sobota, 3 listopada 2012

7.

- Ja cię kiedyś... - nie dokończyłam bo Mariusz zaczął mnie namiętnie całować - ty nie wyżyty erotomanie !
Siatkarze się odsunął i szeroko się uśmiechnął. Wzięłam moją pizamę i weszłam do łazienki. Z lekka się ogarnęłam i pewnym krokiem weszłam do sypialni. Siatkarz siedział przkryty do połowy kołdrą i czytał jakąś książkę. Położyłam się z drugiej strony łóżka. Wyglądaliśmy jak stare małżeństwo. W pewnym momencie "mąż" przysunął się do mnie próbując mnie objąć.
- ej ej. Tak nie będzie - odepchnęłam go na jego połowę łóżka po czym na środku wyznaczyłam ręką linię - to jest twoja cześć a to moja
- nie bądź taka - próbował udać obrażonego ale jakoś mu to nie wyszło
- dobranoc - pocałowałam go w policzek i odwróciłam się do niego plecami
Mariusz nie odpuścił. Prysunął się do mnie i objął mnie. Nie miałam siły z nim walczyć. Zrezygnowana głośno westchnęłam i usnęłam.
Obudziły mnie dopiero jakieś hałasy dochodzące z kuchni. Narzuciłam na siebie koszulę Wlazłego i wyszłam z pokoju. Ku mojemu zdziwieniu w kuchni stał Mariusz z patelnią a obok niego krążył Arek.
- no witam mojego śpiocha - podszedł i pocałował mnie w policzek
- twojego ? Nie zapędziłeś się !? - spytałam zdezorientowana - i gdzie są Winiarscy ?
- już się zebrali. Michał musiał jechać na trening.
- a ty nie jedziesz ?
- dzisiaj jestem tylko wasz - uśmiechnął się szeroko - ubieraj się. Po śniadaniu wyjeżdżamy.
- tatusiu a gdzie jedziemy ?
- a to jest niespodzianka - odpowiedział mu.
Wyszłam na balkon. Na dworze było bardzo gorąco. Wzięłam szybki przysznic. Włosy związałam w luźnego koka i zrobiłam lekki makijaż. Włożyłam jeansowe szorty i t-shirt z amerykańską flagą. Do tego włożyłam płaskie sandały.
Byłam już gotowa. Chłopaki również. Zjedliśmy śniadanie i zeszliśmy na parking.
Mariusz poradził Arka w foteliku na tylnim fotelu. Potem otworzył mi drzwi z przodu od strony pasażera. Sam zajął miejsce za kierownicą i ruszyliśmy w stronę łódzkiego zoo.
Przez całą drogę musiałam wysłuchwiwać jak Mariusz wraz z synem śpiewali jakieś piosenki dla dzieci. W końcu zaparkowaliśmy na parkingu ogrodu zoologicznego. Przy wejściu podleciało do siatkarza kilku fanów. Gdy tylko zakończył rozdawanie autografów poszedł do kasy i zakupił bilety. Mały dostał balonik i czapkę z wizerunkiem słonia. Okazało się że trafiliśmy na 50 urodziny słonicy Magdy.
Zaczęliśmy zwiedzanie. Arek się zmęczył więc Wlazły wziął go na barana. 
Usiedliśmy na ławeczce w pobliżu wybiegu dla niedźwiedzi. Mariusz zaczął robić zdjęcia, lecz po chwili Arek przejął aparat. Powstało tysiąc zdjęć moich i siatkarza. 5 minut później ruszyliśmy w stronę misi grizli. Stanęliśmy przy barierce i przypatrywaliśmy się pojedynkowi niedźwiedzi.
- Ola, bo ten misiu idzie do mnie. Ja się boję - krzyknął Arek i schował się za nogami taty
- zjedz ją - zaśmiał się Wlazły i pokazał na mnie palcem
- Oli nie wolno - naburmuszył się mały - Ola to będzie moja nowa mama. Już nawet się zgodziła
- nic takiego nie powiedziałam
Na twarzy Arka pojawił się smutek
- ale jeszcze powie. Nie martw się - Wlazły uśmiechnął się i przytulił syna.
Obeszliśmy resztę zoo i ruszyliśmy w stronę Mc Donald'u. I to nie ze względu na młodszego Wlazłego, lecz na jego tatusia.
- wprowadzę zakaz jedzenia fast foodów - powiedziałam gdy usiedliśmy już stoliku.
- jeszcze nie masz takie prawa - uśmiechnął się Wlazły
- jeszcze - powtórzyłam i spojrzałam w oczy siatkarza.
Arek usnął gdy tylko odjechaliśmy spod "restauracji". W czasie podróży zadzwoniłam do Anieli i umówiłam się z nią jutro po południu. Oczywiście w mojej restauracji bo gdzie inaczej.
Po powrocie do domu Mariusz przebrał małego i piżamę i położył do łóżka. Arek chyba się obudził bo siatkarze długo nie wracał. Poszłam do nich zajrzeć.
- ola jest baldzo fajna - usłyszałam gdy stanęłam w drzwiach
- wiem synku - Wlazły spostrzegł że stoję w drzwiach i uśmiechnął się do mnie
- i ja bym chciał się z nią bawić codziennie i zeby mi cytała bajki i glała w piłkę. Moze tak być ?
- zobaczymy co da się zrobić. A teraz szybko spać bo jutro twoja mama po ciebie przyjeżdża.
Od razu usnął, po czym wyszłam z Mariuszem z pokoju.
- chcesz coś zjeść ? - spytał
- a co szef kuchni poleca ?
- mhh. Mam siłę tylko na zrobienie kanapek
- no więc kanapki. Pomoż ?
Nie czekając na odpowiedź więzłam. Krojąc pomidora niechcący przejechałam sobie nożem po palcu.
- ciamajdo, co ty zrobiłaś ? - powiedział Mariusz gdy zobaczył jak trzymam palec w buzi.
- i kto to powiedział. A ty co zrobiłeś wczoraj ?
- nie marudź tylko dawaj tego palucha.
Trochę się skrzywiłam gdy polał mi ranę wodą utlenioną. Po chwili siedziałam już na kanapie z plastrem na palcu. Włączyłam sobie telewizor czekają aż siatkarze przyniesie kolację. Zjawił się. Niósł ogromny talerz kanapek i herbatka.
- dziękuje - powiedziałam zaczynając jeść
- twoje podziękowanie mi nie odpowiada
- no więc słucham twojej propozycji.
On tylko się uśmiechnął. Poczekał aż zjem po czym wskazał drzwi swojej sypialni. Posłusznie ruszyłam w wskazaną stronę. Przebrałam się i wygodnie ułożyłam się w łóżku Mariusza. Wzięłam do ręki jego książkę i zagłębiłam się w lekturze.
- jak książka ? - spojrzałam na Szampona który już leżał obok mnie.
- powiem ci że masz gust. Tak się zaczytałam że nie zauważyłam kiedy wszedłeś.
- to pewnie też nie widziałaś jak się tutaj przebierałem.
- kurde no. Taki striptiz przegapiłam.
- mogę powtórzyć - na jego twarzy pojawił się ten cwaniacki uśmiech
- nie trzeba - odłożyłam książkę na stolik nocny - dobranoc
- bez buziaka nie zasnę
Delikatnie musnęłam policzek siatkarza i obróciłam się do niego plecami.

