samochodem Miśka.
Uśmiechnęłam się sztucznie i głęboko westchnęłam. Chciałam jeszcze zahaczyć o mój ulubiony sklep. No ale to już następnym razem. Pożegnaliśmy się z Michałem i trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Mariusz przypominam Ci, ze jutro przyjeżdża Maciek - powiedziałam gdy dochodziliśmy już do mojego samochodu
- wiem , wiem. Dlatego kupiłem to - z plecaka wyjął butelkę czerwonego wytrawnego wina - a i daj kluczyki, ja prowadzę
- nie ma mowy, to jest mój samochód - krzyknęłam oburzona
- nie marudź, kochanie - pocałował mnie w policzek wyciągając w tym czasie kluczyki z mojej ręki
- oszust - burknęłam i wsiadłam do samochodu.
Mariusz Wlazły - pirat drogowy. Cudem nie zatrzymała nas policja. Dojechaliśmy do mieszkania w niecałe 10 minut, co zwykle zajmuje od 20 nawet do pół godziny.
- kiedyś się rozbijemy - powiedziałam siadając na kanapie.
- nie przesadzaj - dosiadł się do mnie - co jemy ?
- to co sobie zrobisz
- ej no ale wiesz Olu, że ja Cię tak lubię...
- no niby jak ?
Nie doczekałam się jednoznacznej odpowiedzi. Mariusz chwilę na mnie popatrzył, a potem zatopił swoje usta w moich. Położył mnie na kanapie. Pech chciał, że pode mną znalazł się pilot, który włączył telewizor. Trafiliśmy na reklamę Dżoanny Krupy i jej balsamu ujędrniającego biust. Wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Dałam Mariuszowi soczystego buziaka i ruszyłam w stronę kuchni. Po chwili dołączył do mnie i siatkarz.
- zamówmy pizzę - zaproponował i sięgnął po telefon leżący na kuchennym blacie.
Zadowolona usiadłam z powrotem na kanapie i szukałam jakiegoś fajnego filmu.
- wejdź w ustawienia, a potem pamięć USB - krzyknął Wlazły kończąc rozmowę, po czym położył się na kanapie
- nie za wygodnie Ci ?  - popatrzyłam na niego, a on tylko uśmiechnął się - uznajmy, że nie było pytania, nie chce wylądować znowu na podłodze.
Siatkarz zmienił swoją pozycję na półleżącą i przyciągnął mnie do siebie. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i podarowałam mu władzę nad telewizorem.
- więc co oglądamy ? - powiedział przesuwając film za filmem
- dużo tu tego jest ?
- około 1000 - uśmiechnął się szeroko
- na chybił trafił - stwierdziłam.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam z kanapy i odebrałam pizzę. Odłożyłam pizzę na ławę w salonie i ruszyłam w stronę sypialni. Przebrałam się w koszulkę Wlazłego i krótkie spodenki.
- wybrałeś już ? - zapytałam siadając na kanapie
- czekałem na Ciebie - odparł i pocałował mnie w policzek
- weźmy to - pokazałam palcem na ekran telewizora
- "Trzy metry nad niebem" ?
- tak - uśmiechnęłam się i sięgnęłam po kawałek pizzy
Nie ukrywam, że parę razy się popłakałam. Mariusz wtedy się ze mnie śmiał, ale potem szybko przytulał mnie do siebie. Obejrzeliśmy również drugą część filmu, zatytułowaną "Tylko Ciebie chcę". Jednogłośnie stwierdziliśmy, że Babi jest lepsza, po czym zadowoleni i najedzeni ruszyliśmy w stronę sypialni.

środa, 7 listopada 2012

10.

