środa, 20 lutego 2013

43.

W DisneyLadnzie bawiliśmy się jak nigdy. Przejechaliśmy się wszelkimi kolejkami i nawet odwiedziliśmy Dom Strachów, choć mi ten pomysł zbytnio się nie spodobał, ale przed dzieciakami musiałam udawać twardą. I nawet nie udało nam się zgubić podczas spacerowania po obiekcie, co uważam za wielki sukces.
Dwa dni przed wylotem postanowiliśmy zwiedzić jeszcze Paryż. Po kilku godzinnym chodzeniu po nudnym muzeum postanowiliśmy przeprosić panią, która nas oprowadzała i z sztucznym uśmiechem na ustach Winiarski przekazał jej smutną wiadomość iż niestety mamy ważną sprawę do załatwienia i musimy zakończyć nasz pobyt w muzeum. Naszą arcyważną sprawą był rejs Sekwaną.
- ale tu ładniee - zachwycał się Arek
- tak romantycznie - zawtórował mu Oli - wujku mogę pożyczyć aparat ? Zrobię wam zdjęcie..
Mariusz podał Winiarskiemu swoją lustrzankę, a Oliwier niczym zawodowy fotograf zaczął ustawiać nas do zdjęcia. Najpierw zrobił kilka ujęć swoim rodzicom, a potem przyszła kolej na nas.
- wujku obejmij ciocię - zarządził - a teraz się pocałujcie.
Spełniliśmy jego prośbę, po czym do naszej dwójki dołączył Arkadiusz. Po całej sesji fotograficznej przenieśliśmy się na wieżę Eiffela.
- pamiętasz kochanie... to właśnie tutaj Ci się oświadczyłem - wspominał Michał
- ależ skarbie, przecież ty mi się oświadczyłeś podczas Wigilii u moich rodziców - spierała się z nim małżonka
- uuuu. tato jak mogłeś zapomnieć o tak ważnym dniu - zaśmiał się Oli
- no właśnie Michale jak mogłeś - do młodego Winiara dołączył również Wlazły
- boże ja cy wy ciemni i puści jesteście -  podsumował wszystkich Misiek
- nie używaj takich określeń przy dzieciach - skarciła go Dagmara
- dobrze Daguś, ale żeby potem nie było na mnie - mruknął
Nie zrozumiałam tych dziwnych aluzji Winiarskiego, ale wolałam nie zagłębiać się w jego tok myślenia. Zwiedziliśmy niemal pół Paryża, po czym wróciliśmy do naszego disney'owskiego hotelu. Oczywiście nastała pora kolacji, na której to serwowali żabie udka, ślimaki i inne płazy, których ja nie miałam zamiaru spożywać. Na szczęście w menu były też normalne potrawy, więc udobruchałam swój żołądek przepysznym omletem z owocami lasu.

Następnego dnia postanowiliśmy wybrać się na pole golfowe. W przeciwieństwie do mnie i Dagmary Arek z Olim szybko opanowali umiejętność trzymania kija i wykonywania uderzeń. My musiałyśmy zadowolić się lekcjami do naszych prywatnych instruktorów, czyt. partnerów. Prowadzona i przytrzymywana przez Mariusza wykonałam swoje pierwsze uderzenie. Może nie było zbyt celne, bo piłeczka wylądowała w pobliskim stawiku, ale zawsze coś.
- i tak wolę tenis  - mruknęłam gdy udało nam się zaliczyć wszystkie dołki
- a ja myślałem, że siatkówkę - mruknął Maniek i otarł wyimaginowaną łezkę.
- preferuje sporty indywidualne - pokazałam mu język
- ale przecież w tenisa można grać we dwie osoby, co nie Misiek ? - zagaił Wlazły - pamiętasz jak kiedyś graliśmy ?
- pamiętam, pamiętam. Nie mogłeś trafić rakietką w piłeczkę - zaśmiał się Winiar
- o tym mogłeś nie wspominać - skarcił go
Ostatecznie naszej golfowej batalii nie wygrał nikt, gdyż inteligentny Michał zapomniał zapisywać wyników. Oczywiście cały sukces przypisali sobie Arek z Olim, a my nie chcąc psuć im zabawy poparliśmy ich wywody.
Po obiedzie jeszcze raz postanowiliśmy przejechać się na najciekawszych karuzelach. Znów poczułam się jak mała dziewczynka, która nie ma żadnych zmartwień i problemów na głowie.
Zaraz po kolacji dzieciaki poszły spać, gdyż jutro rano odlatywaliśmy już z paryskiego lotniska z powrotem do Polski. Pomogłam Arkowi przygotować się do snu, po czym obu chłopaków zostawiłam pod czujnym okiem wujka Michała, który dziś miał ukołysać ich do snu.
- Olu przejdziesz się ze mną jeszcze raz po parku ? - zapytał Mariusz chwytając moją dłoń.
Przystałam na jego propozycję i spacerkiem przemierzaliśmy disneyowskie alejki. Z uśmiechami na twarzach oglądaliśmy księżyc odbijający się w stawie. W końcu dotarliśmy do Zamku Śpiącej Królewny.
- chodź tutaj  - zadecydował Wlazły i pociągnął mnie w swoją stronę
- ciołku nie umiesz czytać ? Tu piszę : ZA-KA-Z WSTĘ-PU. -  przeczytałam napis na czerwonej tabliczce
- chodź i nie marudź - wciągnął mnie w wąski korytarz.
Schodami weszliśmy na górę, aż dotarliśmy do małego balkoniku z którego widok rozchodził się na cały Park. Na balkonie stał mały okrągły stolik nakryty białym obrusem oraz dwa pięknie zdobione krzesła. Mario odsunął jedno z nich i przykazał mi usiąść na nim. Po chwili zza drzwi wyłonił się kelner z butelką czerwonego wina. Zapalił świece i postawił przed nami wykwintne dania. Nie pytając o nic zaczęłam zjadać swoją porcję, co chwilę dyskretnie spoglądając w stronę siatkarza, który w pewnym momencie nieoczekiwanie wstał ze swojego miejsca. Stanął przede mną i wyciągnął swoją dłoń w moim kierunku. Uścisnęłam ją i stanęłam przed nim. Mariusz uklęknął na jedno kolano, a z kieszeni swoich dżinsów wyjął czerwone pudełeczko. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Sprytnie otworzył pudełeczko, a moim oczom ukazał się przepiękny pierścionek zaręczynowy z białego złota.
- Aleksandro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie ?
- tak, Mariusz, tak - aż pisnęłam z radości.
Siatkarz podniósł się i włożył na mój palec pierścionek, po czym nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku.
- kocham Cię Olka ! - krzyknął, a ludzie przechodzący akurat obok Zamku popatrzyli się na nas jak na jakiś niedorozwojów - patrz co miłość robi z człowiekiem - zaśmiał się.
Wtuliłam się w jego tors, od którego emanowało niezwykłe ciepło. Zaczęło robić się chłodno, więc wolnym krokiem zmierzaliśmy ku hotelowi. Nawet nie przekroczyliśmy progu, a już zaatakował nas osobnik zwany Michałem Winiarskim.
- i jak? i jak ? i jak ? - skakał wokół nas jak małpa, no gorzej niż jakaś psiapsióka
- Misiek, daj im spokój. Pozwól im napawać się tą chwilą - powstrzymywała go Daga - nie pamiętasz jak to było z nami ?
- ach pamiętam. Jak tylko wróciliśmy z wieży Eiffela zaszyliśmy się w sypialni - Winiar charakterystycznie poruszył brwiami
- złotko ile razy Ci mam jeszcze powtarzać, że poprosiłeś mnie o rękę na wigilii ?
Cichaczem przemknęliśmy do naszego pokoju zostawiając zdezorientowanego Michała na pastwę losu zawziętej Dagmary.

______________________________________
a macie tutaj taką niespodziankę :D
poniosło mnie ! :D
ale zaraz kończę tą sielankę, bo pani Pawlińska wpadnie z super ciekawą wiadomością :D

7 komentarzy:

  1. nieeeeeeeee! jest dobrze, jak jest. nic nie psuj :) lubię sielankę nawet wtedy, kiedy innym ona odbija się czkwaką.
    Misiek rozwala system :D coś czuję, że ciężka byłaby taka rozmowa z małżonką na temat miejsca zaręczyn.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie waż się tego popsuć.
    Nie rozumiem o co chodzi z tym że winiar upiera się że oświadczył się w paryżu. Może to ja jestem tylko taka głupia... Wyjasnij mi :)
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha Winiar i Daga -jest moc ;p Genialne zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mi się ta sielanka podoba!
    Hm... i nadal się zastanawiam, czy Misiek ma sklerozę, czy po prostu... a nie ważne.

    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. HEJ U MNIE KOLEJNY ROZDZIAŁ ZAPRASZAM SERDECZNIE
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne :))
    Nic nie psuj.! :) Kiedy kolejny rozdział ? :D

    OdpowiedzUsuń