wtorek, 29 stycznia 2013

38.

Wszyscy w napięciu oczekiwali aż gospodarz otworzy drzwi. Bąkiewicz upadł na kolana i poruszając lekko wargami odmawiał wszystkie znane mu modlitwy. Dagmara jako, że nie piła, ze względu na dziecko które nosi pod swoim sercem, do końca zachowała świeży umysł. Razem z Martą błyskawicznie posprzątały puste butelki.
- MAMA ?! - usłyszeliśmy zdziwienie w głosie Michała, a po chwili drobna kobieta pojawiła się na horyzoncie.
Później usłyszeliśmy tylko trzask zamykanych drzwi i coś jakby winiarowa głowa uderzyła o nie z całej siły. Właśnie byliśmy świadkami pierwszego facedoor'a w wykonaniu przyjmującego.
- no to mamy przerąbane - zaklęła pod nosem Daga i poszła przywitać się z zszokowaną rodzicielką.
- Daguś, a co się tutaj dzieje? - starsza pani dokładnie rozejrzała się po salonie gdzie niemal każdy wolny centymetr zajmował dwumetrowy mężczyzna lub tylko kilkanaście centymetrów niższa kobieta.
- Ja ci to wszystko wyjaśnię kochana mamusiu - Winiar wszedł do salonu ciągnąć za sobą obszerną walizkę teściowej.
- liczę na wyjaśnienia. Ile tu was w ogóle jest?
- a ze trzydzieści ludzia to będzie - zaciągnął po wiejsku Kłos.
- una bella signora del mio cuore sarà il prescelto? - i jak zawsze w najmniej odpowiednim momencie Dante na czworakach wyszedł spod stołu i zawzięcie mruczał coś po włosku.
- myślałam że jesteście bardziej odpowiedzialni. Przecież macie już dziecko - krzyknęła oburzona pani Stęplewska.
- dwoje dzieci - poprawiła ją córka
- jak to dwoje? - na te słowa wszyscy automatycznie podskoczyli na swoich miejscach.
- jestem w ciąży - westchnęła Dagmara i przytuliła się do swoje męża.
- wiedziałam że jeszcze coś zmajstrujecie. Ale nie pochwalam tej całej domówki u was. Z jakiej to niby okazji? - michałowa teściowa zmierzyła wszystkich wzrokiem, a widząc ledwo co żyjącego Bonifante pokiwała z politowaniem głową.
- mamusiu kochana wygraliśmy Ligę Mistrzów. Jesteśmy najlepsi w Europie - Winiar dumnie wypiął pierś do przodu - a mamusie że tak spytam to co do nas sprowadza ? A do tego środku nocy.
- małe spięcie ze Zbigniewem. Ale widzę że tutaj impreza trwa w najlepsze jak to mówi młodzież. Pójdę do przyjaciółki.
- ale mamo przecież możesz zostać u nas - Daga próbowała przekonać ją do zmiany decyzji.
- nie nie. Nie będę przeszkadzała wam w świętowaniu. Dagmarko odwieziesz mnie do Gosi. Michał weź walizki - zadecydowała, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z domu.
Winiarscy zgodnie podreptali za kobietą, a gdy tylko usłyszeliśmy trzask wejściowych drzwi wybuchnęliśmy śmiechem. Niepohamowanym wybuchem śmiechu. Gdy w końcu wszystkim zabrakło już powietrza wróciliśmy do świętowani. Z szafek powyjmowaliśmy pełne butelki wszelakiego rodzaju trunków i znów zaczęło się picie. Marta poszła zajrzeć do męża na górę. Okazało się że Daniel jest już w miarę kontaktowy więc wypuściła go z jego dotychczasowego więzienia i razem wrócili do pijanej siatkarskiej elity. W przeciągu pół godziny właściciele domostwa wrócili.
Było około trzeciej w nocy. Jedni powoli przysypiali, drudzy pompowali dodatkowe materace, a kolejni ciągle oblewali zwycięstwo.
- hej wszyscy kto gra w pokera ?! - wydarł się Pliński - rozbieranego ma się rozumieć - śmiesznie poruszył brwiami
Niemal wszyscy usiedli w kółku na podłodze. Kilka pojedynczych osób usiadło przy stole i przyglądało się zagraniom 'mistrzów kart'. Pierwsze zagranie przegrała Angelika, która nie ma zbytniego pojęcia o pokerze.
- kto nie ma szczęścia w kartach ten ma w miłości. Tak to się u was mówi, prawda? - zaśmiał się Aleks.
- więc co ściągasz ? - dopytywał Bąkiewicz za co od razu dostał od swojej żony Iwony.
- no Endżi ściągaj koszulę - zdecydował Atanasijević
- jeszcze kilka kolejek i będzie na czym oko zawiesić - podsumował Wlazły.
Siedział za daleko ode mnie, więc moja ręka nie miała żadnej szansy na wymierzenie sprawiedliwości. Zmroziłam go tylko spojrzeniem i z miną pokerzysty zaczęłam kolejne rozdanie.
- no playboy'u dawaaj - zaśmiała się Gośka wypychając przegranego Kooistrę z koła.
Holender ze swoim cwaniackim uśmieszkiem stanął po środku naszego zgromadzenia i zwinnym ruchem ręki ściągnął swoją koszulkę wykonując przy tym seksowne ruchy całym ciałem.
- klata jak u pirata - zaśmiał się Woicki
- ja i tak mam lepszą ! - zaśmiał się Wlazły i zaczął podciągać swój T-shirt do góry
- te widoki to może Olusi zostaw - Pliński wyszczerzył się w moją stronę, jakby chciał błagać o wybaczenia.
Po kilku partyjkach Cupko siedział już w samych bokserkach, a Marta jedynie w bieliźnie, co trochę rozkojarzyło chłopaków i kolejkę po kolejce każdy z nich pozbywał się kolejnych części swojej garderoby. Na nieszczęście jedno z końcowych rozdań przegrałam ja, a chłopaki jak to napaleni faceci kazali mi ściągnąć biustonosz, bo bokserki pozbyłam się już w poprzednich rundach.
-pokaż cycki, pokaż swe cycki ! - wydzierał się już nieźle podpity Winiar. Daga tylko spojrzała na swojego męża jak na kosmitę, a z ruchu jej warg dało się wyczytać "ja go nie znam".
- no Oluś.. rozbieraj się ! - domagali się wszyscy nawet płeć piękna, która również tonęła w alkoholu.
- hej, hej. rozbieraniem Oli to może zajmę się ja ! -  Mariusz stanął w mojej obronie
- z miłą chęcią skorzystam z tej propozycji - powiedziałam na żarty, ale Wlazły jaki zwykle wziął to na poważnie. Podszedł do mnie i szybkim ruchem podniósł mnie z drewnianych paneli.
- druga sypialnia na prawo ! - rzuciła jeszcze Winiarska, ale wątpię, żeby Mario ją słyszał. Wolał zajmować się całowaniem mojej szyi.
Wniósł mnie po schodach na pierwsze piętro. Tam zatrzymał się na chwilę rozglądając się po korytarzu. Wskazałam pokój o którym mówiła Dagmara, a siatkarz szybko mnie tam wniósł. Postawił mnie, po czym zamknął drzwi na klucz, którym chwilę po wymachiwał przed moim nosem. Błyskawicznie wyrwałam mu go z ręki i rzuciłam gdzieś w ciemny kąt pokoju. W równie szybkim tempie znaleźliśmy się na satynowej pościeli łóżka Mariusz zostawiał mokre ślady na moich nagich ramionach i obojczyku. W mgnieniu oka pozbyłam się jego koszulki, która wylądowała gdzieś pod drzwiami. Rozpięcie mojego biustonosza nie sprawiło mu najmniejszego problemu za to z zamkiem od spodni trochę się natrudził. Wplotłam dłonie w jego już dość długie włosy i oddałam się jego pocałunkom. Po namiętnej pełnej rozkoszy grze wstępnej wszedł we mnie. Nasze ciała złączyły się jedno. Z każdym ruchem jego bioder nasze pożądanie rosło, chcieliśmy coraz więcej i więcej. Z naszych ust wydobywały się ciche jęki, a oddechy stawały się coraz bardziej nierównomierne.

niedziela, 27 stycznia 2013

37.

Zjawili się wszyscy. Siatkarze wraz z partnerkami, sztab szkoleniowy, prezesi, kierownicy i inne ważne dla kubu osobistości. Nie zabrakło również rodzeństwa Janowiczów.
Szychy wypiły po lampce szampana i opuściły dom Winiarskich, pozostawiając swoich podopiecznych na łasce alkoholu. Więc gdy tylko nadzór zniknął za progiem zaczęła się prawidłowa część świętowania. Wódka lała się litrami. Siatkarze byli coraz bardziej wstawieni, zresztą żeńska część balangowiczów również. 
- kto jest mistrzem, mistrzem? tylko Skra - Pliński wydzierał się za pewne na cały Bełchatów.
- rozumiecie to.. to już koniec sezonu ligowego  - zasmucił się Cupko 
- nie martw się Kostek, za kilka miesięcy znów staniemy ramie w ramie na polskich parkietach - pocieszał go Zatorski
- ej chłopaki mówią o nas w telewizji !!!!!! - krzyknął Bąku, a wszystkie głowy jednocześnie odwróciły się w stronę plazmy wiszącej na ścianie. 
- w tym sezonie PGE Skra Bełchatów wygrała wszystko co było do wygrania. Wielokrotnie pokonali najlepsze z Polskich klubów. W drodze do finałów Ligii Mistrzów nie zatrzymały ich nawet rosyjskie kluby, takie jak Dynamo Moskwa i Zenit Kazań, z którym Bełchatowianie, po pełnym zwrotów akcji meczu wygrali, zdobywając złoto. Nasze Pszczółki pokazały na co je stać. W całym zakończonym już sezonie, wspólnie zgromadzili kilkadziesiąt statuetek dla Najbardziej Wartościowych Zawodników. Niespodziewane transfery, które tak bardzo zszokowały siatkarską część Polski okazały się trafnymi decyzjami, które tylko umocniły potęgę bełchatowskiej drużyny. Teraz pozostaje nam tylko pogratulować Mistrzom i życzyć równie udanego przyszłego sezonu. Z Łodzi, mówiła dla was Adelajda Zatorska. 
- Zatorskaaa!? - zdziwił się libero - nie wiedziałem, że któraś z moich ciotek pracuje w telewizji. 
- Pawełku, nie pomyślałeś, że to może być po prostu zbieżność nazwisk ?  -  rzuciłam siadając na mariuszowych kolanach z kolorowym drinkiem w dłoni. 
- nie napisali : zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa - zapierał się Zati
- jedno proste pytanie, które wszystko załatwi - wtrącił się Winiarski - czy któraś z twoich ciotek ma na imię Adelajda ? 
- czekaj niech pomyśle - libero zaczął gładzić się po brodzie - Kunegunda, Wiesława, Zofia, Teodora, Stanisława, Truda, Mieczysława, a nie sorry, to babcia..
- Zati oszczędź... - westchnął Kłosu - przeglądałem twoje drzewo genealogiczne i żadnej Adelajdy tam nie było. 
- więc to tylko zbieżność nazwiska - podsumowałam - a teraz patrzcie pokazują urywki waszego meczu. 
I znów głowy wszystkich zebranych zwróciły się w stronę telewizora. 
- Zati tu się nie popisałeś. Spóźniłeś start - informował pan widzę wszystkie błędy Pliński - Kooistra za późno skoczyłeś. A ty Wlazły, jak mogłeś popsuć tą zagrywkę?!
- zamknijcie mu tą jadaczkę, bo mi głowa pęknie - nieoczekiwanie spod stołu wyłonił się Dante 
- ooo, a my myśleliśmy, że się gdzieś zmyłeś - zaśmiał się Bąku 
- słabą masz głowę Italiano - skwitował Woicki, a Bonifante znów zniknął za czerwonym obrusem
- a wracając do Ciebie, nasz drogi kapitanie - Daniel wskazał palcem na Mariusza - tłumacz nam się, dlaczego zepsułeś tą zagrywkę!
- po prostu zapatrzyłem się - Wlazły szeroko się uśmiechnął
- naaa?  -  kontynuował środkowy
- na Olusie - odparł gładząc ręką moje plecy
- dzięki... najlepiej zgonić wszystko na biedną Aleksandrę - wygięłam usta w podkówkę. 
- co chcecie od mojej zacnej i pięknej osoby ?  - o tak samouwielbienie pijanego Alka, który właśnie wrócił z toalety, gdzie pewnie stał i przeglądał się w lustrze.. to jest coś!
- Od Ciebie Aleksandarze nic. Ale od Aleksandry, tak i to dużo... - komisarz Plina zmrużył oczy.
- jakie wy macie podobne imiona ! - zauważył serbski przyjmujący
- Cupko, wyskoczyłeś niczym Filip z Konopi - zaśmiała się Dagmara
- że co? nie rozumiem ? - Konstantin zmarszczył czoło i przez następny kwadrans zastanawiał się nas słowami Winiarówny. 
- dobra, bo zgubiłem rytma.. - mruknął Daniel - na czym my skończyliśmy ?
- właśnie mówiłeś jak bardzo lubisz Olę - odpowiedziała Marta - a teraz choć kochanie, bo ty już chyba za dużo wypiłeś..
- słonko, ale impreza nadal trwa. popatrz jak świetnie się bawię.
Pliński wstał i zaczął wywijać bioderkami w rytm lecącej z głośników muzyki. Jednym ruchem porwał stojącą nieopodal Angelikę i ruszył z nią w tany po korytarzu willi Winiarskich. Marta nie ustępowała i zabrała męża na górę, gdzie zamknęła go w sypialni wskazanej przez Dagę, a sama wróciła do nas na dół. 
Zabawa zaczęła się rozkręcać i wszyscy ruszyli na salonowy parkiet. Chłopaki przesunęli skórzaną kanapę i fotele w kąt, przez co miejsce do tańca zrobiło się coraz więcej. Jako pierwszego do tańca wyciągnęłam Jerzyka, odrywając go od pasjonującej rozmowy z Kłosem. Winiarski rozkręcał się jako DJ puszczając ze swojego laptopa coraz to większe hity. Tak więc bawiliśmy się między innymi przy piosenkach ABBY,Modern Talking i U2, a gdy tylko Michał zobaczył, że Mariusz zmierza w moim kierunku, puścił jakiegoś wolnego smęta, po czym udał się do swojej żony. Wtuliłam się w mojego siatkarza i zaczęliśmy kołysać się do rytmu. Młodsi z zawodników Skry w tym samym czasie ostro wymieniali zdania na temat kształtów i najlepszych smaków chipsów. Rozejrzałam się po przestronnym salonie w celu odnalezienia Angeliki, która ku mojemu zaskoczeniu tańczyła "przytulańca" z Atanasijevićem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i oparłam swoją głowę o mariuszowe ramię. W duchu dziękowałam sobie, że zabrałam z domu szpilki, przynajmniej nie nabawię się kompleksu niższości przy tak wysokim towarzystwie.
- wznieśmy toast za zwycięstwo ! - ogłosił dumnie Winiarski podnosząc kieliszek z przeźroczystym alkoholem do góry. 
- i za sukcesy w następnym sezonie - dodał Mariusz.
Wszyscy momentalnie opróżnili swoje kieliszki i wrócili do uprzednich zajęć, czyli tańców, śpiewek i pogaduszek na różne tematy. Przysiadłam się do stołu, gdzie swoje dyskusje na temat chipsów prowadziła przyszłość bełchatowskiego klubu.
- czołem młodzieży - przywitałam się siadając na krzesełku - jak się bawicie ?
- a powiem Ci, ze to jest najlepsza impreza ever - Muzaj obdarował się przepięknym uśmiechem
- no bo jedyna - zaśmiał się Zugaj klepiąc Maćka po plecach, także spożywany właśnie przez niego wypiekany, ziemniaczany krążek utknął mu w gardle.
- jacy wy jesteście niekrzesani - podsumowałam
- niech pani lepiej spojrzy na tamtych tam - Maćkowiak wskazał na wariujących na parkiecie Serbów
- po pierwsze nie pani, tylko Ola. Przecież jesteśmy jedną wielką bełchatowską rodzinką. A po drugie naukowcy wymienili im mózgi, wiecie stali się świnkami doświadczalnymi. Serbscy naukowcy chcieli sprawdzić czy mózgi kaczek będę mogły normalnie funkcjonować w ciele człowieka.
- kto jest świnką morską ? - do rozmowy przyłączył się Wlazły, który usadowił swoje cztery litery na krzesełku obok mnie - a i panowie nie radzę jej podrywać. Ona jest moja - na potwierdzenie tych słów ujął moją twarz w dłonie i namiętnie pocałował. 
- jasna sprawa, kapitanie - odpowiedzieli niemalże chórem
- no mam nadzieję. 
Nieoczekiwanie przez cały dom przeszedł głośny, charakterystyczny dzwonek do drzwi.
- oby to tylko nie była policja - jęknął Winiarski i z sercem w gardle poszedł otworzyć. 

piątek, 25 stycznia 2013

36.

Przez następne kilka dni robiliśmy praktycznie to samo. Budziliśmy się, jedliśmy śniadanie, Mariusz jechał na trening, a ja z Arkiem do restauracji. Czasem Daga przywoziła Oliwiera i dzieciaki razem się bawiły w naszym gabinecie. Popołudniu wracaliśmy do domu, wychodziliśmy na spacery albo bawiliśmy się w domu. Wieczorami po kolacji i wieczorynce usypialiśmy Małego, po czym we dwoje zalegaliśmy na kanapie przed telewizorem. Wyjątkiem był dzień wielkiego meczu - Finału Ligi Mistrzów. Ranem Wlazły miał niezłego stresa. Chodził jak na szpilkach i ciągle się denerwował. Przed dziesiątą zebrał torbę treningową i pojechał do bełchatowskiej Energii, a stamtąd do Łodzi. Razem z Arkiem zaczęłam przygotowania. Znalazłam w szafie koszulki w barwach Skry oczywiście z nazwiskiem naszego Mariuszka. W szufladzie znalazłam czółka pszczółki i założyłam Małemu na głowę. W międzyczasie zrobiłam frytki i zaraz po zjedzeniu ich pojechaliśmy do łódzkiej hali. Na miejscu spotkaliśmy już Winiarskich oraz Angelikę i Jerzyka.
- kope lat panie Janowicz - przytuliłam tenisowe odkrycie roku.
- Ola ten pan jest siatkazem jak tatuś? - dopytywał Arek
- nie słońce. Ten pan gra w tenisa - poczochrałam jego blond włoski.
Dzieciaki szybko pobiegły na sale, ale tam nie odnalazły swoich ojców.
- mamo my chcemy iść do szatni bo tam są taty - prosił Oli
- nie mówi się taty kochanie, tylko tatusiowie - Dagmara poprawiła syna - usiadźmy na trybunach i poczekajmy. Zmęczona jestem.
- a możemy iść z ciocią Olą? - nalegał Winiar Junior.
- chodźcie chłopcy - chwyciłam ich za ręce i zaprowadziłam do tych ich "tatów".
Zapukałam do drzwi szatni i słysząc zgodę na wejście wbiłam z chłopcami do środka. Dzieciaki od razu poleciały do swoich tatusiów. Stanęłam przy drzwiach i wzrokiem ogarniałam straszny bałagan który panował w pomieszczeniu. Wszelakiego rodzaju spodenki, koszulki, skarpetki i dezodoranty porozrzucane były po całej szatni. Ale czemu tu się dziwić jak panoszy się tutaj stado olbrzymów.
- ja powiem wam tylko tyle: jak przegracie to możecie zapomnieć o imprezie. A ty Mariuszku nie licz na obiadki - przestrzegłam ich
- uhuhu. Wlazły chyba musisz skopać tyłki tym Ruskom - naśmiewał się Pliński
- Wlazły nie martw się pomożemy Ci z tymi obiadami. Bąku całkiem nieźle gotuje - Zati poklepał Mańka po plecach.
- Paweł sądzisz że przegramy?! - Winiar zrobił minę mówiącą 'a kysz  szatanie'
Mariusz i Michał odprowadzili nas za sale gdzie zbierało się już coraz więcej kibiców.
- Oluś skarbie ty żartowałaś z tymi obiadami, prawda? - Mario przyparł mnie do barierki
- nie, kochany. Macie mi to wygrać bo inaczej obiadki gotujesz sobie sam.
- to jest szantaż - oburzył się
- no co ty nie powiesz - zaśmiałam się i pocałowałam go.
Szybko wypchnęłam go na boisko bo reszta drużyny już zaczynała rozgrzewkę. 
Usiadłam obok Dagi, a Arka poradziłam na krzesełku obok. Za Młodym siedziało rodzeństwo Janowiczów. Wyjęłam z torby sok i paluszki i podałam je Juniorowi. Oczywiście dzieciaki bardzo krótko grzały swoje krzesełka, bo równo z pierwszym gwizdkiem podbiegli pod bandy reklamowe by jeszcze lepiej dopingować drużynę swoich ojców. Razem z nimi były również inne siatkarskie dzieciaki Skry.
- myślisz że wygrają? - zagaiła Dagmara.
- wierzę w nich całym sercem. I jako 'nie znawca' siatkówki uważam że mają szansę.
Rozpocząć się najważniejszy mecz sezonu. Zespoły szły łeb w łeb. Pierwszy set padł łupem miejscowego zespołu. W drugim już nie było tak kolorowo i w końcówce partii lepsi okazali się siatkarze z Kazania. Trener Nawrocki na trzeciego seta dokonał jednej zmiany. Bonifante wszedł na boisko zamiast Woickiego. W międzyczasie dzieciaki wróciły na swoje miejsca. Trzeciego seta wygrali Bełchatowianie i to oni byli bliżej do zwycięstwa. Jest takie powodzenie że Głupi ma zawsze szczęście. Tym razem głupcami okazali się Rosjanie i doprowadzili do wyrównania. Zapowiadał się bardzo emocjonujący tie-break
- wygrają - powiedział triumfalnie Arek
- skąd masz taką pewność. Na moje oko Zenit ma większe szansę - spierał się z nim Jerzyk
- pan się nie zna. Pan jest tenisistą. A tu się liczy logika - tłumaczył Oliwier - pierwszega seta wygraliśmy, drugiego przegraliśmy, trzeciego wygraliśmy, czwartego przegraliśmy, więc piątego musimy wygrać.
- podoba mi się twój tok myślenia. Będą z Ciebie ludzie - pochwalił małego Winiarskiego.
Tak jak wszyscy to podejrzewali to był zacięty set. Gdy tylko Skra wyszła na dwu punktowe prowadzenie Rosjanie włączali turbo doładowanie i odrabiali straty.
Piłka meczowa dla Skry. Cała hala wstała ze swoich miejsc i zdzierając sobie gardła dopingowała swoją drużynę. Na zagrywce nie kto inny jak Wlazły. Zamknęłam oczy i modliłam się aby piłka przeszła ponad siatką. Niestety moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Na tablicy pojawił się wynik 16:16 a na zagrywce Matthew Anderson. I as serwisowy, na nasze nieszczęście. Siatkarze Zenitu podbudowani udaną zagrywką cieszą się z piłki meczowej. Znów na linii końcówek staje Amerykanin. Mocna zagrywka ale to nic dla naszego wspaniałego Zatorkiego. Perfekcyjnie przyjmuje, a Dante wystawia na środek do Plińskiego. I Skra doprowadza do remisu. Hala zmienia się w istny ul, a pszczółkowi kibice jak zwykle do końca wierzą w zwycięstwo swoje ulubionego klubu. Władimir Alekno poprosił o przerwę dla swoj drużyny. Na trybunach rozbrzmiewa piosenka zespołu Lady Pank "Zawsze tam gdzie ty". Zmotywowane Skrzaty wyszły na boisko. Na zagrywkę poszedł Daniel, który w poprzedniej akcji wyrwał swoją drużynę z goryczy porażki. Poodbijał kilka razy piłką o parkiet, po czym wprowadził ją do gry. Rosyjski libero z trudem przyjął zagrywkę naszego środkowego i Zenit oddał piłkę za darmo. Mikasa jak po sznurku od Wlazłego przez Dantego doszła do Winiarskiego, dzięki któremu Skra ma kolejną piłkę meczową. I znów kibice na stojąco krzyczą "OSTATNI!! OSTATNI!!" a Daniel znów z pokerową miną ustawia się na linii dziewiątego metra. Serca wszystkich kibiców zamarły. Na sali doszło zapewne do kilku tysięcy zawałów. Serwis Pliny wyraźnie autowy, ale na nasze szczęście w ostatniej chwili Anderson postanowił ją przyjąć. Rozgrywający wystawił ją na środek do Davida Lee ale tam czekał już Kooistra, który skutecznie zablokował amerykańskiego środkowego. Cały Bełchatów i cała Łódź oszalała. Nasza Skra wygrała Ligę Mistrzów. Na boisku pojawiło się konfetti. Nawet nie wiem kiedy Arek zaczął ciągnąć mnie za rękę w stronę boiska. Bez problemu dostaliśmy się do świętujących siatkarzy. Wlazły od razu nas zauważył i wziął syna na ręce.
- to co z tym obiadem ? - wyszczerzył się gdy tylko oderwał się od moich ust.
- za tą popsutą zagrywkę powinnaś go z domu wyrzucić - zaśmiał się przechodzący obok Cupko
- pomyśle nad tym.
Mariusz jeszcze raz musnął moje usta, po czym postawił Arka na parkiecie i chwytając go za rękę podszedł do siatki aby podziękować za mecz drużynie z Kazania. Obsługa szybko rozłożyła podest dla zwycięzców. Wzięłam Małego na bok i z dumną obserwowaliśmy jak na szyjach naszych siatkarzy zawisają złote medale. Później w ręce Wlazłego trafił puchar, jeszcze większy od tego z zeszłego tygodnia. Kibice bez przerwy dziękowali swojej drużynie. Na sali pojawili się również rodzice Mariusza, którzy na sam koniec zabrali Arka do mieszkania. Mały niechętnie pojechał z dziadkami. A my zaczęliśmy cało nocne świętowanie. Winiarski dopakował Oliwiera do Wlazłych Seniorów, więc miał wolną chatę.
- dziś świętujemy u mnie ! - wydarł się Michał oblewając swoją głowę szampanem.
Skrzaty porozdawali autografy i wykonali ćwiczenia po meczowe po czym zniknęli za drzwiami szatni. Przemknęłyśmy się z Dagmarą i innymi bełchatowskimi partnerkami do ich prywatnego kąciku. Ale z każdą sekundą żałowałam tej decyzji. Chłopaki oszaleli i zaczęli rozbierać się na środku pomieszczenia. Razem z Winiarską opuściliśmy tą przepełnioną "erotyką" szatnie. Pozwoliłam sobie zabrać mariuszowy samochód z parkingu i pojechaliśmy do Bełchatowa przygotować after party. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu i zakupiliśmy hektolitry alkoholu i mnóstwo chipsów, paluszków i innych przekąsek. Zamówiliśmy jeszcze pizzę. Zanim pszczółkowy autokar dojechał do willi Winiarskich wszystko było przygotowane, więc nocne świętowanie czas zacząć.

środa, 23 stycznia 2013

35.

Atanasijević prawdopodobnie kłócił się w towarzyszem. Mocno gestykulował rękami, aż w końcu ich rozmowa przerodziła się w bójkę. Mariusz postanowił wkroczyć do akcji. Szybko rozdzielił chłopaków. Wrócił z Aleksem do nas, a drugi z mężczyzn błyskawicznie się ulotnił.
- Mario dzięki. Nie wiem czy bym sobie bez Ciebie poradził. Jeszcze raz dzięki. Będę już leciał do siebie.
- Aleks idziesz z nami do domu - przerwałam mu - krwawisz
Z torebki wyjęłam chusteczki higieniczne i delikatnie otarłam zakrwawione czoło siatkarza. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę mańkowego mieszkania. Gdy tylko przekroczyliśmy jego próg wysłaliśmy Arka do jego pokoju, dając mu jedną z jego kolorowanek do zabawy. Wyjęłam z szafki apteczkę i wodą utlenioną przemyłam czoło Serba, po czym na ranę nakleiłam biały plaster.
- Aleks najlepiej byłoby jakbyś zgłosił się na izbę przyjęć do szpitala - poleciłam mu - nie wiem czy nie potrzebne będzie szycie.
- nie, nie trzeba. Poradzę sobie. Dzięki za pomoc - siatkarz zaczął zbierać się do wyjścia
- zaczekaj - zatrzymał go Wlazły - możesz mi powiedzieć o co wam poszło?
- o nic - próbował się wymigać od odpowiedzi
- Aleks, jestem twoim kumplem i kapitanem drużyny. Możesz, a nawet powinieneś mi powiedzieć.
Atanasijević głośno wypuścił powietrze z ust i usiadł na krześle przy kuchennej wyspie. Postawiłam na blacie trzy szklanki z zimnym sokiem pomarańczowym. Aleksandar próbował zebrać myśli. Bawił się kubkiem i wiercił na krześle jak małe dziecko.
- Aleks! Cholera jasna! Co się dzieje?! - krzyknęłam tak głośno, aż Arek wyjrzał z pokoju, ale Mariusz ruchem ręki kazał mu tam z powrotem wrócić.
- Jakiś czas temu miałem dziewczynę. Polkę. Mieszkała w Łodzi. Naprawdę było nam ze sobą dobrze. Dopiero nie pokłóciliśmy się o to że mam dla niej coraz mniej czasu. Była zazdrosna o to że fanki chciały zrobić sobie ze mną zdjęcie. Zerwaliśmy. A dziś ponad pół roku po naszym rozstaniu pojawił się jej brat i chciał mi wmówić że Justyna urodziła wczoraj moje dziecko. Ale to jeszcze nie koniec. Wiecie co jest najlepsze? Najlepsze jest to że Ja w ogóle z nią nie spałem.
- ma tupet dziewczyna! - skwitowałam
- najlepszym rozwiązaniem jest rozmowa z tą dziewczyną - polecił mu Mariusz - jeżeli nadal się będzie upierała przy swoim to zróbcie test na ojcostwo.
- dzięki Maniek. Jesteś wielki - Aleks uścisnął dłoń kolegi - ty również Olu.
Pocałował mnie w policzek. Z mieszkania wypuściliśmy go dopiero gdy byliśmy pewni że pójdzie do lekarza. Poszliśmy to arkowego pokoju gdzie wspólnie bawiliśmy się resorakami. To znaczy chłopaki się bawili bo ja układałam ubrania Małego. Później ustawiłam jeszcze pranie i zrobiłam kanapki. Wspólnie zjedliśmy kolację i obejrzeliśmy wieczorynkę.
- GUMISIE ! - krzyknął Mariusz i zaczął przepychać się z synem o miejsce na kanapie.
- ale tatoo - jęknął Arek, gdy Wlazły senior rozłożył się na całej sofie - Olaa zlób coś. Weź sobie tate, czy coś i daj mi jeszcze te ciasteczka.
- a magiczne słowo? - wtrącił mu Mario
- ploosse - złożył dłonie jak do modlitwy.
Wyjęłam z szafki pudełko z wypiekami i podałam je blondynkowi. Podniosłam z kanapy Mariusza i zaciągnęłam go do kuchni.
- a ty złotko pozmywasz - podałam mu gąbkę i płyn do naczyń.
Wyszłam z kuchni i udałam się do salonu. Usiadłam obok Arka, który natychmiast położył swoją głowę na moje kolana. Delikatwgd gładziłam jego blond czuprynkę. Czułam się na prawdę związana z tym dzieciakiem. Tak jakby on był moim prawdziwym synem. Na prawdę kochałam tego malca i jego ojca. Zaczęłam zastanawiać się jakby to było gdybym była w ciąży. Jak wyglądałby poród i czy rodzicie w końcu zaakceptują mój związek z Mariuszem.
W końcu bajka się skończyła, a siatkarz zakończył zmywanie.
- Młody idziemy się kąpać a potem spać.
- ale tatoo ja jesce nie widziałem twojego medalu - mruczał Arek robiąc wszystko aby przedłużyć swój dzień.
- Oluś skarbie, gdzie jest mój medal? - zawołał Maniek wywracając sypialnie do góry nogami.
- czarna torba z Adidasa. Boczna kieszeń.
- skąd wiedziałaś ? - spytał wracjąc już do salonu ze złotym krążkiem w dłoni
- sama go tam schowałam, bo ty prawie zapomniałeś go z hotelu - westchnęłam układając poduszki na kanapie.
Arek przez następne pół godziny szalał po domu z medalem na szyi. W końcu sam przyznał że jest już zmęczony ale spać pójdzie tylko ze mną. Nalałam wody do wanny i wlałam lawendowy płyn do kąpieli. Z szuflady wyjęłam żółtą gumową kaczuszkę i plastikową łódkę. Jak szaleć to na maxa. Pomogłam rozebrać się Małemu i włożyłam go do wanny. Gdy tylko Arek wyczuł wodę zaczął mnie chlapać. Kucnęłam  przy wannie i bawiłam się pianą kątem oka obserwując bawiącego się kaczuszką blondynka.
- z tego co wiem to Arek miał się kąpać a nie Ola - zaśmiał się Mariusz opierając się o framugę łazienkowych drzwi.
- jak się masz śmiać to lepiej wyjdź. W przeciwnym razie skończysz tak jak ja, kochanie.
Przybliłam z Wlazłym Juniorem piątkę, a Maniek wyszedł z pomieszczenia.
- Ola, a ty teraz będziesz moją mamusią? I wyjdziesz za mąż za tate?
- zobaczymy jak to się ułoży - odpowiedziałam i zaczęłam myć Małemu plecy - a chciałbyś ?
- tak.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Cieszę się że Arek mnie zaakceptował. Owinęłam go bawełnianym ręcznikiem i wypuściłam wodę z wanny, po czym zaniósłam Małego do jego pokoju i ubrałam go w piżamkę. Dokładnie opatuliłam go kołdrą i przeczytałam jego ulubioną bajkę o Kubusiu Puchatku. Gdy upewniłam się że usnął cichutko wyszłam z pokoju. Posprzątałam łazienkę i dołączyłam do Mariusza oglądającgo telewizję.
- o widzę że przerzuciłeś się na lekką zdrową żywność. Jakaś dieta? - zapytałam widząc jak Wlazły zajada się waflami ryżowymi. Ten się tylko wyszczerzył i podsunął mi pod nos słoików nutelli.
Pokiwałam z politowamiem głową i usiadłam obok siatkarza. Wtuliłam się w jego tors i napawałam wonią jego perfum.
- kocham Cię - wyszeptał i mocniej mnie objął.
- ja ciebie też Mariuszku, ja Ciebie też - westchnęłam.

******
Dzisiaj taki jakiś nijaki . 

czwartek, 17 stycznia 2013

34.

Następnego dnia pojechałam do Wielunia odebrać Arka. Mariusz w tym czasie wypacał siódme poty na siłowni. Nawrocki ich nie oszczędzał, w końcu w przyszłym tygodniu Bełchatowianie grają w finale Ligi Mistrzów i mają bardzo duże szanse aby pokonać rosyjski Zenit Kazań. 
Zaparkowałam moją Skodę na podjeździe domu Wlazłych. Zasutkałam do drzwi, które od razu otworzyła mi przemiła pani Basia.
- Ola już przyjechałaś? Wchodź dziecino. Arek bawi się z Kaziem i Britem w ogrodzie.
Mama Mariusza zaprowadziła mnie na tyły posesji, a gdy tylko mały blondynek mnie zobaczył, rzucił się na mnie i zaczął przytulać, jakbym była najwspanialszym pluszakiem na świecie.
- wracamy już do domu? - zapytał gdy Barbara częstowała nas ciasteczkami własnej roboty.
Arek zaciągnął mnie po schodach na górę do starego pokoju Mańka. Jego kwatera praktycznie nie zmieniła się od gimnazjalnych lat. Łóżko, szafa, biurko i tony komiksów. Arek pokazał mi każdy kąt sypialni, a potem pomogłam mu się spakować. Zeszliśmy na dół, gdzie od razu zaatakowała nas pani Basia.
- Olu, a upieczemy takie ciastecka jak babcia? - Mały popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- musiałabym wziąć od babci przepis - uśmiechnęłam się, a Barbara jak strzała pobiegła do kuchni i również szybko wróciła z zapisaną kartką.

- dbaj tam o nich - poleciła mi, gdy żegnaliśmy się przy drzwiach.
- obiecuje - uniosłam kąciki ust do góry i przytuliłam się do mhh.. przyszłej teściowej ? Może i tak.
Dziadkowie uściskali również Arkadiusza. Wsadziłam Młodego na tylne siedzenie i dokładnie zapięłam w foteliku.
- Oluś pojedziemy do taty ? - spytał lekko się przeciągając
- obawiam się że nie. Muszę jeszcze wstąpić do restauracji po drodze - spojrzałam w lusterko i delikatnie uśmiechnęłam się do Blondynka.
- a wies że bardzo fajnie jest mieć taką restaurację.
- czemu tak uważasz?
- bo możes sobie jeść kiedy chces i ile chces i nie musisz płacić - zaśmiał się tym swoim melodyjnym, pełnym spokoju i radości, dziecięcym śmiechem.
- w sumie to masz rację.
- a upieczemy ciasteczka?
- jasne. Tylko będziemy musieli wstąpić do sklepu po składniki.

Zaparkowałam przed Inspiracją i razem z Arkiem weszłam do środka. Mały trochę zgłodniał, więc szef kuchni specjalnie dla niego przygotował porcję frytek. Podpisałam wszystkie papiery i sprawdziłam zamówienia. Jak ja lubie być właścicielką. O wiele gorzej ma Bartek, który pełni rolę menadżera. Ale przecież sam chciał.
Później znów załadowaliśmy się do Skody i bardzo szybko ją opuściliśmy na sklepowymi parkingu. Weszliśmy do supermarketu i zaczęliśmy buszowanie między zapełnionymi wszelkimi produktami półkami. Wsadziłam Arka do metalowego sklepowegw wózka i przemierzaliśmy Auchanowskie alejki. W końcu z całym wózkiem stanęliśmy przy kasie.
- Ola patrz tam stoi moja mama - Młody wskazał na postać Pauliny stojącej w kolejce do kasy obok.
Była żona Mariusza od razu nas zauważyła i posłała w naszym kierunku promienny uśmiech.
Zapłaciliśmy za zakupy po czym na parkingu spotkaliśmy się z Pauliną. Arek stęsknił się za rodzicielką więc zaprosiłam ją do nas. Trochę się wahała ale ostatecznie przyjęła propozycje.

- Ola, a mama będzie mogła upiec z nami ciasteczka ? - spytał gdy wszyscy znaleźliśmy się już w mieszkaniu.
- jeżeli będzie chciała - odpowiedziałam rozpakowując zakupy - napije się pani czegoś ?
- jaka pani? Przecież jesteśmy w pewnym znaczeniu rodziną. Paulina jestem - podała mi dłoń
- Aleksandra - uścisnęłam jej dłoń

Nalałam do trzech szklanek soku pomarańczowego wstawiając dw jednej specjalnie dla Arka - kolorową słomkę.
Przygotowałam wszystkie składniki i razem z Małym i Pauliną zaczęliśmy przygotowywać sławne ciasteczka pani Wlazły.
Jakież było zdziwienie Mariuszj gdy zobaczył swoją byłą żonę krzątającą się po jego kuchni. Arek błyskawicznie znalazł się w objęciach taty i zaczął tłumaczyć mu skąd jego mama wzięła się w mieszkaniu. Następnie siatkarze podszedł do mnie i delikatnie musnął mój policzek. Za pewne z chęcią by mnie przytulił gdybym nie miała rąk w cieście.
- Mariusz jeżeli już tutaj jestem to chciałabym z tobą porozmawiać - Paulina zwróciła się do byłego męża, a ten gestem ręki wskazał jej kanapę w salonie.
Nie chciałam im ani przeszkadzać ani ich podsłuchiwać więc razem z Arkiem dokończyłam pieczenie ciasteczek.
- Ja już się będę zbierała - oznajmiła Paula, po czym pożegnała się z synem i opuściła mieszkanie.
Mariusz odetchnął z ulgą i przytulił mnie od tyłu. Przy okazji wizyty byłej żony ustalili jej odwiedziny z synem. Miała go wziąć na dwa tygodnie w wakacje. Arek pałak entuzjazmem i już nie mógł doczekać się wyjazdu z mamą.
- Ola długo jeszcze te ciastka ? - dopytywał się co chwilę mały blondynek.
- zaraz sprawdze.
Z pobieżnych oględzin stwierdziłam że ciastka są już gotowe więc nałożyłam kuchenne rękawice i wyjęłam całą blachę wypieków. Arek przez następne pół godziny czekał przy kuchennym blacie aż ciasteczka wystygną. Siedział bez ruchu i jakby zahipnotyzowany wpatrywał się w talerz słodkości.
- tatoo już ? - błagałnym wzrokiem spojrzał na Mańka.
- już możesz - westchnął bez emocji. Ale zaraz pobiegł do kuchni i jako pierwszy rzucił się na wypieki.
- Ola te ciastka są lepsze niż babci - zachwalał Arek
- popieram - dodał Mariusz i mocno mnie przytulił.
- pójdziemy na spacelek? - zaproponował Młody - tylko Ola weź te ciasteczka bo po drodze zgłodnieje.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową ale przystałam na propozycje Wlazłego Juniora. Wpakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy łącznie z aparatem, który niestety nie długo się tam nabył, bo siatkarz szybko go przejął.
- fotograf się znalazł - mruknęłam pod nosem
- a żebyś wiedziała. A teraz uśmiech proszę - błysnął mi fleszem po oczach.
- kochanie chociaż lampę wyłącz - klepnęłam go po policzku i chwytając Arka za rękę wyszliśmy z mieszkania.
Przespacerowaliśmy się nad staw. Maniek oczywiście rozdał kilka, a nawet kilkadziesiąt autografów.
- myślałam że już cały Bełchatów na twój autograf, a jednak się myliłam - zaśmiałam się pod nosem obejmując w pasie pszczółkowego kapitana.
- no widzisz jestem tak rozchwytywany że ludzie chcąc mieć po kilka moich autografów - odwzajemnił mój uścisk i ucałował moją skroń.
Usiedliśmy na ławeczce przy zbiorniku wodnym i obserwowaliśmy jak Arek karmi moimi wypiekami kaczki i łabędzie.
- Stęskniłem się za tobą. Za twoją bliskością, ciepłem twojego ciała.
- Mariuszku kochanie i tak wiem o co ci chodzi - zaśmiałam się.
- fajnie że się zgadzasz - objął mnie ramieniem.
- patrzcie wujek Aleks kłóci się z jakimś panem - Arek podbiegł do nas i wskazał na dwie postacie w oddali.

sobota, 12 stycznia 2013

33.

- ja od oknaaaa ! - krzyknął Wlazły i czym prędzej pobiegł na przedostatnią dwójkę.
Powoli weszłam do autobusu obładowana torbą z laptopem i zajęłam 'zajęte' przez Mariusz miejsce. Usiadłam obok niego i włączyłam laptopa.
Nawrocki sprawdził obecność, przy czym okazało się, że nie ma Aleksandara i Konstantina. Piętnaście minut później Serbowie dotarli do nas obładowani torbami z pamiątkami. mijając trenera promiennie się do niego uśmiechnęli szczerząc przy tym swoje białe ząbki.
- podzielicie się z nami ? - rzucił winiarski przeglądając nowe nabytki swoich kolegów.
- taa jasne, już się robi - mruknął Aleks i dał Michałowi breloczek z logiem Asseco Resovii Rzeszów na jedne stronie, a na odwrocie herbem miasta Rzeszów.
- dzięki, nie trzeba było ! - pisnął uradowany przyjmujący i zaczął zachwycać się prezentem jak małe dziecko, co chwilę podstawiając go Dadze pod nos - przypnę sobie do kluczy.
- Tak, to na prawdę świetny pomysł. Siatkarz Skry będzie miał gadżet swojego największego wroga na siatkarskim parkiecie - zaśmiał się Wlazły.
- zazdrościsz bo ty nie dostałeś ! - Michał wytknął język w kierunku swojego przyjaciela.
- dostałem. Może nie od Aleksa, ale dostałem - Mario cwaniacko się uśmiechnął i pocałował mnie w policzek.
Zawodnicy skomentowali to salwą śmiechu i na szczęście temat się urwał.
- treneeerzeee ! - krzyknął nagle Kooistra - a wziął trener puchaaar ?!
Serca wszystkich zamarły. Właśnie minęliśmy tabliczkę informującą, że wyjechaliśmy z Rzeszowa. Kierowca w mgnieniu oka zawrócił autobus i wróciliśmy do centrum miasta, gdzie trener w swoim hotelowym pokoju zostawił puchar.

Wlazły wyleciał z autobusu, jako iż biegał szybciej niż ktokolwiek ze sztabu szkoleniowego. Po dziesięciu minutach wyszedł z budynku z wczorajszą zdobyczą.
- nie było łatwo, ale wiecie, ma się ten urok osobisty - zaśmiał się i oddał puchar domagającemu się tego Zatiemu.
Paweł mocno przytulił statuetkę do swojego ciała, mówiąc przy tym coś w stylu "już spokojnie, ze mną jesteś bezpieczny". Wszyscy zmierzyli go wzrokiem, a ten tylko wyszczerzył swoje kły i oddał puchar siedzącemu nieopodal Kłosowi.
Wpuściłam Mariusza na siedzenie 'od okna' i zaczęłam przeglądać plotkarskie portale internetowe.
- Jezuuuuu - jęknęłam - nasze zdjęcie jest już wszędzie.
- muszę wam powiedzieć, że bardzo ładnie wyszliście - nad naszymi głowami pojawiła się łepetyna Plińskiego.
- co tam macie ? - jak na zawołanie koło nas pojawił się zaciekawiony Winiarski - a mówiłem, ze tak będzie - zaśmiał się - a ty wtedy powiedziałeś "pieprzyć to" - Michał zaczął parodiować swojego kumpla.
- Winiar idź już ! - popchnęłam go w stronę Dagmary.
Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na wolne siedzenie obok. Ze smutkiem spojrzałam na Mariusza, po czym wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Olka, przecież wiesz, że kiedyś to musiało się stać - wyszeptał gładząc dłonią moje włosy - musisz się z tym pogodzić, teraz już nie będziesz taka anonimowa.
- a jeżeli oni dotrą do moich rodziców. Oni są przecież przeciwni naszemu związkowi. Mogą zniszczyć twoją karierę. Mogą...
- Nie przejmuj się tym. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - Wlazły mocniej objął mnie ramieniem.

Podróż minęła bardzo szybko. Chłopaki ciągle tryskali dobrą energią i cieszyli się z wczorajszego zwycięstwa. Co chwilę, przez autokar przechodziła salwa śmiechu. Winiar sypał żartami jak poeta rymami, Alek, Kostek i Wytze próbowali podszkolić się w języki polskim i nawet mi poprawił się humor.

Pod bełchatowską Energią czekali już kibice. Z wielkim entuzjazmem przywitali miejscową drużynę. Siatkarze długo rozdawali autografy i pozowali do zdjęć. Później udali się do budynku na konferencję prasową.
Usiadłam na plastikowym krzesełku przy drzwiach do pomieszczenia, w którym chłopaki udzielali wywiadów.
Minuty mijały. Po godzinie drzwi uchyliły się i wyłoniły się zza nich sylwetki kilku dziennikarzy. Odeszli kilka kroków ode mnie o dogłębnie o czymś dyskutowali.
- przepraszam, pani Aleksandra Pawlińska ? - zapytała niepewnie jedyna w tamtym gronie kobieta. Skinęłam głową na znak potwierdzenia jej słów - Malwina Ziber, "Przegląd Sportowy", mogłabym przeprowadzić z panią wywiad?
- nie wiem czy to dobry pomysł - próbowałam się jakoś wymigać, ale nie mogłam znaleźć odpowiednio mocnego argumentu.
- zapewniam panią, to będzie tylko kilka pytań - nalegała kobieta. Niepewnie się zgodziłam, a pani Malwina włączyła swój dyktafon - jakie stosunki łączą panią z kapitanem Skry Mariuszem Wlazłym?
Zamarłam. Ciekawe co to w ogóle ją interesuje. Kolejna dziennikarka szukająca sensacji, która zrobiłaby wszystko aby jej artykuł został opublikowany. Już miałam jej wygarnąć, ale w porę ugryzłam się w język. Wdanie się w pyskówkę z tą kobietą na pewno nie skończyłaby się ani dla mnie, ani dla Mariusz dobrze. W duchu modliłam się tylko o to aby chłopaki czym prędzej zakończyli ta konferencję i uratowali mnie przed tą pożal się Panie Boże dziennikarką sportową, z naciskiem na sportową.
- jesteśmy parą i  wspólnie chcemy wychowywać Arka, a w przyszłości starać się o własne dziecko - odpowiedziałam niepewnie. Wiem, że muszę uważać na słowa, bo każde stwierdzenie może być wykorzystane przeciwko mnie.
- czyli to dla pani Mariusz rozwiódł się z żoną ?
Z ledwością powstrzymywałam się, aby jej nie przyłożyć.
- nie. Mariusz spotkałam już w trakcie jego rozwodu.
- więc znacie się państwo od niedawna ? - pytała dociekliwa dziennikarka
- znamy się już od bardzo dawna. Mariusz chodził z moim bratem do gimnazjum. Niestety potem nasz kontakt się urwał.
- jak to jest spotykać się z siatkarzem?
- traktuję go jak normalnego mężczyznę. Muszę się przyznać, że nie jestem wielką fanką siatkówki. Przed poznaniem Mariusza, wiedziałam tylko, że taki sport istnieje, bo uprawia go mój brat.
- a jak państwo nawiązali znów kontakt? Czy w waszym związku doszło już do jakiś burzliwych scen i nagłych zwrotów akcji?
Tak, tego pytania bałam się najbardziej. Co miałam jej powiedzieć? Że chłopak mnie zdradził i przez przypadek trafi;lam do mieszkania Wlazłego? Za pewne wzięłaby mnie za jakąś materialistkę, która specjalnie pojawiła się w życiu kapitana Skry, biorąc pod uwagę tylko jego pieniądze.
Na szczęście od udzielenia odpowiedzi uratowali mnie wychodzący z sali konferencyjnej siatkarze. Przeprosiłam dziennikarkę i pobiegłam do Mariusza. odetchnęłam z ulgą gdy niejaka Ziber zniknęła z mojego pola widzenia.
- nie pytaj - warknęłam widząc, że siatkarz już zbiera się do zadania mi pytania - wracajmy do domu...



___________________________________________________
i kolejna porażka Skry w tym sezonie... 
Co się dzieje z drużyną Jacka Nawrockiego ? 

Winiaaaar, wracaj do zdrowia :)

pozdrawiam,
M. 

wtorek, 8 stycznia 2013

32.

- jesteśmy Mistrzami, Mistrzami jest Skra ! - wydzierał się na pół autobusu Plina, a zaraz za nim taniec radości odtańczył Winiar z Woickim. A wiecie, że Michał bioderkami kręci jak zawodowiec, natomiast Paweł musi się jeszcze podszkolić.
- na razie tylko Polski - mruknął Bonifante
- Mistrz Polski.. czy to nie dumnie brzmi ? - zamyślił się Kłos.. tak mnie też to zdziwiło, bo odkąd poznałam tych wariatów byłam święcie przekonana, że Karol nie posiada mózgu.
- kto będzie mistrzem świata ?! -  wrzeszczał Zatorski
- MISTRZEM ŚWIATA BĘDZIE SKRA ! - odpowiadali mu zawodnicy.
I tak wśród krzyków, wrzasków, podniesionych głosów dotarliśmy pod hotel. A wtedy już zaczęło się świętowanie. Trener otworzył klapę bagażnika autokaru, a oczy siatkarzy wyskoczyły z orbit. Zamiast puszek piwa bezalkoholowego stało kilka skrzynek prawdziwego  chmielowego trunku, a do tego kilkanaście butelek szampana, ale nie jakiegoś ruskiego, tylko takie prawdziwego!
I znów tajemna sala została okupywana przez Bełchatowian. Chwilę później dołączyli do nas Rzeszowianie, a kelnerzy przynieśli kolorowe drinki.
- za zwycięstwo i za przegraną - Igła wniósł toast
- za wspaniały, pełen emocji mecz - dorzucił Bąkiewicz
- i za miłość - dodał Wlazły, po czym namiętnie mnie pocałował, a wokół rozległy się gwizdy i oklaski.
- Winiar odpalaj muzę ! - zarządził Bartman, a Misiek tylko mu zasalutował.
Ruszyliśmy na parkiet. Kilka piosenek kołysałam się z Mariuszem, a potem już górki, z każdym siatkarzem po kolei, a nawet i z trenerami ! Impreza trwała do trzeciej nad ranem. Później Resoviacy udali się do swoich domów, a my do pokoi hotelowych. Praktycznie wszyscy jakoś trzymali się na nogach. Wszyscy oprócz Winiarskiego. Daga zrobiła mu małą awanturkę, po czym Wlazły i Pliński doprowadzili kolegę do pokoju. Wyczerpani szybko zasnęliśmy.

Najgorsza była pobudka. Z mocnym bólem głowy zwlekłam się z łóżka i popędziłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic i przyszykowałam się do wyjazdu. Wyszłam z pomieszczenia i ujrzałam Mariusza pijącego sobie z spokoju wodę mineralną.
- zostaw trochę dla mnie - wycedziłam spoglądając na niego błagalnym wzrokiem
- gazowana - uśmiechnął się.
Nie lubię gazowanej. Zrezygnowana zasunęłam walizkę i poczekałam aż siatkarz opuści łazienkę. Po piętnastu minutach siedzieliśmy już w restauracji. Po chwili pomieszczenie zaczęło wypełniać się bełchatowskimi zawodnikami. Nie wyglądali lepiej niż my. Wory pod oczami, rozczochrane włosy i zero jakiejkolwiek chęci do życia. Co ten alkohol robi z ludźmi.
Nawrocki dał półgodziny na ogarnięcie się, po czym wszyscy mieli zjawić się w autokarze. Cichaczem przemknęliśmy przez hotelowe korytarze, aby przypadkiem nie napotkać żadnego z fanów siatkówki. Na próżno. Gdy tylko opuściliśmy windy rzuciła się na nas, a raczej na nich dość spora grupka siatkoholików. I można by pomyśleć, że teraz najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłaby ucieczka przed fanami w labiryncie korytarzy, schodów, wind i halli. Co za pewne wyglądałoby bardzo komicznie. Niestety siatkarze musieli zostać i zadowalać swoich kibiców grafami, a niektórzy nawet zdjęciami, choć i tak w obecnym stanie wyglądali jak upiory. Ale przecież zdjęcie najważniejsze i nie ważne jak wyszedł na nim twój idol, ważne żebyś ty nie zrobiła jakiejś głupiej pozy lub miny.
Tak więc z trzydziestu minut zostało jakieś dziesięć. A większość nie była nawet spakowana. Z daleka obserwowałyśmy z dziewczynami  jak siatkarze dają nam tajemne znaki, przez które chcieli abyśmy udzieliły im pomocy. No tylko, co my niby miałyśmy zrobić ! I wtedy mnie olśniło. Przybrałam najbardziej poważną minę jaką tylko potrafiłam i podeszłam do wciąż rosnącej kolejki fanów.
- panowie za dziesięć minut w autobusie ! Spakujcie się wreszcie ! Kto nie zdąży, ten biegnie za autobusem do samego Bełchatowa ! - krzyknęłam w stronę siatkarzy - musicie im wybaczyć, ale na prawdę goni nas czas  -zwróciłam się do kibiców i posłałam w ich kierunku ciepły uśmiech.
Skrzaty przeprosiły zgromadzenie i udali się do swoich pokoi.
- ej, czy to nie jest ta od Wlazłego - usłyszałam cichy szept za swoimi plecami.
- ee co ty.. przecież na jakimś meczu widziałam jego żonę.. tą jak jej tam Paulinę, czy coś..
- ale on się z nią rozwiódł... jaka ty zacofana jesteś - pierwszy głos chyba przybił sobie facepalm'a bo usłyszałam tylko trzask otwartej dłoni w czoło.
- ale przecież to nie możliwee.. ta tutaj to jest jakaś małolata.
Sama jesteś małolatą. 16 letnia dziewczynka będzie mi mówić, czy ja pasuję do Mariusza, no ciekawe. 
Głośno westchnęłam i zaniknęłam za drzwiami pokoju 101. A tam kto ? No Mariuszek, Mariuszek. Tylko, że zamiast się pakować siedział z laptopem na łóżku i coś namiętnie studiował. Po pokoju porozrzucane były jego spodenki, ochraniacze i koszulki. Nie mogłam patrzeć na ten bałagan, więc szybko ogarnęłam jego ubrania i wrzuciłam do torby. Sprawdziłam jeszcze czy aby na pewno wszystko zostało wzięte z łazienki i czy przypadkiem coś nie szwenda się gdzieś po pokoju.
- kochanie, choć coś zobaczyć - zawołał Mario
- już idę.. jeszcze tylko spakuję kosmetyczkę.
- ładnie wyszliśmy ?  - zapytał pokazując mi zdjęcie opublikowane na jednym z portali siatkarskich przedstawiające mnie i Wlazłego w trakcie 'wymieniania śliny' jak to się mówi teraz.
- Misiek, zaraz się spóźnimy - chwyciłam go za ramię i odebrałam od niego laptopa. Spakowałam przenośny komputer do torby i przewiesiłam ją sobie przez ramię.
Minowałam siatkarza jako tragarza bagaży i w błyskawicznym tempie znaleźliśmy się przed hotelem. Na szczęście nie spóźniliśmy się, a nawet byliśmy pierwsi. Po chwili zaczęła się schodzić cała reszta, a budynek opuściły również fanki, których rozmowę miałam zaszczyt usłyszeć. akurat trafiły na moment kiedy Mariusz całuje mnie w policzek. Biedne dziewczyny, dostały kosza i to oby dwie na raz od tego samego chłopaka.
W końcu załadowaliśmy się do autokaru i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Bełka.

piątek, 4 stycznia 2013

31.

Obudziły nas wrzaski dochodzące z korytarza. Tak, wrzaski to chyba najbardziej odpowiednie słowo na te dzikie orgie za drzwiami. Jęknęłam z niewyspania. Nakryłam głowę poduszką i próbowałam ponownie zmrużyć oko.
- Ola, musimy wstawać - ponaglił mnie Mariusz
- ty musisz. Ja nie - mruknęłam
- więc na Podpromie pójdziesz na pieszo? - ten to wie jak mnie zmotywować.
Cmoknął mnie jeszcze w nos i pozwolił zająć łazienkę. Wzięłam z walizki ubrania i zakluczyłam się z nimi w pomieszczeniu. Odprawiłam poranny rytuał - toaletę. Założyłam dżinsy, bełchatowską koszulkę z numerem 2 i czarne adidasy. Zrobiłam delikatny makijaż i wpuściłam Wlazłego do łazienki. W błyskawicznym tempie do niej wszedł, a jeszcze szybciej wyszedł.
Udaliśmy się do restauracji. Szybkie śniadanie i na halę. W autokarze chłopaki próbowali się skupić, ale skutecznie uniemożliwiał im to Kłos z Zatorskim. Czasem przez myśl mi przechodzi, że może oni coś do siebie ten tego, ale szybko próbuję się pozbyć tego głupiego stwierdzenia.
- jak przed finałem? Trema? - zapytałam opierając głowę o ramię Mariusza.
- jak cholera - zaczął bawić się moimi włosami.
- będzie dobrze na pewno - poklepałam go po udzie
- wiem. Bo ty ze mną jesteś - uśmiechnął się i pstryknął palcami w mój nos.

Autokar zatrzymał się przed halą, gdzie powoli zbierali się już miejscowi kibice. Weszliśmy bocznym wejściem prowadzącym bezpośrednio do korytarza z szatniami. Chłopaki pożywili się tymi ich wszystkimi batomami energetycznymi i zaczęli się rozciągać. Aleksandar z Konstantinem odtańczyli swój dziki taniec, niczym szamani w afrykańskich wioskach. Opuściłyśmy tych wariatów i zajęłyśmy swoje miejsce na trybunach. Kibice dopisali, bilety sprzedały się jak świeże bułeczki więc hala była wypełniona po same brzegi. Nie zabrakło też bełchatowskiej publiczności, która nie zwątpiła i nigdy nie zwątpi w swoich siatkarzy.

I zaczęło się. Obie drużyny zaprezentowały się na płycie boiska. Następnie zaprezentowano wyjściowe szóstki. Skrzaki rozpoczęły go w optymalnym składzie: Woicki, Atanasijević, Wlazły, Winiarski, Pliński, Kłos i Zatorski. Po przeciwnej stronie siatki swoje pozycję zajął: Tichacek, Bartman, Achrem, Lotman, Nowakowski, Kosok i Ignaczak.
Mecz się rozpoczął. Po pierwszych dwóch setach wynik nie był dla nas zbyt rewelacyjny. Przegrywaliśmy 2:0. Trener Nawrocki zmienił rozgrywającego na Bonifante. Rozpoczęła się trzecia partia w której po dlugiej walce bełchatowianie obronili się. Teraz wystarczyło tylko doprowadzić do tie-break'a. W hali panował jeden wielki hałas. Kibice Asseco zaczęli niemiłosiernie głośno krzyczeć i gwizdać. Na zagrywce pojawił się Mariusz, a Skrze brakowało dwóch punktów aby doprowadzić do ostatecznej piątek partii. Wyszukał wzrokiem luki między Lotmanem, a Ignaczakiem i AS SERWISOWY ! Drugi serwis rzeszowianie odebrali z bardzo dużymi kłopotami i piłka przeszła na naszą stronę. Zatorski ją podbił, a Dante wystawił do serbskiego atakującego. I mamy ostatni punkt. Teraz tylko czym predzej zdobyć 15 oczek.
Przydało się siedzenie po nocach i studiowanie podręcznika o siatkówce.
Skarzki opadły na plastikowe krzesełka i próbowały jak najszybciej zregenerować siły. Napotkałam wzrok Wlazłego i uśmiechnęłam się pokazując mu przy tym że trzymam kciuki.
Ponownie zawodnicy zajęli swoje miejsca na boisku i rozpoczął się ostatni decydujący set.
Do gry piłkę wprowadzał Winiarski. Dagmara zamknęła oczy i modliła się o to aby jej mąż tego nie zepsuł.
- twoje modlitwy zostały wysłuchane - zaśmiałam się i wskazałam jej boisko na której bełchatowscy siatkarze cieszyli się z kolejnego asu serwisowego.
5 partia była najbardziej emocjonująca w całym mecz. Punkt za punkt. Akcja za akcje. Błąd za błędem. Rzeszowianie mieli piłkę meczową. Na zagrywce Zbigniew Bartman. Serce podskoczyło mi do gardła. Cała Skra odetchnęła z ulgą gdy atakujący przestrzelił. Na zagrywkę powędrował nasz środkowy Karol Kłos. I zadziwił drużynę przeciwną jak również publiczność zgromadzoną na Podpromiu. Zadziwił nawet trenera Nawrockiego. Zamiast wykonać swoją tradycyjną zagrywkę jaką jest w jego wykonaniu flot, on stanął dość daleko od linii końcówek boiska. Wyrzucił piłkę bardzo wysoko i zaserwował z wyskoku. Co poskutkowało asem serwisowym. I teraz to po stronie pszczółek była piłka meczowa. Ponownie piłkę do gry wprowadzał Kłos. Serca bełchatowskich kibiców zamarły.
Karol znów wykonał zagrywkę z wyskoku. Piłka zatańczyła na taśmie i wylądowała na boisku drużyny gospodarzy. PGE Skra Bełchatów została mistrzem Polski. Chłopaki wpadli w nieopisaną euforię. Konfetti wystrzeliło. A bełchatowski Klub Kibica odśpiewał słynne przyśpiewki. Mariusz podbiegł do mnie i przeniósł mnie przez barierkę.
- gratuluje siatkarzu - uśmiechnęłam się.
Nie dał powiedzieć mi nic więcej. Zaczęliśmy się całować. Zachłannie, namiętnie, tak jakby nikogo obok nas nie było.
- już wiem kto będzie jutro na pierwszych stronach gazet - zaśmiał się wracający od swojej żony Michał.
- pieprzyć to - westchnął Mario i znów poczułam jego bliskość, ciepło jego ciała i miłość jaką pokazywał w każdym pocałunku.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził na środek boiska. Do świętujących zawodników dołączyły ich partnerki.
W końcu na parkiecie ustawiono podwyższenie na którym stanęli zwycięzcy. W ręce Mariusza powędrował ogromny puchar, który później przechodził z rąk do rąk bełchatowskich siatkarzy. Na szyjach zawieszono im złote medale. Tylko tego szampana to mogli sobie darować. Aleks mocno wstrząsnął butelką i oblał całą drużynę.
- MAMY ŻÓŁTE SERCA W KTÓRYCH PŁYNIE CZARNA KREW. CO TO SKRA BEŁCHATÓW, BO TO SKRA BEŁCHATÓW JEST ! - skandowali kibice.
W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia. Łzy dumy. Nieoczekiwanie Wlazły chwycił mnie w pasie i znowu nasze usta złączyły się w pocałunku. Magiczną chwilę przerwał nam Zatorski, w którego ręce bezpodstawnie trafiła butelka szampana. Kropelki trunku spływały mi po włosach. Spiorunowałam Pawła wzrokiem a ten skulony odszedł w stronę Kłosa. Mario zdjął swój medal i zawiesił go na mojej szyi. Pod ciężarem okrągłego kruszcu trochę ugięły mi się nogi.
- dziękuje że jesteś - wyszeptał i obdarował mnie całusem w policzek - kocham cię.
- Ja ciebie też.
Mariusz jeszcze mocno mnie przytulił i poszedł świętować jeszcze na boisku. Ich świętowanie nie miało końca. Podziękowali kibicom i udali się do szatni. A co się działo szatni? Wolicie nie wiedzieć. Siatkarze prezentowali swoje atuty wokalne. Niektórzy zdecydowali się nawet na mały striptiz w rytm muzyki. W końcu trener Nawrocki zagonił swoich podopiecznych do autokaru. Siedziałyśmy przed szatnią czekając na nasze złotka. Pierwszy wyszedł Mariusz niosąc zdobyty puchar.
- nie zostawię go z tymi popaprańcami - wywrócił oczami i przysiadł na krzesełku obok mnie.
- no Szampon, gratulujemy - na horyzoncie pojawił się rzeszowski libero - a to ta twoja piękna wybranka. Krzysztof Ignaczak, miło mi poznać.
- Aleksandra Pawlińska - uśmiechnęłam się przyjaźnie
- ta Pawlińska? Siostra Macieja Pawlińskiego? - dopytywał
- tak - odparłam krótko
- muszę przyznać że Maciek ma bardzo śliczną siostrę.
- Igła nie podrywaj - krzyknął wychodzący z szatni Bartman - żona czeka przed halą.