Rozwiesiłam wyprane parnie i opadłam zmęczona na kanapę. W sumie dzisiaj praktycznie nic szczególnego nie robiłam... tylko, że się nie wyspałam i to przez Angelę. Przynajmniej zadzwoniła w ważnej sprawie. Po chwili dołączył do mnie siatkarz. Wręczył mi trzy bilety VIP na piątkowy mecz. Jupi.  Nie nadążałam nad sobą.. Nie dawno nie wiedziałam nawet, że istnieje taki ktoś jak Mariusz Wlazły i nie miałam zielonego pojęcia o siatkówce, teraz też nie mam, ale chcę to zmienić. Bo przecież to trochę dziwne... spotykam się z siatkarzem a nic nie wiem na temat jego pasji... Ja w ogóle jestem dziwna.. Jak mogłam zgodzić się na związek z kimś kogo znam zaledwie tydzień. to w ogóle nie jest do mnie podobne. Czy żałuję ? Nie żałuję. A to dlaczego ? Bo zakochałam się w jego twarzy. Ma taką chłopięcą, dziecinną twarz, co mnie bardzo w nim pociąga. Nie wiem czy to jest miłość, czy tylko zauroczenie, co u mnie zdarza się nader często. Wiem jednak, że chcę spróbować, chcę spróbować go pokochać i dzielić z nim resztę swojego życia, wspierać go po przegranych meczach, cieszyć się po wygranych, rozwiązywać wspólnie problemy, a co najważniejsze opiekować się razem z nim Arkiem. Zastanawiacie się pewnie co z Jackiem. O Jacku już prawie zapomniałam, bynajmniej tak mi się wydaję, nie widziałam go od tego feralnego dnia, gdy chciał podpalić moją restaurację. Muszę pozbyć się wspomnień z nim związanych, aby zacząć nowe, lepsze życie, oby u boku Mariusza.
- dziękuję - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić
- tylko tyle ?  na więcej Cię nie stać ? - zaśmiał się - a ja się tak starałem aby je zdobyć - usiadł "obrażony" obok mnie
- dziękuję bardzo, bardzo, bardzo - moje podziękowania uwieńczyłam buziakiem w policzek, miał być w policzek, ale Mariusz szybko się odwrócił i moje wargi wylądowały na jego ustach.
- no i to rozumiem - uśmiechnął się szeroko - to co robimy ?
- odpoczywamy
Zadowolony Wlazły uniósł kciuk ku górze, po czym rozłożył się na całej kanapie.
- nie za wygodnie Ci ? - zapytałam ironicznie
- czegoś mi brakuje - odpowiedział. Natychmiastowo znalazłam się w jego objęciach.
Wywierciłam sobie wygodną pozycję i włączyłam telewizor. Skakałam z kanału na kanał nie mogąc znaleźć nic sensownego.
- zostaw tam to - powiedział nagle
- że niby chcesz oglądać "Trudne sprawy" ? - zapytałam z niedowierzaniem
- no a czemu niby nie ?
Przełączyłam na Polsat 2. Chwile pooglądaliśmy ten "opart na faktach" serialik, po czym Mariusz stwierdził, że już to oglądał i wyrwał mi z ręki pilot.
- ej ! - wbiłam mu palec pomiędzy jego żebra
- to na mnie nie działa - zaśmiał się
- jesteś tego pewny ? - zaczęłam dźgać go coraz mocnej, co przerodziło się w łaskotanie. poskutkowało. Wlazły miał łaskotki - znam więc jego słaby punkt. Uśmiechnęłam się. Przez nasze "zabawy" spadliśmy na podłogę.
- halo, jest tu ktoś ?  - usłyszeliśmy głos Winiarskiego
- tu jesteśmy - krzyknął Mariusz.
- czemu leżycie na podłodze ? - spytał z miną "What the fuck?!"
- lepiej nie pytaj - rzuciłam i podniosłam się z podłogi, to samo uczynił Wlazły.
- co Cię sprowadza w moje... yy... nasz skromne progi ? - spytał siadając na kanapie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem , ale on nic sobie z tego nie zrobił
- jak to, stary.. zapomniałeś, że dzisiaj mecz ? - oburzył się Winiar
- Misiek, jaki mecz ? - Mariusz spojrzał na kolegę
- Misiek ? - krzyknęłam i zaczęłam się głośno śmiać
- a ty co z kosmosu się tutaj pojawiłaś ? - sarkastycznie powiedział Michał
- Szampona przeboleje, ale żeby Misiek - wybuchnęłam jeszcze większym śmiechem, po czym dołączyli do mnie panowie.
- Barca gra z Realem ! - oznajmił łaskawie Winiarski gdy już opanowaliśmy nagły napad śmiechu.
- zapomniałem... - jęknął Mariusz.
Spojrzał na zegarek. Mecz za pół godziny. Szybko wysłał Miśka po jakieś browary, a sam wparował do kuchni. Wyjął z jednej z szaf popcorn do mikrofalówki, który już po chwili był gotowy. Powtórzył to z 5 razy. Stałam oparta o kuchenny blat i przypatrywałam się jego ruchom. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nigdy się tak nie czułam. Może dlatego, że nigdy nie czułam do nikogo tego samego co do Mariusza.. nawet z Jackiem - to nie było to samo.
- Olkaaa - Mariusz wyrwał mnie z rozmyśleń - oglądasz z nami ?
- a mam inne wyjście ?
- nie - chwycił mnie za rękę i zaprowadził do salonu.
W tym samym czasie wrócił Michał. Chłopaki rozsiadli się na kanapie. Usiadłam obok Wlazłego i czekałam na początek meczu. Piłka nożna nie jest moją mocną stroną, choć wiem o niej więcej niż o siatkówce, a to za sprawą mojego taty, który od dziecka pasjonuje się tym sportem.
Zaczęła się pierwsza połowa. Widać było że Barcelona od samego początku przejęła inicjatywę. Oczywiście nie mogło być łatwo, prosto i przyjemnie. Mariusz kibicował Barcelonie, a Michał - Realowi. Obiecałam sobie, ze nigdy więcej nie obejrzę z nimi żadnego meczu.
- chłopaki, przecież oni i tak was nie słyszą  - burknęłam  po kolejnej uwadze Wlazłego na temat prowadzenia piłki przez Messiego. Siatkarze tylko pokiwali głowami i wrócili do poprzedniego zajęcia, czyli dawania porad przez telewizor.
Drugiej połowy nie miałam zamiaru oglądać. Wtuliłam się w Mariusza i zamknęłam oczy. Obudziłam się w ostatniej minucie spotkania. Wynik 1-1. "Przynajmniej się nie pozabijają" pomyślałam spoglądając na nie zbyt szczęśliwe twarze siatkarzy. Zebrałam puste miski ze stołu i zaniosłam je do kuchni. Załadowałam wszystko do zmywarki, po czym ją włączyłam. Chłopaków w tym czasie pochłonęła rozmowa na nieznany mi temat. W końcu się pożegnali. Zmęczona weszłam do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Gdy wychodziłam zobaczyłam Mariusza opartego o ścianę. Szybko chwyciłam ręcznik i obwinęłam się nim. Szampon cwaniacko się uśmiechnął nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia.
- długo tutaj stoisz ? - spytałam
- wystarczająca długo - odpowiedział nie ruszając się z zajętego przez siebie miejsca
Pozostawiłam do bez komentarza i udałam się do garderoby. Zaraz za mną wszedł do niej również Wlazły.
- czego szukasz ?
- mojej piżamy
- a czy ona przypadkiem nie wisi w suszarni ?
- kurde noo.. - jęknęłam
- weź to - rzucił mi swój T-shirt. Był ogromny.
Mariusz wyszedł do łazienki. Ja poszłam jeszcze do kuchni zjeść jakąś kanapkę, ponieważ mój żołądek domagał się swojej porcji żywności. Gdy wróciłam do sypialni był tam już siatkarz. Dołączyłam do niego. Wtulona w mojego chłopaka oddałam się krainie marzeń...

poniedziałek, 5 listopada 2012

9.

Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Mozolnie wygrzebałam się spod kołdry i ruszyłam za głosem dzwonka. Doszłam do salonu i rzuciłam się jak długa na kanapę. Tam odnalazłam mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Angeli.

//
- kobieto, czy ty wiesz która godzina ?! - wydarłam się jak najciszej, aby nie budzić Wlazłego
- 7:42 - odpowiedziała uradowana Andzia
- normalni ludzie o tej godzinie śpią !
- no ale ja nie jestem normalna - zaśmiała się - zgaduj kto przyjechał ?!
- mhh. niech pomyślę. Święty Mikołaj ? Nie, do grudnia jeszcze daleko.. czekaj, czekaj wiem!
- dobra powiem Ci. przestań robić z siebie idiotkę - przerwała mi
- no więc oświeć mnie o bogini mądrości
- Jeeeeerzy przyjechał ! - pisnęła zadowolona
- ten Jerzy ?
- no tak, mój kochany braciszek. I nigdy nie uwierzysz jakiego newsa przywiózł...
- no dawaj - uśmiech nie opuszczał mojej twarzy
- będzie grał w turnieju Masters w Paryżu
- żartujesz sobie ? - krzyknęłam na całe mieszkanie
- niee. przyślę go do ciebie około 10 to sobie porozmawiacie. A teraz wracaj do Mariuszka
- Angelaa !
//

Moja kochana przyjaciółka zakończyła rozmowę. A ja wróciłam do sypialni. Niestety moje wrzaski obudziły siatkarza.
- kto dzwonił ? - zapytał zaspany
- a czy ty musisz wszystko wiedzieć ?
- teraz tak - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek
- Angelika, jeśli to aż tak ważne  - wystawiłam mu język.
- Chodź tu - przygarnął mnie do siebie ręką i mocno przytulił - dasz nam szansę ?
popatrzyłam w jego oczy i pokiwałam twierdząco głową. Niech świat się wali, ja już mam swoje szczęście.
Siedziałam w objęciach Mariusza już dłuższy czas. Dla mnie mogłoby to się nie kończyć, ale on ma zaraz trening. Zrzuciłam go z łóżka i wysłałam do łazienki. Sama pozostałam w wygodnym łożu pod cieplutką kołderką.
- przenieś swoje rzeczy do garderoby - powiedział uradowany gdy wyszedł z łazienki
- chyba śnisz - pokazałam mu język
- wcale, że nie - wyszedł a po chwili wrócił z moimi ubraniami, które na hura wrzucił do swojej garderoby
- Mariusz ! - krzyknęłam widząc moje ubrania porozrzucane po całym pomieszczeniu.
Wzięłam się za szybkie układnie. On w tym czasie przygotował śniadanie. Na posiłek wyszłam już w pełni gotowa : uczesana, umalowana i ubrana. Zwarta i gotowa ruszyłam w stronę kuszącego zapachu.
- co tak ładnie pachnie? -zapytałam siadając na blacie kuchennej wyspy
- francuskie naleśniki z jabłkami
- brzmi smakowicie, a jeszcze lepiej wygląda
- tobie i tak nie dorównuje - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.

Zjedliśmy razem przepyszne śniadanie, po czym Mariusz pojechał na trening, a ja postanowiłam wstawić wreszcie pranie. Jestem tutaj od tygodnia i nic nie wyprałam. Nonsens jakiś. A jeszcze do tego Wlazły ma taką wypasioną pralkę z miliardem funkcji. Po zakończonym zadaniu udałam się do salonu. Jeszcze nie usiadałam, a już usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Jeeerzyk ! - krzyknęłam i wskoczyłam mu w objęcia.
- Ola, jak ja Cię dawno nie widziałem - mocno mnie przytulił
- och, z pół roku przynajmniej.
Zaprosiłam mojego przyjaciela do salonu. Nie obyło się bez pytania o Jacka. Stwierdziłam, że ma prawo wiedzieć  więc opowiedziałam mu całą historię.
- tylko proszę się nade mną nie rozczulać - szeroko się uśmiechnęłam
- coś czuję, że ktoś już Ci skradł serce - udawał zamyślonego - kurde, znowu się spóźniłem, ale z chęcią poznam tego szczęśliwca.
- no więc chodź - wzięłam Jurka za rękę i wyszliśmy z mieszkania.

Samochodem mojego przyjaciela dostaliśmy się pod bełchatowską Energię. Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się w stronę wejścia.
- zapomniałam Ci pogratulować - mocno go przytuliłam
- mam nadzieję, że będziesz kibicować
- ja zawsze. Masz to wygrać.
- dla ciebie wszystko - oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem
- dzień dobry panie Hubercie - przywitałam się z ochroniarzem
- dzień dobry pani Olu. Zapraszam, zapraszam. - ochroniarz przyjrzał się dokładnie mojemu towarzyszowi - pan Janowicz ?
- tak. - odpowiedział Jurek
- jestem pod wrażeniem pana umiejętności. Mógłbym poprosić o autograf ? - mężczyzna wyjął z kieszeni notatnik i długopis
- ależ oczywiście - Jerzy nie ukrywał zdziwienia, szybko machnął swój podpis i weszliśmy do środa.
Zaprowadziłam go do trenera.
- dzień dobry panie Nawrocki - przywitałam się i spojrzałam w stronę siatkarzy, którzy robili pompki, na szczęście byli tyłem do nas i jeszcze mnie nie zauważyli
- witam Cię Olu. To za karę - powiedział widząc, że obserwuje zawodników - a ty przyprowadziłaś do mnie nową gwiazdę bełchatowskiej drużyny  ?
- tak właściwie to nie. Przedstawiam pani Jerzego Janowicza, znakomitego tenisistę, który już za niedługo zagra w turnieju Master - tryskałam entuzjazmem
- miło mi poznać - powiedział trener - myślałem, że chcesz zastąpić Kurka, nie ukrywam ktoś by się przydał, a z twoim wzrostem...  - rozmarzył się
- Bartka nikt nie zastąpi - wtrącił Jerzy.
Trener podszedł do zawodników, a my usiedliśmy na krzesełkach.
- nie wiedziałem, że, interesujesz się siatkówką - zaśmiałam się
- wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. No więc który to ten twój ?
- no właśnie ten - wskazałam na podążającego w naszym kierunku Mariusza, za nim szła reszta Skrzaków.
- będziemy mieli nowego zawodnika ? Ale nie na libero ? - jęknął Zatorski
- Pawełku, oj jest za wysoki na libero - zaśmiał się Winiarski
- panowie, to nie jest żaden nowy siatkarz, tylko tenisista, mój najlepszy przyjaciel Jerzy - przedstawiłam Janowicza
- a już się bałem - wymamrotał Zati
- taki wysoki tenisista ? - zdziwił się Atanasijevic - ale do Djokovica to pewnie mu jeszcze daleko
- może i tak, ale nie osądzajmy książki po okładce - wtrąciłam
- panowie koniec tych pogawędek. wracać do treningu - zarządził pan Jacek.

Siatkarze posłusznie udali się na boisko. Poćwiczyli ataki i zagrywki. Trener zarządził krótki mecz. I miał w nim wziąć udział nie kto inny jak Jerzyk. Powiem wam że szło mu bardzo dobrze. Odebrał wszystkie piłki, nie zepsuł żadnego ataku ani żadnej zagrywki. Zadowolony wrócił na swoje krzesełko.
- jak Ci nie wyjdzie z tenisem to zapraszamy do Skry - zaproponował mu trener
- będę pamiętać.

Chłopaki udali się do szatni, a Jerzy postanowił wrócić do Angeli. Wieczorem wraca już go Łodzi do rodziców. Pożegnałam się z przyjacielem i zaczaiłam się pod wejściem głównym czekając na Wlazłego.
Gdy tylko się pojawił podeszłam do niego, a on mocno mnie do siebie przytulił.
- więc to już oficjalne ? - spytał podążający za nami Winiar
- tak - powiedzieliśmy oboje
- mogę z tobą wrócić ? - spytałam
- oczywiście.

W wyśmienitych nastrojach wróciliśmy do mieszkania.



_________________________________
Dziękuję Jerzykowi za wspaniałe emocję w czasie długiego weekendu !
sukcesów ! ;3


niedziela, 4 listopada 2012

8.

Spojrzałam na wyświetlacz.
-nigdy nie uwierzysz kto dzwoni - powiedziałam po czym odebrałam telefon.

*rozmowa tel*
- no hej braciszku. stęskniłeś się ? 
- ...
- jasne, że możesz wpaść.
- ...
- nie nie mieszkam już z Jackiem, rozstaliśmy się. Wyślę Ci SMS-em mój nowy adres.
-...
- do czwartku 
*rozmowa tel*

Angela z osłupieniem przysłuchiwała się naszej rozmowie. Jeszcze parę lat temu kochała się w moim bracie. Z tym, że przez te parę lat mój brat ożenił się i ma syna Mateusza, a ja jestem szczęśliwą ciotką.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakieś 2h. Zaprosiłam ją na niedzielny piątkowy mecz z ZAKSĄ. Zgodziła się bez wahania. Nie ukrywała swojego zdziwienia, bo przecież ja nie interesuję się siatkówką, a tu nagle wyjeżdżam z zaproszeniem na mecz. Skomentowała to jednym prostym stwierdzeniem "miłość zmienia ludzi", po czym pożegnałyśmy się i wróciłyśmy do siebie. 

Do domu wróciłam ok 21, ponieważ zahaczyłam jeszcze is sklep spożywczy. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i po cichu rozpakowałam zakupy. Mariusz usnął na kanapie. Wyłączyłam telewizor i udałam się do swojego pokoju. Może wreszcie się wyśpię, bo Wlazły nie będzie przygniatał mnie swoja olbrzymią ręką.

Rano obudził mnie krzyk Mariusza
- Wstawaj, już 10. Za godzinę masz być w szpitalu na zdjęciu szwów - nie zważając na słowa siatkarza nakryłam się kołdrą i ponownie zamknęłam oczy - bo zaraz tam wejdę !
- to wchodź !
To była chyba najgorsza decyzja w moim życiu. Wlazły zaczął mnie łaskotać, a ja rzucałam się po całym łóżku. Nie lubię tego, po prostu nie lubię !
- a ty nie masz być na treningu  ?
- przecież  jadę z tobą do szpitala
- o nie. Marsz na trening ja sobie poradzę!
- dobrze, dobrze - zatrzymał się w drzwiach - o której wracasz ?
- około 19 bo mam jeszcze spotkanie służbowe.
Siatkarz wyszedł z mieszkania i pojechał na trening.

Wzięłam prysznic i zrobiłam lekki makijaż. Szybko się ubrałam. Zjadłam tosty i ruszyłam do szpitala.
Aleks powiedział, że rana dobrze się wygoiła. Godzinę później byłam już w mojej restauracji. Odwaliłam papierkową robotę, sprawdziłam zamówienia. Odkąd Jacek zjawił się w restauracji można by powiedzieć, ze interes kwitnie, ale nie dzięki niemu, tylko dzięki siatkarzom Skry. Codziennie któryś z nich wpada odwiedzić restauracje. Około 14 zjawiła się Dagmara. Czuję, że będzie mi się z nią dobrze pracować  Jest ambitną, charyzmatyczną kobietą. Po szybkim omówieniu jej zadań, wynagrodzenia i innych bzdet tego typu podpisałyśmy umowę. Oprowadziłam ją po lokalu. Przed 19 wróciłam do domu. Delikatnie przekręciłam klucz. W mieszkaniu panowała ciemność. Czyżby Mariusza nie było ? Zdjęłam buty. Przed moimi oczyma przemknęła jakaś postać. "Boże, oby to tylko nie był Jacek. Przeżyje już włamywaczy, ale nie Jacka" - modliłam się w duchu. W głowię kłębiło mi się miliard myśli. Wzięłam stojący na korytarzu parasol i bezszelestnie ruszyłam w stronę pokoju, do którego wszedł nieproszony gość. Zauważyłam jego sylwetkę przy jednej z szaf. Zbliżyłam się do niego i już chciałam uderzyć go parasolką, gdy się obrócił.
- zwariowałaś ?! - krzyknął chwytając za "przedmiot zbrodni"
- Mariusz ? - spytałam niepewnie
- no, a coś ty myślała ?
- myślałam, że Jacek chciał mnie "odwiedzić" - wzięłam słowo odwiedzić w cudzysłów gestykulując to palcami - lub jakiś włamywacz...
Mariusz popatrzył na mnie z politowaniem po czym przytulił mnie.
- tutaj nic Ci nie grozi - wyszeptał mi do ucha
- a tak właściwie dlaczego tu jest tak ciemno  ?
- była jakaś awaria i odłączyli nam prąd.
- ach ta polska elektryka - uśmiechnęłam się.

Znalazłam z Wlazłym kilka świeczek i ustawiliśmy je w salonie i kuchni. Na szybko przygotowałam omlety. Stół w jadalni nakryty został białym obrusem. Siatkarz ustawił na nim dość duży świecznik. Zaniosłam naszą kolację na stół. On w tym czasie wyjął z szafki dwa kieliszki do wina i otworzył jeden z trunków swojej kolekcji.
- ależ romantycznie - powiedziałam gdy przysunął moje krzesło do stołu
- wiem - wyszczerzył się - tak miało być.
Zjedliśmy kolację rozmawiając o dzisiejszych wydarzeniach. Nie obyło się bez pytania o wizytę u lekarza. "Martwi się" - miło.
- Mariusz, nie wiesz czy są jeszcze bilety na wasz piątkowy mecz ? - zapytałam sprzątając po kolacji
- chyba nie, ale jak chcesz to mogę Ci załatwić wejściówki VIP. No więc chcesz ?
- a co ty będziesz z tego miał ?  - zapytałam patrząc na szeroki uśmiech malujący się na twarzy siatkarza
- a to się jeszcze zobaczy.  Więc ile ?
- dla mnie, Angeli i dla mojego brata...
- Maciek przyjeżdża ? - Wlazły szybko znalazł się obok mnie w kuchni z brudnymi talerzami
- w czwartek. a właśnie miałam się zapytać czy może tutaj zostać do niedzieli ?
- oczywiście, że może. Ale w takim razie ty śpisz ze mną - charakterystycznie poruszył brwiami.
- tak tak. Co jeszcze ? Będę spała z moim kochanym braciszkiem - wyminęłam go i ruszyłam w stronę mojej sypialni.
W pewnym momencie zobaczyłam jego cień przede mną. Zbliżył się do mnie, przez co ja cofnęłam się do ściany. "Brak możliwości ucieczki - nieźle to sobie Olu wykombinowałaś". Siatkarz stanął opierając swoje wielkie dłonie o ścianę tuż nad moimi ramionami. "No teraz to już na pewno nie ucieknę".
Nagle światło się włączyło.
Dopiero teraz zorientowałam się, że Mariusz jest ponad 30 cm wyższy ode mnie. Uniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego oczy. Na jego twarzy widniał uśmiech. Cieszył się z takiego obrotu sprawy, w sumie ja również się cieszyłam.
- dobra Ola zacznę od początku. Może zachowuję się jak nastolatek, ale właśnie tak się czuję. Czuję się jakbym pierwszy raz się zakochał - patrzył w moje oczy, czułam jak jego serce coraz mocniej bije - Jak tylko pojawiłaś się w moim mieszkaniu wiedziałem, że muszę o ciebie zawalczyć. muszę chociaż spróbować. Moje życie nabrało sensu. Codziennie budzę się myśląc, że znów cię zobaczę i choć trochę zbliżę się do ciebie. Olka, kocham Cię.. - wyszeptał.
Spojrzałam w jego oczy, w których błyskały iskierki
- Mariusz ale ja chyba nie jestem gotowa... - przeszłam pod jego rękę i udałam się do swojego pokoju.

Wzięłam długi, relaksacyjny prysznic i przebrałam się w piżamę. Wyszłam na korytarz. Drzwi do jego pokoju były otwarte. Siedział z głową na kolanach tyłem do mnie.
"Dziewczyno co ty narobiłaś ? przecież ty też coś do niego czujesz ! może to nie jest jeszcze aż tak duże uczucie, ale nie zaszkodzi dać mu szansy ! Idź do niego!" Moje serce biło się z rozumem. Nie chciałam być znowu skrzywdzona, jednak wiedziałam że Mariusz jest inny niż Jacek.
Cichutko weszłam do jego pokoju i objęłam go od tyłu. Obrócił twarz w moją stronę.
- Olaa... -  przerwałam mu namiętnie go całując.
Wylądowaliśmy na łóżku. W jego oczach rysowało się pożądanie. Pocałunek za pocałunkiem.
- Mariusz, proszę cię poczekajmy ... - wyszeptałam gdy tylko nasze twarze oddaliły się od siebie
- dobrze, będę czekał ile zechcesz. Tylko wiedz, że cię bardzo kocham - nasze usta znów się złączyły.
Siatkarz przytulił mnie i oboje oddaliśmy się w ręce Morfeusza...

____________________________
ktoś czyta ?  :> 

sobota, 3 listopada 2012

7.

