Nie zważając na łzy płynące po policzkach zaczęłam pakować swoje rzeczy. Rozmazany obraz za bardzo mi w tym nie pomagał. Ale co innego mogłam w tym momencie zrobić? Kocham Mariusza i cholernim mi na nim zależy, dlatego nie wytrzymałabym gdyby okazał się moim bratem. Nie mogłabym przejść koło niego obojętnie. Zbyt dużo by mnie to kosztowało. Postawcie się w mojej sytuacji : mogłybyście żyć z miłością swoje życia i nie móc go przytulić, pocałować, bo jest waszym przyrodnim bratem? Przecież to niedorzeczne! Całe moje życie to jakaś kpina.
- dzwoniłem do ojca... jutro przyjedzie - Wlazły wszedł do garderoby - Ola co ty robisz?
- pakuje się - wycedziłam starając się powstrzymać kolejny wybuch płaczu.
- ale dlaczego ? - chwycił moje dłonie i uklękł przed mną. Nasze kolana dzieliła tylko moja walizka.
- bo ja nie mogę... Mariusz ty możesz być moim bratem! Nie rozumiesz tego?
- Ola, kochanie wszystko się ułoży - próbował mnie pocieszyć
- a jeżeli się nie ułoży? - popatrzyłam na niego zapłakanymi oczami
- nawet tak nie myśl - wyszeptał, po czym przytulił mnie do siebie
- wyjadę na te dwa tygodnie do Angeli. Tak będzie najlepiej.
Domknęłam walizkę i jeszcze raz przejechałam wzrokiem po półkach. Mariusz wyniósł moją walizkę na przedpokój, a ja zabierając po drodze torebkę dołączyłam do niego.
- Ola dlaczego wyjeżdzasz ? - ze swojego pokoju niespodziewanie wypadł Arek - ja nie chce żebyś wyleciała. Ta pani ci powiedziała coś złego?
- nie martw się Szkarbie - poczochrałam jego blond włosy i otarłam spływającą po policzku łzę - za niedługo się zobaczmy.
- obiecujesz?
- obiecuje - wyszeptałam i przytuliłam Malucha do siebie.
- Ola pamiętaj że nie ważne co będzie ja nadal będę cię kochał - wyznał Mariusz
- Ja ciebie też. Ale weź na razie pierścionek.. proszę - oddałam mu część biżuterii.
Ostatni raz musnęłam jego wargi swoimi i zamknęłam za sobą drzwi mieszkania.
Walizka bardzo szybko znalazła swoje miejsce na dnie bagażnika. Usiadłam na miejscu dla kierowcy i oparłam głowę o kierownicę.
Tyle pięknych chwil, tyle przeżytyci wspólnie dni, tyle dzielenia się radościami i smutkami i to wszystko ma zniknąć. Tak po prostu rozpłynąć się. A to tylko i wyłączonie przez głupi błąd naszych rodziców. Poniosło ich - niezłe żarty. Ich chwila uniesienia kosztuje mnie teraz wszystko co mam. Przez nich tracę moje Mariusza.
Z letargu wyrwał mnie dopiero odgłos pukania w szybę mojego samochodu. Podniosłam głowę i przez zapłakane oczy ujrzałam twarz Wlazłego. Myślałam, że to tylko moje urojenia, wytwór zrozpaczonej wyobraźni. Nacisnęłam przycisk który zsunął szybę w dół. Poczułam rękę siatkarza na moim policzku. Kciukiem otarł spływające łzy, by po chwili wpić się w moje usta. Napierał na nie z całej siły tak jakby miał to być nasz ostatni pocałunek. Bo zapewne nim był. Gdy tylko oderwaliśmy się od siebie zasunęłam szybę i z piskiem opon odjechałam z parkingu. Po raz ostatni spojrzałam w lusterko, aby jeszcze raz zobaczyć mojego kochanego Mańka. Moje serce pękło na tysiąc kawałków.
Ten cholerny świat! Ta cholerna rzeczywistość! Wszystko zepsuła. Miało był jak w bajce. Książę księżniczka i żyli długo i szczęśliwie. Ale przecież bajki nie istnieją i ja jako dorosła osoba powinnam o tym wiedzieć. Mimo to żyłam nadzieją, łudziłam się szczęśliwym zakończeniem mojej historii.
Zapukałam do domu mojej przyjaciółki, która widząc mój opłakany stan i walizkę w prawej ręce wpuściła mnie bez zbędnych pytań do środka.
Postawiła przede mną pudełko czekoladowych lodów i butelkę naszego ulubionego wina.
- wyjechał do Serbii - zaczęła Angelika - a ja nawet nie wiem czy my jesteśmy parą. Nie określił się.
- to ty lepiej słuchaj mojej historii - wtrąciłam wypijając już enty kieliszek wina - on prawdopodobnie jest moim bratem. Rozumiesz to ? Spałam z własnym bratem.
Obie wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem. Procenty nieźle namieszały w naszej głowie a na dodatek moja kochana koleżanka wyciągnęła z lodówki butelkę czystej. Po kilku głębszych i poznania swoich najskrytszych sekretów z ledwością wdrapałyśmy się po schodach na antresole, gdzie mieściło się ogromne łóżko Angeli. Jak długie padłyśmy na miękki materac i zasnęłyśmy.
Rano obudziłyśmy się z bólem głowy. Czego mogłyśmy się spodziewać. Po pobieżnym ogarnięciu się i zjedzeniu śniadania czekałam jak na szpilkach na telefon od Wlazłego informujący że jego ojciec już przyjechał. Doczekałam się go dopiero po południu. Ale na badania postanowiliśmy udać się dopiero następnego dnia.
Tak jak się umówiliśmy pan Kazimierz przyjechał pod mieszkanie Angeliki sam. Wsiadłam do jego samochodu i udaliśmy się pod podany przez Aleksandara adres.
- Olu powinienem cię przeprosić. To przeze mnie.. to ja niszczę wam teraz wspólną przyszłość. Żałuję tego co wtedy zrobiliśmy, ale to na prawdę był impuls. Oboje byliśmy już trochę podpici a w naszych małżeństwach nie układało się zbyt dobrze. Nie chce abyś miała do mnie żalu, a tym bardziej do matki.
- nie mam do pana żalu. Powoli godzę się z tą sytuacją.
- z przeciwnościami losu trzeba sobie jakoś radzić - podsumował pokrzepiająco pan Wlazły.
Pielęgniarka zebrała od nas próbki DNA. Wyniki miały przyjść w ciągu dwóch tygodni do mieszkania siatkarza. Mariusz uregulował elektronicznie wszelkie koszty badania. Teraz przyszło nam tylko czekać.
Piątego dnia naszego czekania czekała na mnie w Inspiracji niespodzianka.
- Ola! - do moich uszu doszedł melodyjny głosił młodego Wlazłego - Stęskniłem się.
Arek wpadł do mojego gabinetu i przytulił się do moich nóg. Podniosłam go do góry i mocno przytuliłam. Tak bardzo stęskniłam się za jego roześmianą twarzyczką i niezwykłym ciepłem bijącym od jego małego ciałka.
- a gdzie zgubiłeś tatusia ? - spytałam.
Z jednej strony bałam się zobaczyć Mariusza po raz pierwszy od tych kilku dni. Bałam się że nie powstrzymam emocji, wpadne mu w ramiona. A przecież muszę być silna. Jeżeli teraz się rozkleje później będzie już tylko gorzej. Z drugiej zaś strony cholernie mi go brakowało, zapachu jego perfum, smaku ust, bliskości ciało. Z rozmyśleń wyrwał mnie dopiero cichutki głosik Arka.
- czeka na dworze. Ale wiesz co Olu muszę ci coś powiedzieć. Odkąd się wyprowadziłaś tata cały czas chodzi smutny, nie je, w nocy ogląda telewizję zamiast spać. Kiedy do nas wrócisz?
- postaram się za niedługo. Na razie muszę zostać u mojej przyjaciółki Angeliki.
Mały kiwnął tylko głową na znak, że rozumie, po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził w stronę wyjścia z restauracji. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę, żeby po chwili stanąć twarzą w twarz z Mariuszem.
- Ola.. - szepnął.
Widziałam jak powstrzymuje się aby mnie nie przytulić. Ostatecznie nie wytrzymał i zamknął moje ciało w swoim żelaznym uścisku. Dopiero teraz doszło do mnie jak bardzo mi go brakowało. Jak bardzo tęskniłam. Zapach jego perfum przez dłuższy czas drażnił moje nozdrza, a ciepło jego ciała wypełniało mój organizm od stóp do głów. Serce zaczęło mocniej bić, a w brzuchu znów latały motyle.
- ja nie mogę bez ciebie żyć - wyznał łamiącym się głosem.
- wiem Mariusz. Ja bez ciebie też. Ale musimy być silni.
Wyrwałam się z jego ramion i odeszłam na bezpieczną odległość kilku kroków.
- Arek bardzo chciał się z tobą spotkać - powiedział zmieniając temat.
- no właśnie. Mam dla ciebie niespodziankę - krzyknął podekscytowany trzylatek i pobiegł do dobrze znanego mi samochodu.
Zrobił po chwili z rysunkiem.
- tu jestem ja - pokazywał na narysowane na kartce papieru osoby - a tu ty i tata. Oo a tu nasz dom.
- śliczne - odebrałam od niego obrazek i mocno go przytuliłam.
- Młody musimy już jechać. Trzeba jeszcze zrobić zakupy - Mariusz wziął syna na barana.
- Ola a kiedy do nas wrócisz? - dopytywał
- zobaczymy jak to wszystko się ułoży - spojrzałam z nadzieją na Wlazłego.
Stałam za przeszklonymi drzwiami Inspiracji i obserwowałam jak samochód siatkarza odjeżdża z parkingu. W gabinecie czekała już na mnie Dagmara z kubkiem świeżej kawy.
- cholernie mi trudno - szepnęłam wypłakując się w ramie Winiarskiej.
- trzeba mieć nadzieję - Daga próbował dodać mi otuchy.
- nadzieja matką głupich - powiedziałam z nutką ironii w głosie
- a każda matka kocha swoje dzieci - zaśmiała się
******
No to co następny rozdział będzie tym ostatnim? Co wy na to?
NO CHYBA NIE! OSTATNI ROZDZIAŁ? OSZALAŁAŚ? :cc napisz jeszcze z pięć, proooszę :) na prawdę fajnie piszesz i miło się to czyta. Niech się wszystko wyjaśni, później opisz ich ślub i jak to się kochali do końca życia. :)
OdpowiedzUsuńjak to ostatni ?;(( będzie mi smutno strasznie... Bardzo miło się czyta to co piszesz ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie ;) :*
nieeee.! nie pozwalam! to najlepsza historia jaką czytam. nie możesz skończyć, bo popadnę w depresję :c
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału to ciekawie akcja się rozwinęła :)
NIE WOLNO! Pisz! Proszę Cię. Codziennie tu zaglądam i szukam nowych rozdziałów. Prosze Cię. Niech się okaże, że nie są rodzeństwem i niech stworzą rodzine, powiększając ją i budując dom! BARDZOOO Proszę!
OdpowiedzUsuńZacznę od skomentowania rozdziału ( najgorszą informację zostawie na koniec) soo nie dziwię się ani Oli ani Mariuszowi, że jest im ciężko. Biedny Aruś...jest mu również smutno :-/
OdpowiedzUsuń.
C...c...c.....co?!?!? Jaki koniec? What?! No nie możesz no! To opowiadanie jest THE BEST! Nieeee! No proszę no :*:*
Mająca nadzieję, że to nie jest jeszcze koniec : Marta♥
Super ubóstwiam twoje opowiadanie! NIE MOŻESZ SKOŃCZYĆ JEST SUPER
OdpowiedzUsuńNIE KOŃCZ!!!
OdpowiedzUsuńWiem, wszyscy mogą mnie zlinczować, ale ja się zgadzam na to, żeby następny rozdział był ostatnim, ale tylko pod warunkiem, że Oni będą razem!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział!
Pozdrawiam ;*
Supcio ale plis nie koncz:O
OdpowiedzUsuńNIE KOŃCZ! POD ŻADNYM POZOREM SIĘ NA TO NIE ZGADZAM! :P mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży i będą razem! :)
OdpowiedzUsuńtymczasem zapraszam do mnie, na dwójkę. http://latwiej-jest-uciec.blogspot.com/
pozdrawiam, natalie ;*
NIE NIE NIE, NIE KOŃCZ
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Nie kończ... Opowiadania są super, dobrze się je czyta z niecierpliwością czekam na następny!
OdpowiedzUsuń