Obudziłam się w sam raz na śniadanie. Szybko ubrałam się i poszłam do jadalni. Na stole czekały już na mnie kanapki. W czasie gdy ja jadłam chłopaki grali w Fifę. Około 13 zadzwonił dzwonek do drzwi. Paulina przyjechała po Arka.
- Mały, pożegnaj się z Olą - powiedział Mariusz otwierając swojej żonie drzwi.
- ale ja nie chce jechać, ja chce zostać z tatą i z Olą - mówił przez łzy Arek, po czym od razu przybiegł do salonu i przytulił się do mnie.
Zaczęłam mu tłumaczyć, że za niedługo się zobaczymy. W tym samym czasie Mariusz najwyraźniej kłócił się z Pauliną. Wzięłam małego za rękę i zaprowadziłam na korytarz. Przywitałam się z Pauliną, która nie kryła zdumienia widząc w mieszkaniu siatkarza inną kobietę. Czułam się skrępowana stojąc przed nią. Przecież ona jest jeszcze żoną Wlazłego. Siatkarz pożegnał się z synem, który po chwili zniknął w windzie ze swoją mamą.
- masz jakieś plany na najbliższe ? - spytał Mariusz jak tylko zamknął drzwi od mieszkania
- jestem umówiona z Angelą.
- mogę wam potowarzyszyć ?
Pokręciłam przecząco głową. Poszłam do łazienki , gdzie zrobiłam lekki makijaż i przeczesałam włosy. Pół godziny później byłam już w mojej restauracji. Chwilę później pojawiła się moja przyjaciółka.
- Witaj kochana - przytuliłam ją do siebie i zaprowadziłam do mojego kabinetu. Kelner przyniósł nam po kawie i ciastku
- Jak tam Jacek ? - spytała, gdy przełknęła kawałek tiramisu.
Opowiedziałam jej całą historię, począwszy od przyłapaniu go na zdradzie, przez pobicie, aż do obecnego stanu rzeczy.
- a to skurwysyn - podsumowała Jacka - ale nowa miłość Ci służy.
- jaka miłość ? tu nie ma żadnej miłości
- nie udawaj. Widzę co się święci.
- no może trochę - zarumieniłam się

Nagle zadzwonił mój telefon....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz