sobota, 24 listopada 2012

16.

Rano obudził mnie delikatny pocałunek, który Mariusz złożył na moich ustach. Szeroko otworzyłam oczy i przyciągnęłam siatkarza do siebie. Znalazłam się tuż pod nim. Wpiłam się w jego usta. Czułam jego rytmiczne bicie serca. Moje nie było aż tak spokojne. Waliło jakby chciało czym predzej opuścić moje ciało. Pożądanie w oczach, cwaniacki uśmiech i ten młodzieńczy wyraz twarzy. I jak tu go nie kochać ?! No właśnie, nie da się.
- cholernie bardzo Cię kocham - wyszeptał nachylając się nade mną. Jesteśmy już spóźnieni, a jemu umyśliły się wyznania miłosne. Pokręciłam z politowaniem głową i wygrzebałam się spod kołdry. Przebrałam się w wygodne ciemne dżinsy, do tego koszula w kratę i oczywiście najlepszy przyjaciel kobiety - szpilki. Zadowolona uwieńczyłam swoje "dzieło" lekkim makijażem.
- metr siedemdziesiąt czystego seksapilu - usłyszałam wychodząc z łazienki. Po chwili utonęłam w objęciach Wlazłego.
- metr siedemdziesiąt trzy - poprawiłam go i pokazałam mu mój jakże piękny język. Wspólnie zjedliśmy szybkie śniadanie i każde wyruszyło w swoją stronę. Mariusz do sądu, a ja do restauracji.
Zaparkowałam moją Skodę pod "Inspiracją". Wchodząc do środka dokładnie rozejrzałam się po całej sali. Praktycznie przy każdym stoliku siedziała para zakochanych lub pochłonięte rozmową przyjaciółki. Najwidoczniej kuchenne rewolucje Magdy Gessler nie są mi potrzebne. Wystarczy mały remont wykonany przez siatkarzy PGE Skry Bełchatów. Przy ostatnio stoliku ujrzałam znajomą mi postać. Mężczyzna siedział w towarzystwie wysokiej, szczupłej brunetki o nietypowych rysach twarzy. Zazdroszczę jej tej urody. Wymieniłam ciepły uśmiech z Atanasijeviczem i weszłam do gabinetu gdzie siedziała już Dagmara.
- a ty nie jesteś na rozprawie ? - spytała zdziwiona
- nie. Postanowiłam nie wchodzić im w paradę.
- im?
- Mariuszowi i Paulinie. Niech załatwią to sami - sztucznie się uśmiechnęłam i sięgnęłam po jeden z segregatorów stojących na regale. Przede mną leżały tony dokumentów do wypełnienia. Dobrze, że mam Dagę, która zawsze mi pomoże w tej "brudnej" robocie. Nie to, że zrzucam na nią moje obowiązki. Wręcz przeciwnie. Sama zaoferowała mi swoją pomoc, abym wcześniej skończyła i mogła jechać do domu świętować razem z Mariuszem odzyskanie syna. W co obie wierzyłyśmy i co wydawało nam się najbardziej racjonalnym wyrokiem sądu. Dagmara jest wspaniała. Winiarski ma wielkie szczęście, że na nią trafił. Czasem zazdroszczę im tej ich szczęśliwej kochającej się rodzinki, która tworzą wraz z Oliwierem. Każda rodzina powinna postawić sobie ich za wzór. Mimo tego, że Michał bardzo rzadko bywa w domu jego żona i syn wspierają go na każdym kroku, kibicują na każdym meczu, cieszą się po wygranej i wspierają po porażce. Jestem dumna, że przyjaźnie się z taką o to cudowną,wspaniałą, hiper super rodziną.

Po wykonaniu całej papierkowej roboty, wsiadłam do samochodu i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Niestety trafiłam na godziny szczytu i praktycznie wszystkie bełchatowskie drogi były zakorkowane. Z półgodzinnym opóźnieniem zaparkowałam pod wieżowcem i korzystając z windy wjechałam na nasze piętro. Delikatnie przekręciłam klucz, weszłam do mieszkania rzucając klucze na komodę.
- Mariusz, jesteś tu ? - krzyknęłam na tyle głośno aby słychać mnie było w mieszkaniu, ale na tyle cicho, aby sąsiedzi nie słyszeli. Tak, tak, moje cudowne wyczucie.
Odpowiedziała mi głucha cisza. Weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Wlazły. Twarz schowaną miał w swoje wielkie dłonie. Na stoliku przed nim stała butelka jakiegoś alkoholu, prawdopodobnie whiskey.
- Mariusz... - szepnęłam i podeszłam w jego stronę.
Siatkarz wstał i kilka razy przeszedł się po pokoju. Podszedł do ściany i zaczął okładać ją pięściami. Wiedziałam, że musi na czymś wyładować swoją złość. A więc najczarniejsze scenariusze się sprawdziły : Wlazły nie otrzymał całkowitej opieki nad synem. Podeszłam do niego i objęłam go w pasie wtulając swoją głowę w jego klatkę piersiową. Po chwili poczułam jego ręce na moich plecach i biodrach. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego zapłakane, rozzłoszczone oczy. Pierwszy raz widzę go w takim stanie.
- puściła się z synem sędziego - 'szepnął krzycząc' ze złością w głosie.
- Mariusz, spokojnie - chwyciłam go za rękę i mocno ścisnęłam jego dłoń - będziemy walczyć !
- mój prawnik złożył już wszystkie potrzebne papiery, dokumenty, wnioski, oświadczenia, wszystkie te cholerne papiery. Ja go odzyskam ! Muszę ! Nie zostawię go z tą psychicznie chorą wariatką. Jaki ja byłem głupi... Chociaż tyle, że rozwód był tylko formalnością
- więc jesteś oficjalnie wolny ?
Wlazły pokiwał twierdząco głową po czym złożył niewinny pocałunek na moich ustach.

Schowałam butelkę z trunkiem do barku i ogarnęłam powierzchownie salon. W tym samym czasie usłyszeliśmy dzwonek. Mariusz zaprosił gości do środka. Po chwili w salonie zjawili się kolejno : Oliwier, Daga i Michał.
- jest Arek ? - zapytał mocno podekscytowany młody Winiarski
- niestety nie ma - westchnęłam.
Misiek spojrzał znacząco na swojego przyjaciela.
Usiedliśmy w salonie, uprzednio dając Oliwierowi jakąś zabawkę, aby się nie nudził.
Wlazły opowiedział o przebiegu rozprawy. Dagmara nie mogła powstrzymać emocji, zresztą ja również. Obie popłakałyśmy się jak 'bobry'.
Wspólnie zjedliśmy kolację. Około 20:00 Winiarscy wrócili do siebie, a my posiedzieliśmy jeszcze trochę przed telewizorem, po czym z niezbyt wyśmienitych nastrojach udaliśmy się do sypialni.
Jutro zaczniemy nowy, lepszy dzień. Mam nadzieję. Tak wiem, nadzieja jest matką głupich, ale przecież każda matka kocha swoje dzieci.

2 komentarze:

  1. Oby mariuszowi udało się wygrać z pauliną i arek będzie z ojcem ! Oby.. Świetny rozdział i czekam na kolejny oczywiście ! .. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i Mariusz odzyska syna. ;>

    OdpowiedzUsuń