- bo ja nie mogę spać - powiedział
- zrozumiałabym Arka, ale ciebie ? Taki dorosły mężczyzna a boi się samemu spać - parsknęłam śmiechem.
- ej no. Możesz jakaś kołysanka ? - zrobił maślane oczy
- nie umiem śpiewać.
- to może opowiesz mi bajkę?
- żartujesz sobie ?
- mówię całkiem poważnie - uśmiechnął się. Na widok jego uśmiechu serce zaczęło mi szybciej bić, a moje ciało wypełniło ciepło - no więc ?
- dawno, dawno temu pewna porzucona i niechciana przez nikogo dziewczyna spotkała bardzo sławnego mężczyznę, o którym wcześniej nigdy nie słyszała. Mężczyźnie zrobiło się jej żal więc przygarnął ją do siebie. Dał jej dach nad głową i opiekę...
- ej ej - przerwał mi - wcale tak nie było !
- a niby jak ? Przecież to moja bajka
- posłuchaj mojej wersji - położył się obok mnie - pewnego dnia do zamku królewicza zapukała porzucona, zapłakana ale bardzo piękna księżniczka. Opowiedziała swoją smutną historię. Królewicz postanowił zaopiekować, ale nie dlatego że było mu żal pięknej księżniczki. Ale dlatego że jego skradła jego również zranione serce.
Siatkarze przerwał opowiadanie i spojrzał w moje oczy. Delikatnie musnął moje wargi swoimi po czym wyszedł z pokoju.
Długo nie mogłam usnąć. Moją głowę wypełniał tylko Mariusz. Nie przejmowałam się nawet Jackiem i restauracją Czułam się jak nastolatka która właśnie zaczęła coś nowego w swoim życiu, spełniła marzenie.
Rano obudziłam się wprost na śniadanie. Mariusz otworzył prezent i mocno uściskał zarówno Arka jak i mnie.
Przez następną godzinę męczyłam Wlazłego aby zawiózł mnie do mojej Inspiracji.
- jeżeli ty mnie nie zawieziesz pojadę sama ! - krzyknęłam i zaczęłam ubierać buty
- Arek zbieraj się. Jedziemy do restauracji - burknął niezadowolony siatkarz.
Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu. Oprowadziłam małego po całym lokalu. Najwidoczniej bardzo mu się tu spodobało, bo nie chciał wyjść. Rozsiadł się w fotelu za biurkiem i udawał właściciela. Wyglądał przekomicznie.
- mogę go tutaj na chwilkę zostawić ? Mam coś do załatwienia - powiedział niepewnie Mariusz
Pokiwałam twierdzącą głową. Wlazły widząc moją reakcje uśmiechnął się i udał się do syna. Powiedział mu parę słów i wyszedł. W czasie jego nieobecności zarządziłam przygotowanie prywatnej sali na kolację z siatkarzami. Powypełniałam papiery, kątem oka obserwując jak Arek bawi się z jedną z kelnerek. Nagle zobaczyłam gwiazdki przed oczami i obraz totalnie mi się rozmył. Próbowałam wstać, jednak mój organizm znów był górą nad intencjami. W samą porę w gabinecie pojawił się Mariusz.
- nic Ci nie jest ? - spytał odkładając na bok torbę i podbiegając do mnie
- wszystko w porządku - nie chciałam go niepokoić i tak już narobiłam mu masę problemów
- mówiłem, że przyjazd tutaj to nie był dobry pomysł...
- przecież nic się nie stało - lamentowałam
- ale mogło się stać.. gdyby coś Ci się stało nie wybaczyłbym sobie tego...
- nie wybiegaj w przyszłość kochasiu - uśmiechnęłam się.
- przepraszam za wczoraj - wyjął z torby czerwoną różę - poniosło mnie
- już w porządku. Dziękuję - dałam mu buziaka w policzek.
Mariusz pojechał z Arkiem do domu, a ja omawiałam szczegóły kolacji z personelem. Dokładnie sprawdziłam ułożenie talerzy na stole, po czym zajęłam się układaniem dekoracji.
O 17 Wlazły przyjechał po mnie do restauracji. W mieszkaniu szybko pobiegłam pod prysznic. Ubrałam się. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy.
- Mariusz, a co ty zrobiłeś z Arkiem ? -zapytałam wychodząc z mojego pokoju
- Zawiozłem go i Oliwiera do wujka Igły - uśmiechnął się
- do Krzysztofa Ignaczaka ? - spytałam niedowierzająco
- no tak, bo Krzysiu przyjechał do Bełchatowa i zgodził zająć się łobuzami. Mam po niego wpaść jutro jak już się wyśpię - poruszył znacząco brwiami - ładnie wyglądasz.
- dziękuję, ty też niczego sobie - wybuchnęłam śmiechem. Wlazły stał w samych spodenkach i niezapiętej koszuli - tylko nie zapomnij o spodniach
- już ubieram.
Wpół do 19 byliśmy już w Inspiracji i czekaliśmy na resztę siatkarzy. Jako pierwsi zjawili się państwo Winiarscy, a potem już cała reszta olbrzymów. Zaczęliśmy ucztę. Kucharz serwował swoje popisowe dania.
Część siatkarzy zmyła się około 21 tłumacząc się jutrzejszym treningiem. Został tylko Michał z Dagą, Karol, Atanasijevic, Cupokovic i Pliński. Złapałam z nimi dobry kontakt. Zaprosili mnie na trening w przyszłym tygodniu. Nagle Winiarski przypomniał sobie o prezencie. Z samochodu wyniósł dwa pudła. Jedno wręczył mi, drugie Mariuszowi. To były wczorajsze zdjęcia. Aleksandar uparł się, że jeszcze dziś musi je przywiesić. Wszedł na główną salę. Dobrze, że restauracja była już zamknięta i nie musieliśmy martwić się o fanów. Zdjęcie zawisło na jednej ze ścian. Rzucało się w oczy już na samym wejściu. Podziękowałam obecnym siatkarzom i około 22 wszyscy się rozeszli. Razem z personelem i Mariuszem ogarnęliśmy salę, po czym zamknęłam lokal i udałam się z siatkarzem w stronę samochodu.
- Szampon ! - krzyknął ktoś zza naszych pleców. Mariusz odwrócił się.
- zapomniałeś zdjęcia - Winiar wręczył mu paczkę
- Dzięki, stary.
- Szampon ? - zaśmiałam się, gdy już weszliśmy do samochodu
- Nie wiedziałaś ?
- no jakbyś jeszcze nie zauważył siatkówka jest mi całkiem obca - spojrzałam na niego i zrobiłam minę typu "hello"
Chwilę później byliśmy już w domu. Zdjęłam sukienkę i ubrałam się w piżamę. Mariusz brał jeszcze prysznic. Znalazłam idealną pozycję do spania. Ni stąd ni zowąd do pokoju wpadł Szampon.
- dzisiaj śpisz ze mną. inaczej nie usnę - wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni.
"zabiję go kiedyś" - pomyślałam - "Jak uśnie wrócę do siebie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz