niedziela, 17 lutego 2013

42.

Obudził mnie ciężar wciskający moje ciało w miękki materac. Otwarłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą od uch do uch twarzyczkę Arka.
- tata kazał Cię obudzić, bo inaczej spóźnimy się na lotnisko - oznajmił, po czym zeskoczył z łóżka i wybiegł z pokoju.
Zrzuciłam nogi na podłogę, i odszukałam swoje kapcie. Przeciągnęłam się w każdą możliwą stronę i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic aby doprowadzić cały mój organizm do normalnego funkcjonowania, a następnie wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie makijaż. Z garderoby wyciągnęłam rurki z cienkiego materiału i białą bokserkę. Panowie czekali już ze śniadaniem, więc szybko zjedliśmy przygotowane kanapki i wyszliśmy z mieszkania, uprzednio sprawdzając trzy razy czy aby na pewno wszystko zabrane, a urządzenia elektryczne powyłączane. Przypięłam Małego do fotelika, a sama zajęłam swoje miejsce - pasażera. Po godzinnej podróży dotarliśmy na łódzkie lotnisko. Chwilę po nas przyjechali również Winiarscy. 
Po przejściu przez wszystkie odprawy i bramki usiedliśmy w restauracji, aby jakoś umilić sobie czas czekania na samolot. Dzieciaki postanowiły zjeść lody, a my postawiliśmy na smakowicie wyglądający sernik.
- nie boicie się latać ? - zagaiłam
- no co ty ciociu - odparł Oliwier umazany od góry do dołu czekoladowymi lodami - nie jesteśmy tacy strachliwi jak wujek Bartek
- wujek Bartek ?  - spytał zaciekawiona osobą tego całego "wujka"
- Kurek. Bartek Kurek - wyjaśnił szybko Wlazły- jeszcze w poprzednim sezonie grał z nami, później wyemigrował do Rosji
- wujek zawse strasnie panikował i biegał jak debil po całym lotnisku - zaśmiał się Arek
- hej młodzieńcze, jak ty się wyrażasz o wujku? - upomniał go Mariusz
- ale pseciez sam mówileś, że tak się zachowuje, nie pamiętas ? - oburzył się trzylatek
Ich "kłótnia" trwałaby zapewne w nieskończoność gdyby spikerka w porę nie zapowiedziała naszego lotu. Weszliśmy na pokład samolotu i zajęliśmy nasze miejsca,. W pełni przygotowani czekaliśmy na start.
- Olu bo ja się jednak boję.. pielwsy laz lecę, a psy Olim nie chciałem mówić, że się boję bo by się ze mnie śmiał - wyznał Arek
- nie martw się.. ja też boję się latać. Daj rękę, będzie nam raźniej - chwyciłam jego wyciągniętą dłoń i mocno ją ścisnęłam.
Samolot oderwał się od pasa startowego i wznosił coraz wyżej. Po chwili mogliśmy już odpiąć pasy, więc Mariusz wziął syna na kolana, aby przez okienko mógł podziwiać jak szybujemy ponad chmurami. Cały stres związany z lotem wyparował zarówno ze mnie jak i z Arka. Wspólnie żartowaliśmy i wyobrażaliśmy sobie jacy malutcy muszą być Ci ludzie na dole. 

Po prawie trzygodzinnym locie wylądowaliśmy na francuskiej ziemi. Byliśmy na tym samym lotnisku, co wtedy gdy Mariusz zrobił mi niespodziankę i zabrał na mecze Janowicza. Wróciły wspomnienia z tego wspaniałego weekendu.

Przed lotniskiem czekał już na nas wynajęty samochód. Po ponad półgodzinnej jeździe "rodziną taksówką" dotarliśmy do malowniczej miejscowości Marne-la-Vallee położonej około 30 km od francuskiej stolicy.
- gdzie jesteśmy ? - dopytywał Oliwier
- cierpliwości kochanie, już zaraz zobaczycie jaką to niespodziankę przygotowali wasi tatusiowe - Dagmara pogłaskała syna po głowie.

Wysiedliśmy tuż przed bramą do Bajkowego Królestwa Disney`a. Arek z Olim wyskoczyli z samochodu jak poparzeni, po czym porozglądali się w każdą stronę i stanęli w miejscu, jak przysłowiowe dwa słupy soli.
- smyki zamknijcie morski, bo wam muchy powpadają - zaśmiałam się odbierając od Mariusz swoją walizkę
- ale ciociu, czy my jesteśmy w Disney Land`zie - wydusił w końcu mały Winiarski
- jesteśmy, jesteśmy - pokiwałam głową - a teraz zabierać swoje plecaki i idziemy się zameldować. 
Całą szóstkę ruszyliśmy  w stronę hotelu. Oczywiście dzieciaki prowadziły nasz orszak. Michał odebrał od recepcjonistki nasze klucze, a hotelowy boy zaprowadził nas do apartamentu inspirowanego bajką o Piotrusiu Panie.

Wejście prowadziło do salonu, gdzie stała piękna wiktoriańska sofa, dwa fotele w tym samym stylu, oraz szklany stolik na kawę. Z salonu wchodziło się do wszystkich pomieszczeń, czyli trzech sypialni i dwóch łazienek. Na przeciwległej do głównego wejścia ścianie mieścił się pokój chłopaków, na lewo mój i Mariusza, oraz pierwsza z łazienek, a z prawej strony sypialnia Winiarskich oraz druga łazienka. Oczywiście pokój wyposażony był we wszelakiego rodzaju sprzęty elektroniczne, jak telewizor, czy telefon.

Tatusiowie porozdzielali bagaże, po czym wszyscy poszli się rozpakować i odświeżyć.
- dziękuję, dziękuję, dziękuję !!! - do naszego pokoju wbiegł Arek i zaczął przytulać zarówno mnie jak i Mariusza - Kocham was!
- cieszymy się, że Ci się podoba nasza niespodzianka, a teraz szybko chodźmy na obiad, bo Oli już czeka.
Wlazły wziął syna "na barana" i zeszliśmy do restauracji, która również zawierała bajkowe dodatki.

Po zjedzeniu tradycyjnych francuskich dań postanowiliśmy wybrać się na podbój DisneyLand`u. Przebraliśmy się w lżejsze ubrania i zaopatrzeni w aparaty ruszyliśmy główną ulicą Parku Rozrywki. Mariusz był w swoim żywiole, co można było zauważyć na zrobionych przez niego zdjęciach. Po reprymendzie i wbiciu w chłopaków zasady, że nie oddalamy się samemu i pilnujemy rodziców zaczęliśmy podziwiać Main Street U.S.A. Jest to amerykańska ulica małego miasteczka z początków XX wieku w wiktoriańskim stylu i słodkich kolorach. Z tej ulicy odchodzą mniejsze dróżki prowadzące w inne części Parku. Jeszcze dziś postanowiliśmy wstąpić do Fantasyland - jednej z pięciu tematycznych części DisneyLand`u.
Do krainy Fantazji weszliśmy przez Zamek Śpiącej Królewny. Dzieciaki były pod wrażeniem, mimo tego iż nie zbytnio interesują się "dziewczyńskimi" bajkami. Po obowiązkowym przejeździe filiżankami Alicji w Krainie Czarów postanowiliśmy znaleźć kolejną ciekawą karuzelę.
- tato patrz! Myszak Micki.. ona żyje ! - krzyknął Arek i zaczął prowadzić nas do maskotki sławnej myszy
Po zrobieniu miliarda zdjęć z Myszką Micki i innymi bajkowymi postaciami udaliśmy się w przygodę spędzoną razem z Pinokiem.

Muszę przyznać, że nie tylko Oli i Arek bawili się wyśmienicie. Mariusz z Michałem jak dzieci uczestniczyli w zabawach. Jedynie my z Dagą próbowałyśmy zachować powagę. Do hotelu wróciliśmy w sam raz na kolację, po której nasze smyki od razu poszły spać.
- Daga mogę wejść ? - zastukałam do winiarowej łazienki - Mariusz okupuje drugą łazienkę, a ja muszę tylko zęby umyć i makijaż zmyć..
- jasne wchodź - Winiarska otworzyła mi drzwi. Stała przed lustrem i przyglądała się swojemu zaokrąglonemu brzuchowi
- ciąża Ci służy - zaśmiałam się
- jak każdej kobiecie, kochana. Zobaczymy jak będę gruba jak kangurzyca - westchnęła
- przecież nie będzie tak źle.
- Oluś, przyjdzie i czas na Ciebie, wtedy porozmawiamy - Dagmara uśmiechnęła się i opuściła łazienkę.

Weszłam do pokoju, gdzie Mariusz polegiwał już na łóżku i oglądał jakieś francuskie wiadomości. Nie wiem co on rozumiał z tego dziwnego skrzeczącego języka, ale nie wnikam. Położyłam się obok niego w celu spokojnego zaśnięcia, jednak moje nadzieje na chwilę wytchnienia poszły... w piach. Poczułam jego zimną dłoń na moich plecach, a językiem zataczał kółka na mojej szyi.
- kocham Cię Ola - wyszeptał całując płatek mojego ucha.
- ja Ciebie też, Mariuszku - zaśmiałam się.
- od Ciebie nawet zdrobnienie mojego imienia brzmi słodko - wyznał, po czym zajął się ściąganiem mojej koszulki. 

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział zresztą jak wszystkie :D

    Mama nadzieje że jutro Skrzaty beda mieli takie dobre humory po wygranej oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też mam taką nadzieję :)

      W górę serca, Bełchatów wygra mecz! <3

      Usuń
  2. No czyżbyś szykowała ciąże oli ???:)
    Fajnie bybyło jakby arek miał rodzeństwo
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W DisneyLand'zie chyba każdy zachowywałby się jak dziecko :D
    Rozdział super, jak każdy zresztą ;)
    Pozdrawiam :D
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. NA http://wlochy-to-moj-nowy-dom.blogspot.com/
    pojawił się kolejny rozdział
    SERDECZNIE ZAPRASZAM
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA :)

    OdpowiedzUsuń