czwartek, 22 listopada 2012

15.

Niedzielne przedpołudnie jak to niedzielne przedpołudnie zleciało Mariuszowi na kacu, a mi na odbieraniu telefonów od Atanasijevica i Cupkovica, którzy męczyli mnie od samego rana zapytaniem jak trafili do domu. 5-setny raz mówię im, że ich odwiozłam, a oni 5-setny raz nie mogą mi uwierzyć.

Po obiedzie Wlazły zadzwonił jeszcze do swojego adwokata w celu dogrania wszystkich szczegółów w sprawie jutrzejszej rozprawy. Przelotem wpadła do nas Angela, która oznajmiła nam, że wyjeżdża na dwa tygodnie do Francji w związku z turniejem Jerzyka. Zostawiła nam nawet wejściówki, więc praktycznie nic nie stało na przeszkodzie wylotu do Paryża. No chyba, że treningi i mecze Mariusza, ale z tego co wiem na najbliższy weekend nie ma żadnych zaplanowanych spotkań. Pożegnałam się z Dżelą i wygodnie usiadłam na kanapie opierając się o ramię zasypiającego już siatkarza. Włączyłam sobie jakiś typowy dramat, w którym to dwójka zakochanych w sobie ludzi nie może być razem, bo albo sprzeciwia się jedna z rodzin, albo ciąg "nieprzewidywalnych" wydarzeń uniemożliwia im spotkania. I muszę wam powiedzieć, że mam bardzo słabe nerwy, bo się tak trochę popłakałam. Znaczy nie tak trochę... bo mój płacz obudził Mariusza. Zdezorientowany otworzył oczy i spojrzał na moją zapłakaną twarz. Długo nie wiedział co się stało i co ma powiedzieć. Spojrzał jednak w ekran telewizora i od razu zrozumiał o co chodzi. Tylko, że zamiast mnie przytulił i w ogóle pocieszyć zaczął się śmiać. I to nie tak zwykle śmiać. Śmiał się tak, że prawie zapomniał o oddychaniu, a to jest już najwyższy poziom śmiechu. Popatrzyłam na niego kątem oka, a moje usta wygięły się w lekką podkowę. On nadal się śmiał. Boże, co się z tym facetem dzieje?! Nic nie mówiąc wstał, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę łazienki. Przed wejściem zakrył mi oczy dłonią, po czym wprowadził do pomieszczenia i ustawił przed lustrem. Zdjął swoją dłoń z moich oczu... A powód jego głupawki śmiech-owej stał się jasny, prosty i oczywisty. Wyglądałam jak clown. Arek by miał niezły ubaw. Na moich policzkach widniały strugi rozmazanego czarnego tuszu. Włosy sterczały mi w każdą stronę, a oczy szkliły się od łez. Przekomicznie. Zmieniam zdanie, Arek uciekałby gdzie pieprz rośnie widząc mnie w takim stanie. Wlazły wziął jeden z wacików kosmetycznych i nalał na niego tonę mleczka do demakijażu. Przybliżył się do mnie i delikatnie zaczął zmywać z mojej twarzy niecodzienny makijaż. Spojrzałam w lustro i muszę stwierdzić, że wyglądam jeszcze gorzej niż przed przybyciem do naszej jakże utalentowanej kosmetyczki Mariusza. Wygoniłam go z łazienki i sama doprowadziłam się do normalnego stanu. Korzystając z okazji wzięłam długą relaksacyjną kąpiel, bo chyba wam nie wspominałam, ale łazienka pana Wlazłego jest wyposażona w taką ultrazajebiaszczą wannę z hydromasażem. Po długiej blisko godzinnej  kąpieli wyszłam z łazienki owinięta białym puchatym ręcznikiem. Głęboko wciągnęłam w swoje płuca chłodne powietrze. Razem z nim poczułam cudowny zapach dochodzący z kuchni. Jak na skrzydłach podążyłam za przyjemnym aromatem. Weszłam do kuchni i mocno przytuliłam stojącego tyłem do mnie siatkarza. Odwrócił się i pokierował mnie do salonu. Położyłam się na kanapie zaraz za mną do pomieszczenia wszedł Mariusz. Postawił na stole dwa wielkie kubki z jakimś gorącym napojem. To właśnie on tak pięknie pachniał. Ponownie nabrałam dużą ilość powietrza i rozkoszowałam się zapachem. Wlazły podniósł moje nogi, po czym usiadł na kanapie kładąc moje dolne kończyny na swoich kolanach.
- co to jest ? - spytałam podnosząc z ławy kubek
- indyjska owocowa herbata - odpowiedział przełykając napój.
Wzięłam łyk i jak to już wiecie, znając moje szczęście zdążyłam się oparzyć. Jęknęłam i wystawiłam język.
- sieroto - zaśmiał się Mariusz - dobrze, że nie wylałaś.
Odebrał mi kubek i postawił go na stoliku. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Jedną rękę wsunął pod ręcznik i gładził moje udo, drugą podpierał się o oparcie kanapy. Zimny dreszcze przeszedł przez moje ciało, gdy tylko dotknął go swoją ręką. Swoją lodowatą rękę gładził moje biodro. Znalazłam jego usta i bez wahania zatopiłam w nich swoje. Odwzajemnił pocałunek jeszcze bardziej namiętnie. Błądził swoimi ustami po mojej szyi i dekolcie. Stopniowo schodząc w dół. Pragnienie jego bliskości zakłócał strach. Strach przed naszą przyszłością. Cholernie obawiałam się jutra i następnych dni, tygodni, miesięcy, lat. Bałam się o nasz dziwny ale jakże udany jak na razie związek. Na szczęście pożądanie wzięło górę nad lękiem i już po chwili wszedł we mnie. Moje ciało wypełniło się ciepłem i rozkoszą. Tego potrzebowałam i chciałam. Wiedziałam, że on czuję to samo. Wbiłam palce w jego kark. Nie chciałam go stracić. Nie chciałam go wypuścić ze swoich objęć.
- wiesz, że Cię kocham ? - wyszeptał "opuszczając moje ciało".
- a wiesz, głuptasie, że ja Ciebie bardziej ?
Nagle usłyszeliśmy ciche chrząknięcie. Mariusz szybko wstał i nałożył na siebie swoje bokserki. Owinęłam się ręcznikiem i podniosłam głowę. W korytarzu stał nie kto inny jak nasz kochany Winiar, jak to ostatnio wyczytałam w internecie : "najpiękniejsze oczy polskiej siatkówki".
- no Mario nareszcie - poklepał Wlazłego po plecach, on tylko spojrzał na niego kątem oka i delikatnie się uśmiechnął. - ale mam dla was radę na przyszłość : zamykajcie drzwi.
Spojrzeliśmy na niego pytającym wzrokiem. Chyba wyczuł o co nam chodzi, bo po chwili dodał :
- spokojnie. Wszedłem w trakcie czułych słówek  - zaśmiał się, a ja rzuciłam w niego najbliższą poduszką.
Siatkarze wymienili ze sobą przysłowiowe dwa słowa, po czym pożegnali się przybiciem piątki. Michał wyszedł z mieszkania, a trochę speszony i zawstydzony Mariusz podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
Przenieśliśmy się do sypialni, gdzie bez zbędnych ceregieli oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.

_____________________________________
Postanowiłam sobie, że jeżeli Skra dzisiaj przegra z Dynamo to uśmiercę Wlazłego. Na szczęście wygrali więc Mariusz jeszcze t r o c h  ę pożyje :)

1 komentarz:

  1. Sielanka , sielanka i wpadka, ten moment rozbawił mnie najbardziej ;) mario zawstydzony i speszony co to musiał by być za widok ^^ pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;P

    zapraszam na siostra-siatkarza.blogspot.com
    ;)

    OdpowiedzUsuń