I tak sekunda po sekundzie stało przede mną coraz więcej rzeszowskich pasiaków, bełchatowianie też powoli zaczęli opuszczać szatnie. Aż w końcu całą zwartą grupą opuściliśmy hale.
- hej chłopaki - krzyknął jeszcze Wlazły - after party po meczu u nas w hotelu tak jak zawsze.
Resoviacy zgodnie pokiwali głowami, po czym zajęliśmy nasze miejsca w autokarze.

środa, 2 stycznia 2013

30.

Weszliśmy do specjalnie przygotowanej dla siatkarzy stołówki, w której też chłopaki mieli dostać ostatnie wskazówki przed finałowym meczem z Resovią. Zajęliśmy swoje miejsca przy ogromnym prostokątnym stole. Po swojej lewicy miałam Mariusza, po drugiej Winiarównę, a na przeciwko państwo Plińskich.
- chciałbym coś ogłosić - Winiarski wstał zaraz po tym jak kelner zabrał brudne naczynia - będę ojcem - powiedział dumnie, a w jego oczach zaświeciły się iskierki.
- przecież ty już jesteś ojcem - westchnął Cupko
- o Oliwierze zapomniałeś? - zdziwił się Woicki
- Jeeezu - Wlazły wywrócił oczami - Dagmara jest w ciąży.
- dzięki stary - Winiar poklepał przyjaciela po plecach
- na prawdę ? - Skrzaki patrzyły na Winiarskich z oczami niczym pięciozłotówki.
Potem jak zwykle 'grupowe' tulenie i długa kolejka do Dagmary.
- ej, a mi to już nikt nie gratuluje? - mruknął Misiek i przybrał minę obrażonego pięciolatka - przecież gdyby nie ja to nie cieszyliabyśmy się dzisiaj.
- czy się postarałeś przekonamy się za dziewięć miesięcy - wtrącił trener Nawrocki - ale koniec tych czułości. Jutrzejszy mecz sam się nie wygra.

Bełchatowianie omówili taktykę, a później co po niektórzy udali się na różnego typu zabiegi do fizjoterapeutów. My z dziewczynami umówiłyśmy się na babski wieczór w pokoju Bąkiewiczów. Zapoznałam się dokładniej z dziewczynami i zaczęło się plotkowanie. Niby mamy już swoje lata na karku i siwe włosy na głowie, ale i tak musiałyśmy skomentować każdego z naszych Skrzaków, bo jakby mogło być inaczej. Tak więc na samym początku zachwycałyśmy się oczami Winiara i jednogłośnie stwierdziłyśmy, że Daga jest szczęściarą.
- jak to kiedyś gdzieś wyczytałam : jego oczy są hipnotajzing - zaśmiała się Plińska
- wiecie dziewczyny - zaczęła Winiarska - na was może te jego patrzadła robią wrażenie. Ale to jest kwestia przyzwyczajenia. Na mnie ten jego wzrok już dawno nie działa i on o tym bardzo dobrze wie. Teraz kombinuje nad następnym sposobem na uwiedzenie mnie.
- a chciałabyś chłopca czy dziewczynkę ? - wypaliła Gosia - wybranka Kooistry.
- ostatnio stwierdziliśmy z Michałem, że chcemy drugiego chłopca - uśmiechnęła się - ale wtedy państwo Wlazły - Daga puściła w moją stronę oczko - muszą mieć córeczkę.
- ty już chcesz wyswatać z sobą nasze dzieci  ?
- a czemu nie ? Będziemy tworzyć zgraną rodzinkę.
Pokiwałam z niedowierzaniem głową. I wróciłyśmy do naszego plotkowania. Teraz tematem głównym stał się nie kto inny jak mój Mariusz.
- śmiem twierdzić, że on jest wampirem ! - krzyknęła Marta Plińska - wygląda tak młodo.
Wszystkie skomentowałyśmy jej wypowiedź śmiechem, bo niby co.. mój Mariuszek miałby być jakimś krwiopijcą ?No ona sobie chyba żartuje !
- a właśnie Iwona, jak ty się poznałaś z naszym Bąkiem  ? - zagaiła Dagmara
- na pewno chcecie wiedzieć ? - zapytała mierząc nas wzrokiem, wszystkie zgodnie pokiwałyśmy głowami - poznaliśmy się dwa lata temu na jednej z bełchatowskich ulic. Jechałam sobie spokojnie samochodem aż tu dup, coś uderzyło w tył mojego fiata. Zatrzymałam się i zaczęłam wyzywać tego marnego kierowcę. Jakoś nie mogliśmy dojść do porozumienia i mieliśmy całkiem odmienne zdania co do opisu tego nieszczęsnego wypadku, więc sprawa trafiła do sądu. Po rozprawie niespodziewanie przeszedł obok mnie i wrzucił mi do torebki karteczkę ze swoim numerem.. Niespełna rok temu pobraliśmy się i tak sobie żyjemy.
- niczym jakaś powieść romantyczna - skwitowałam.
- ale Olka, wasze spotkanie też było magiczne - zaśmiała się Daga.
- jak się poznaliście ? - Gośka nie mal wykrzyczała to do mojego ucha.
Zaczęłam opowiadać im naszą historię. Wiem, że na nasz temat można by napisać książkę, ale cóż, takie życie. Wysłuchałam również historii dziewczyn. Gośka spotkała Wytze w galerii. Holender wylała na nią kawę niby niechcący, a jak się później okazało umyślnie to zrobił. Marta poznała Daniela na jednym z meczy. Stała po autograf do innego siatkarza, a tu przypałętał się Pliński. A Daga.. Daga jak to Daga wyrwała Winiara na ulicy. Wychodziła ze spożywczego obładowana zakupami, a on po prostu poszedł i zaproponował pomoc. I czyż to nie są piękne historię ? Szczęśliwa miłość od pierwszego wejrzenia jednak istnieje.
Nasz plotkarski wieczorek szybko się skończył, bo chłopaki wrócili z masaży. Wszystkie rozeszłyśmy się do swoich pokoi. W 101 czekał już wypoczęty i gotowy do snu Mariusz. Pomachałam mu na wejściu i pognałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w moją ulubioną piżamkę, czyli jedną z koszulek Wlazłego. Jak dawał, to trzeba było korzystać, prawda ?
Położyłam się obok niego na łóżku, delikatnie muskając mariuszowy policzek. Na reakcję z jego strony nie musiałam długo czekać. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Z każdym pocałunkiem czuliśmy rosnące pożądanie. Nasze języki toczyły ze sobą walkę. Powoli pozbywaliśmy się naszego odzienia. Później poszło już z górki.
- kocham Cię Olka, cholernie bardzo Cię kocham - wyszeptał, po czym oboje usnęliśmy.
Wtulona w Mariusz wiedziałam, że nic złego nie może się stać. Wiedziałam, że to ten jedyny. I mimo 'fochów' moich rodziców nie zrezygnuję z uczucia które nas łączy. Nigdy.


__________________________________________________