- Ja cię kiedyś... - nie dokończyłam bo Mariusz zaczął mnie namiętnie całować - ty nie wyżyty erotomanie !
Siatkarze się odsunął i szeroko się uśmiechnął. Wzięłam moją pizamę i weszłam do łazienki. Z lekka się ogarnęłam i pewnym krokiem weszłam do sypialni. Siatkarz siedział przkryty do połowy kołdrą i czytał jakąś książkę. Położyłam się z drugiej strony łóżka. Wyglądaliśmy jak stare małżeństwo. W pewnym momencie "mąż" przysunął się do mnie próbując mnie objąć.
- ej ej. Tak nie będzie - odepchnęłam go na jego połowę łóżka po czym na środku wyznaczyłam ręką linię - to jest twoja cześć a to moja
- nie bądź taka - próbował udać obrażonego ale jakoś mu to nie wyszło
- dobranoc - pocałowałam go w policzek i odwróciłam się do niego plecami
Mariusz nie odpuścił. Prysunął się do mnie i objął mnie. Nie miałam siły z nim walczyć. Zrezygnowana głośno westchnęłam i usnęłam.
Obudziły mnie dopiero jakieś hałasy dochodzące z kuchni. Narzuciłam na siebie koszulę Wlazłego i wyszłam z pokoju. Ku mojemu zdziwieniu w kuchni stał Mariusz z patelnią a obok niego krążył Arek.
- no witam mojego śpiocha - podszedł i pocałował mnie w policzek
- twojego ? Nie zapędziłeś się !? - spytałam zdezorientowana - i gdzie są Winiarscy ?
- już się zebrali. Michał musiał jechać na trening.
- a ty nie jedziesz ?
- dzisiaj jestem tylko wasz - uśmiechnął się szeroko - ubieraj się. Po śniadaniu wyjeżdżamy.
- tatusiu a gdzie jedziemy ?
- a to jest niespodzianka - odpowiedział mu.
Wyszłam na balkon. Na dworze było bardzo gorąco. Wzięłam szybki przysznic. Włosy związałam w luźnego koka i zrobiłam lekki makijaż. Włożyłam jeansowe szorty i t-shirt z amerykańską flagą. Do tego włożyłam płaskie sandały.
Byłam już gotowa. Chłopaki również. Zjedliśmy śniadanie i zeszliśmy na parking.
Mariusz poradził Arka w foteliku na tylnim fotelu. Potem otworzył mi drzwi z przodu od strony pasażera. Sam zajął miejsce za kierownicą i ruszyliśmy w stronę łódzkiego zoo.
Przez całą drogę musiałam wysłuchwiwać jak Mariusz wraz z synem śpiewali jakieś piosenki dla dzieci. W końcu zaparkowaliśmy na parkingu ogrodu zoologicznego. Przy wejściu podleciało do siatkarza kilku fanów. Gdy tylko zakończył rozdawanie autografów poszedł do kasy i zakupił bilety. Mały dostał balonik i czapkę z wizerunkiem słonia. Okazało się że trafiliśmy na 50 urodziny słonicy Magdy.
Zaczęliśmy zwiedzanie. Arek się zmęczył więc Wlazły wziął go na barana. 
Usiedliśmy na ławeczce w pobliżu wybiegu dla niedźwiedzi. Mariusz zaczął robić zdjęcia, lecz po chwili Arek przejął aparat. Powstało tysiąc zdjęć moich i siatkarza. 5 minut później ruszyliśmy w stronę misi grizli. Stanęliśmy przy barierce i przypatrywaliśmy się pojedynkowi niedźwiedzi.
- Ola, bo ten misiu idzie do mnie. Ja się boję - krzyknął Arek i schował się za nogami taty
- zjedz ją - zaśmiał się Wlazły i pokazał na mnie palcem
- Oli nie wolno - naburmuszył się mały - Ola to będzie moja nowa mama. Już nawet się zgodziła
- nic takiego nie powiedziałam
Na twarzy Arka pojawił się smutek
- ale jeszcze powie. Nie martw się - Wlazły uśmiechnął się i przytulił syna.
Obeszliśmy resztę zoo i ruszyliśmy w stronę Mc Donald'u. I to nie ze względu na młodszego Wlazłego, lecz na jego tatusia.
- wprowadzę zakaz jedzenia fast foodów - powiedziałam gdy usiedliśmy już stoliku.
- jeszcze nie masz takie prawa - uśmiechnął się Wlazły
- jeszcze - powtórzyłam i spojrzałam w oczy siatkarza.
Arek usnął gdy tylko odjechaliśmy spod "restauracji". W czasie podróży zadzwoniłam do Anieli i umówiłam się z nią jutro po południu. Oczywiście w mojej restauracji bo gdzie inaczej.
Po powrocie do domu Mariusz przebrał małego i piżamę i położył do łóżka. Arek chyba się obudził bo siatkarze długo nie wracał. Poszłam do nich zajrzeć.
- ola jest baldzo fajna - usłyszałam gdy stanęłam w drzwiach
- wiem synku - Wlazły spostrzegł że stoję w drzwiach i uśmiechnął się do mnie
- i ja bym chciał się z nią bawić codziennie i zeby mi cytała bajki i glała w piłkę. Moze tak być ?
- zobaczymy co da się zrobić. A teraz szybko spać bo jutro twoja mama po ciebie przyjeżdża.
Od razu usnął, po czym wyszłam z Mariuszem z pokoju.
- chcesz coś zjeść ? - spytał
- a co szef kuchni poleca ?
- mhh. Mam siłę tylko na zrobienie kanapek
- no więc kanapki. Pomoż ?
Nie czekając na odpowiedź więzłam. Krojąc pomidora niechcący przejechałam sobie nożem po palcu.
- ciamajdo, co ty zrobiłaś ? - powiedział Mariusz gdy zobaczył jak trzymam palec w buzi.
- i kto to powiedział. A ty co zrobiłeś wczoraj ?
- nie marudź tylko dawaj tego palucha.
Trochę się skrzywiłam gdy polał mi ranę wodą utlenioną. Po chwili siedziałam już na kanapie z plastrem na palcu. Włączyłam sobie telewizor czekają aż siatkarze przyniesie kolację. Zjawił się. Niósł ogromny talerz kanapek i herbatka.
- dziękuje - powiedziałam zaczynając jeść
- twoje podziękowanie mi nie odpowiada
- no więc słucham twojej propozycji.
On tylko się uśmiechnął. Poczekał aż zjem po czym wskazał drzwi swojej sypialni. Posłusznie ruszyłam w wskazaną stronę. Przebrałam się i wygodnie ułożyłam się w łóżku Mariusza. Wzięłam do ręki jego książkę i zagłębiłam się w lekturze.
- jak książka ? - spojrzałam na Szampona który już leżał obok mnie.
- powiem ci że masz gust. Tak się zaczytałam że nie zauważyłam kiedy wszedłeś.
- to pewnie też nie widziałaś jak się tutaj przebierałem.
- kurde no. Taki striptiz przegapiłam.
- mogę powtórzyć - na jego twarzy pojawił się ten cwaniacki uśmiech
- nie trzeba - odłożyłam książkę na stolik nocny - dobranoc
- bez buziaka nie zasnę
Delikatnie musnęłam policzek siatkarza i obróciłam się do niego plecami.

Obudziłam się w sam raz na śniadanie. Szybko ubrałam się i poszłam do jadalni. Na stole czekały już na mnie kanapki. W czasie gdy ja jadłam chłopaki grali w Fifę. Około 13 zadzwonił dzwonek do drzwi. Paulina przyjechała po Arka.
- Mały, pożegnaj się z Olą - powiedział Mariusz otwierając swojej żonie drzwi.
- ale ja nie chce jechać, ja chce zostać z tatą i z Olą - mówił przez łzy Arek, po czym od razu przybiegł do salonu i przytulił się do mnie.
Zaczęłam mu tłumaczyć, że za niedługo się zobaczymy. W tym samym czasie Mariusz najwyraźniej kłócił się z Pauliną. Wzięłam małego za rękę i zaprowadziłam na korytarz. Przywitałam się z Pauliną, która nie kryła zdumienia widząc w mieszkaniu siatkarza inną kobietę. Czułam się skrępowana stojąc przed nią. Przecież ona jest jeszcze żoną Wlazłego. Siatkarz pożegnał się z synem, który po chwili zniknął w windzie ze swoją mamą.
- masz jakieś plany na najbliższe ? - spytał Mariusz jak tylko zamknął drzwi od mieszkania
- jestem umówiona z Angelą.
- mogę wam potowarzyszyć ?
Pokręciłam przecząco głową. Poszłam do łazienki , gdzie zrobiłam lekki makijaż i przeczesałam włosy. Pół godziny później byłam już w mojej restauracji. Chwilę później pojawiła się moja przyjaciółka.
- Witaj kochana - przytuliłam ją do siebie i zaprowadziłam do mojego kabinetu. Kelner przyniósł nam po kawie i ciastku
- Jak tam Jacek ? - spytała, gdy przełknęła kawałek tiramisu.
Opowiedziałam jej całą historię, począwszy od przyłapaniu go na zdradzie, przez pobicie, aż do obecnego stanu rzeczy.
- a to skurwysyn - podsumowała Jacka - ale nowa miłość Ci służy.
- jaka miłość ? tu nie ma żadnej miłości
- nie udawaj. Widzę co się święci.
- no może trochę - zarumieniłam się

Nagle zadzwonił mój telefon....

piątek, 2 listopada 2012

6.

Obudziłam się o swoim pokoju. Spojrzałam na zegarek. 9:02. Mariusz ma za godzinę trening. Ciekawe czy już wstał. Wyszłam z pokoju. W mieszkaniu było cicho. Czyżby już wstał ? Arek jeszcze spał.  Cichutko otworzyłam drzwi sypialni siatkarza. No tak Wlazły spał sobie w najlepsze. Wskoczyłam na jego łóżko i chwilę przyglądałam się śpiącemu mężczyźnie. Ta chwila trwała jakieś 15 minut. Opamiętałam się dopiero gdy zaczął się poruszać.
- wstawaj, przecież masz trening - zaczęłam szturchać go po ramieniu
- mamo, daj mi jeszcze chwilę - mruknął
- mamo ? - wybuchnełam śmiechem - wstawaj idioto, bo się spóźnisz - zepchnęłam go z łóżka.
Mariusz jakby się ocknął. Wstał z podłogi i spojrzał na mnie ze złością w oczach.
- Olka ! Chcesz żebym kontuzji dostał ?! - przeraziłam się. Był najwyraźniej wściekły
- przepraszam nie chciałam - spuściłam głowę w dół.
Siatkarze rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Kopałam Wlazłego żeby tylko przestał mnie łaskotać.
- kupa mięsa ! - krzyknął wbiegając do pokoju Arek - ja tes chce
Mały wskoczył na łóżko i rzucił się na tatusia.
- Mariusz bo się spóźnisz - powiedziałam gdy tylko wyrwałam się z jego "objęć".
Siatkarz posadził syna na łóżku i zniknął za drzwiami łazienki.
Wzięłam małego za rękę i poszliśmy do kuchni. Przygotowaliśmy śniadanie. Po chwili dołączył do nas tzw. Szampon. Zawsze gdy wspominam o jego pseudonimie wybuchami śmiechem. No więc Szampon zjadł śniadanie i uciekł na trening.
- Ola, a cy ty będzies moją nową mamusią ? - spytał Arek, gdy już poprzątaliśmy po posiłku
- wiesz kochanie, to nie zależy tylko ode mnie - pogłaskałam go po głowie
- bo ja bym baldzo chciał abyś była moją mamusią - mały przytulił się do mnie
- mam pomysł - oczy Arka nagle się powiększyły
- jaki ? - uśmiechnął się
- jedziemy do taty na trening. Co ty na to ?
Nie doczekałam się odpowiedzi. Mały łobuz pobiegł do przedpokoju i zaczął ubierać buty. Chwilę później byliśmy już w mojej Skodzie. Dobrze że Mariusz ma drugi fotelik w garażu.
- a wies ze ja kiedyś zostanę siatkazem i będę taki duzy jak tata - oznajmił gdy już wyszliśmy z samochodu
- oczywiście że tak będzie.

Doszliśmy do drzwi wejściowych na hale.
- dzień dobly panie Hubelcie - krzyknął do ochroniarza po czym przybił z nim piatkę - my do taty
- wchodzcie, wchodzcie - pan Hubert szeroko się uśmiechnął, a my szybko wbiegliśmy do środka.

Na salę weszliśmy niezauważeni. Zajęliśmy miejsca na trybunach i przypatrywaliśmy się zmaganiom gigantów. Trener nas zauważył i szeroko uśmiechnął się w naszą stronę. Ręką zachęcił nas do przyjścia na boisko i zajęcia miejsca obok niego. Arek od razu poleciał i przywitał się z trenerem. Mariusz go zauważył. Podbiegł do nas i wziął małego na barana. Pognał z nim na boisko a ja usiadłam obok trenera. Porozmawialiśmy trochę o siatkówce. Dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Nagle trener zapytał czy kiedyś grałam w siatkówkę. Pokiwałam przecząca głową.
- panowie, mamy tu nowiciuszkę - krzyknął pan Jacek
- ale trenerze... - broniłam się ale on wypchnął mnie na boisko.
Arek usiadł na ławce koło sztabu i rozmawiał z jakimś mężczyzną. Widać że już nie raz przychodził tutaj z tatusiem. Siatkarze otoczyli mnie i spierali kto będzie odbijał ze mną.
- Cupko ty będziesz odbijał z Olą - zadecydował pan Nawrocki - no panowie do roboty - powiedział po czym usiadł obok Arka.
Cupko podszedł do mnie i pokazał mi jak zrobić koszyczek i jak ułożyć ręce do dolnego sposobu odbierania. Zaczęliśmy odbijać. Nawet nie wiedziałam że to takie fajne.
- i ty mówiłaś że nigdy nie grałaś - stwierdził przechodzący obok Zatorski
- no bo tak jest - uśmiechnęłam się.

Chwilę później siedziałam już obok Arka. Trener zarządził mecz. Chłopaki podzielili się na dwie drużyny i zaczęli spotkanie.
- Arkadiuszu a ty nadal chcesz zostać siatkarzem jak tata ? - zapytał w pewnym momencie pan Nawrocki
- tak plose pana
- to może od września tata zapisze cię do naszego klubu przedszkolaka - trener uśmiechnął się

Po treningu wróciłam wraz z Arkiem do domu. Mariusz pojechał na zakupy, bo zaprosił na kolację rodzinę Winiarskich i obiecał Michałowi pizzę.

Po 40 minutach wrócił do domu obładowany torbami. Wypakowałam je. W tym samym czasie panowie przywieszali obraz nad łóżkiem Wlazłego.
- ksywo. W plawo. Nie w lewo - dyrygował Arek
- ałaa - usłyszałam jęk Mariusza i od razu wbiegłam do jego sypialni.
- no tak jak się bierze za coś czego się nie umie to tak jest - zaczęłam się śmiać gdy zobaczyłam jak siatkarze trzyma się za palec - pod zimną wodę! - zarządziłam
W czasie "nieobecności" wielkoluda dokończyłam przywieszać obraz, po czym pościeliłam jego wielkie łóżko i wyszłam do kuchni.
- dziękuje - poczułam lekkie muśnięcie włosów.
- idź lepiej pobawić się z Arkiem i nie przeszkadzaj mi w kuchni ! - wygoniłam siatkarza z kuchni i zaczęłam przygotowywać kolację.

Parę minut po 17 państwo Winiarscy byli już w mieszkaniu Mariusza. Oliwier ładnie się przedstawił i pobiegł z Arkiem do salonu aby pokazać mu nowy samochodzik. 

Po kolacji wysłaliśmy dwa małe łobuzy do pokoju Arka. Mariusz otworzył wino i wraz z Michałem stare czasy gdy zaczynali grać w siatkówkę. Wyobrażali sobie synów za kilkanaście lat na światowych boiskach.

W pokoju chłopaków było strasznie cicho. Razem z Dagmarą postanowiłiśmy sprawdzić co robią. Ku naszemu zaskoczeniu chłopcy już smacznie spali.
- Dagmara mam dla ciebie propozycje - szepnęłam kiedy zaczęliśmy zbierać porozrzucane po podłodze zabawki - co ty na to by zostać wspólnikiem w mojej restauracji ?
- myślę że to bardzo dobry pomysł
- to może wpadnij w poniedziałek do mojego gabinetu i uzgodnimy wszystko
- oczywiście
Po chwili dołączyli do nas panowie
- my już będziemy się zbierać. Jeszcze tylko obudzimy Oliego - powiedział Winiar
- a może zostaniecie u nas ? - zaproponwał Mariusz.
- nie chcielibyśmy sprawiać kłopotu
- ale to nie kłopot. Ola będzie spala ze mną, a wy w pokoju gościnnym.
- nie masz nic przeciwko ? - spytała mnie Daga
- oczywiście iż nie.
Posłałam Mariuszowi moje spojrzenie typu "pogadamy później".
Dagmara zaoferowała posprzątać po kolacji więc ja poszłam zmienić pościel w pokoju gościnnym a chłopaki jak to oni zaczęli grać w Fife. Nie obyło się bez kłótni.
- cicho bo dzieciaki obudzicie - uciszała ich co chwilę Daga.

Około 23 rozeszliśmy się do sypialni. I wtedy dopiero zaczął się meksyk...
- ja cię kiedyś... - nie dokończyłam