czwartek, 27 grudnia 2012

28.

Kurczak dochodził już w piekarniku. Postawiłam na prosty przepis : kurczak z ryżem. W czasie gdy Mariusz sprzątał już po myciu okien poszłam do garderoby. Luźny T-shirt zamieniałam na koszulę w kratę z rękawami na 3/4.
- i jak mi poszło ? - Wlazły położył swoje 'nadludzkich' rozmiarów dłonie na moich biodrach
- zaraz zobaczymy - uśmiechnęłam się i poszłam na obchód. Z ręką na sercu mówię, iż Mariusz Wlazły w każdym momencie może zmienić profesję na 'czyściciela okien'.
- spisałem się, prawda?  teraz należy mi się jakaś nagroda - na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech. Wszystko poszłoby po jego myśli gdyby nie dzwonek do drzwi.
- to pewnie Winiarscy. Kochanie wyjmij kurczaka, a ja otworze drzwi
- ale wrócimy do tego ? - chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- zobaczymy - pocałowałam go w policzek i popchnęłam w stronę kuchni.
Sama podążyłam w stronę drzwi wejściowych. Gdy tylko je otworzyłam, do mieszkania wpadł Arek i Oliwier. Niczym stado pędzących przez sawannę gazeli szybko pobiegli do kuchni, gdzie Mariusz kończył kolację. Daga zaczęła się śmiać, za to Michał podążając śladami dzieciaków również zaszył się w kuchni. Niby w celu pomocy, ale wszyscy wiedzieli, że nasz głodomór musi wszystkie spróbować. Ach, Ci zawsze nienajedzeni siatkarze. Zaprosiłam Dagmarę do jadalni. Wlazły w tym czasie nakrył do stołu, więc szybko przyniosłam kurczaka na stół i zaczęliśmy kolację. Arek i Oli ciągle opowiadali o tym jak świetnie się bawili. Mariusz i Michał jak zwykle zeszli na temat siatkówki, ewentualnie Real i Barca.
Zarz po kolacji dzieciaki poszły do pokoju Arka. Posprzątałyśmy z Dagmarą ze stołu i z filiżankami cappuccino zaszyłyśmy się w kuchni.
- Daga, co się dzieje ? jesteś jakaś taka nieobecna - zagaiłam włączając zmywarkę.
- Olka, bo ja chyba jestem w ciąży - wydusiłam z siebie.
- przecież to wspaniała wiadomość ! - krzyknęłam, ale Winiarska szybko mnie uciszyła - nie powiedziałaś jeszcze Miśkowi ?
- nie.. bo wiesz boję się jego reakcji.. W planach mieliśmy tylko jedno dziecko. i tu już nie chodzi o to, że nie chcemy kolejnego.. tylko o to, że Michała ciągle nie ma w domu.. i znów praktycznie sama musiałabym wychowywać dziecko.. Dla mnie to nie problem, bo wiem, że Misiek w każdej chwili urwie się z treningów, czy opuści zgrupowanie, gdy tylko będzie taka potrzeba.. Ale przecież on nie powinien tego robić. A z drugiej strony dziecko nie powinno wychowywać się bez ojca.
- Daga, głowa do góry.. wszystko będzie dobrze. - przytuliłam ją
- łatwo mówić.. Ty masz Mariusza praktycznie cały czas, a ja na sezon grupowy tracę Miśka.. -  z jej oczu poleciała pojedyncza łza
- Daguś, ty nigdy nie tracisz Michała. On zawsze jest z Tobą.. Jesteście już kilka lat małżeństwem i za pewne przeżyliście nie jeden kryzys - pocieszałam ja - a teraz strzel swój markowy uśmiech i idź do Michała, oznajmić mu tą wiadomość.
Dagmara uśmiechnęła się i wyszła z kuchni. Szybko zawołałam Mariusz i tym razem to z nim zaszyłam się w kuchni. Wytłumaczyłam mu całą historię.
- ale przecież czego Daga się boi? Jestem pewien, że Michał będzie zachwycony ta wiadomością. - Mariusz nie ukrywał swojego zdziwienia zachowaniem Dagmary
- ona się boi.. boi się tego, że będzie musiała wychować to dziecko bez Miśka - zaczęłam ją usprawiedliwiać.
- i dlatego, ty też nie chcesz mieć teraz dziecka ? - zapytał. Totalnie zatkało mnie to pytanie. Przez chwilę stałam i wpatrzona w jego dziecięcą twarz  zbierałam myśli.
-Mariusz, przecież my dopiero co się poznaliśmy..nie uważasz, że na dziecko jeszcze za wcześnie ?
Nic nie odpowiedział. A może chciał odpowiedzieć, ale uniemożliwił mu to wpadający do kuchni Winiarski..
- stary będę ojcem ! - krzyknął i rzucili się sobie w ramiona. Pogratulowaliśmy Winiarskim.
- my się będziemy już zbierać.. musimy jeszcze powiedzieć o tym Oliemu. Kochanie zawołaj małego - dodała w stronę swojego męża - a wy wyjaśnijcie sobie to wszystko - dodała uśmiechając się w naszą stronę.
Popatrzyliśmy na nią zdezorientowani a ona nadal się uśmiechała. Pożegnaliśmy się ze znajomymi i postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda pokój Arka, po zderzeniu dwóch tornad "Winiarskiego" i "Wlazłego".
- tatooo, bawiliśmy się w Iniadnów - krzyknął blondynek czepiając się nóg swojego ojca.
- to, to ja widzę - Mariusz uśmiechnął się.
Przez pół pokoju przeciągnięte było prześcieradło, zaczepione o krzesła i komodę - indiański namiot. Uśmiechnęłam się sama do siebie przypominając sobie jak w dzieciństwie razem z Maćkiem bawiliśmy się w dom.. robiąc mieszkanie właśnie w taki sposób. Dla niego to był obóz przetrwania niczym u Bear'a Grylls'a. Dla mnie był to pałac Śpiącej Królewny, a dla Arka jest indiańskim namiotem. Co pokolenie to nowe pomysły.
Mariusz zabrał młodego do łazienki, a ja ogarnęłam ten cały Dziki Zachód. Gdy tylko skończyłam Arek poszedł spać, a my zmęczeni opadliśmy na kanapę.
- Olka, ja Cię jeszcze raz przepraszam - Mariusz chwycił moją dłoń i zaczął gładzić ją swoim kciukiem.
- jest okej.. ale proszę Cię poczekajmy z tymi ważnymi decyzjami.. nie chcę aby.. abyśmy potem czegoś żałowali.
Pokiwał głową na znak, że w pełni mnie rozumie.
Delikatnie musnął mój policzek i włączył telewizję. Oparłam głowę o jego ramię i bawiąc się palcami jego ręki usnęłam.

1 komentarz:

  1. Daga w ciąży ;p kolejny winiar na świecie będzie ;p
    mario najpierw powinien chociaż oświadczyć się oli a później dopiero poruszać temat dziecka ;p pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń