wtorek, 2 kwietnia 2013

51.


Dokładnie przyjrzałam się małemu chłopcu. Był starszy na pewno od Arka i może nawet od Oliego.
- żoną nie - zaśmiałam się - narzeczoną.
- jak to jest mieszkać z siatkarzem ? - mój mały rozmówca usiadł na krzesełku obok mnie i bacznie mi się przyglądał.
- prawie jak z normalnym mężczyzną - wyruszyłam ramionami - tylko, że częściej niż w domu siedzi na sali.
- i jest rozpoznawalny na ulicy ! - dodał entuzjastycznie chłopiec - ostatnio byłem z mamą na zakupach i widziałem pana Mariusza z jakąś panią.. ale to nie była pani.. bo pani jest blondynką.
- a tamta pani miała ciemne włosy i okulary na nosie ? - przerwałam mu
- dokładnie. To była siostra pana Mariusza?
- Wiktor zapraszam na boisko. Robimy zmianę - dobiegło do nas wołanie Plińskiego.
Chłopczyk szeroko się do mnie uśmiechnął i w mgnieniu oka stał pod obniżoną siatką czekając na piłkę.
Nurtowały mnie słowa małego Wiktora. Czyżby to Paulina była tą "panią", którą widział w Centrum Handlowym razem z Mariuszem? I kiedy dokładnie Wiktor był na tych zakupach? Moich spekulacji zapewne nie byłoby końca gdyby nie koniec spotkania z dzieciakami. Z letargu rozmyśleń wyrwał dopiero siadający na krzesełku obok Wlazły.
- nie wynudziłaś się? - zapytał całując mnie w policzek - Arek chyba połknął bakcyla.
Spojrzałam na płytę boiska, gdzie Wlazły Junior odbijał piłkę razem z Bąkiewiczem.
- masz rację - mruknęłam błądząc wzrokiem gdzieś po stropach hali.
- coś cię trapi? - ułożył dłoń na mojej nodze.
- spotkałeś się z Pauliną - zacisnęłam powieki czując jak łzy napływają mi do oczu.
Tak, jestem cholernie zazdrosna. Ale która z Was by nie była. Mając świetnego faceta, za pewne miłość swojego życia, a tu co jakiś czas niczym serialowy epizod pojawia się jego była żona i jak tornado wkracza w wasze poukładane życie. I niby mam być z tego powodu szczęśliwa, może jeszcze powinnam skakać z radości? Co to to nie!
Przeniosłam wzrok na Mariusza. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Podparł brodę dłońmi i przez chwilę wpatrywał się w rozpromienionego syna.
- tak też myślałam - westchnęłam i zabierając swoją torebkę i niemal biegnąc pokonałam dystans dzielący trybuny a wyjście z sali.

Wszystko się rozpłynęło jak woda wylana z butelki, pękło jak mydlana bańka. Usiadłam na ławce stojącej kilkanaście metrów od hali. Podkuliłam nogi, a łzy zaczęły zostawiać mokre ślady na moich  policzkach. "Nie płacz nad rozlanym mlekiem" chyba nie zdaje w tym momencie swojego rezultatu. Życie wali nam się na głowy, a my nawet nie wiemy kiedy zostajemy przysypani gruzem wspomnień i przykrych doświadczeń po sam czubek głowy. Ktoś kiedyś porównał miłość do błota. Błoto można łatwo zmyć, natomiast miłość ciągle w nas siedzi. I może właśnie ta miłość, to przedziwne, doskonałe uczucie, którym Mariusz darzył Paulinę gnieździ się gdzieś w siatkarzu, a teraz osiągnęło swoje apogeum, kres wytrzymałości i z sekundy na sekundę odradzało się, aż w końcu zakwitło na nowo. I tego bałam się najbardziej. Że przyjedzie kiedyś ten moment przełomu i on za nią zatęskni, że przyjdzie ten kryzys i będzie chciał do niej wrócić. I przyszedł. Tylko szkoda, że tak późno. Szkoda, że teraz. Teraz gdy poczułam, że miłość na prawdę istnieje, i że dzięki niej można przezwyciężyć wszystko. Teraz gdy wiem, że niejaki Mariusz Wlazły jest tym jedynym, tym z którym chcę spędzić resztę ziemskiego życia i nieskończenie wiele dni tego pozaziemskiego. Na koniec świata i jeszcze dalej, chciałoby się rzecz. Ale najwyraźniej na to już za późno. Bo on wybrał Paulinę, swoją byłą żonę. 
Nerwowo wstałam z ławki i otarłam policzki. Chcąc nie chcąc dowiedziałam się prawdy od całkowicie nieznajomego dziecka. Zrządzenie losu? Przypadek? Gdyby nie Wiktor cięgle żyłabym w tym pieprzonym błędzie, wierzyłabym, że Mariusz kocha tylko mnie, że o Pauli już dawno zapomniał. 
Nieoczekiwanie poczułam jak ktoś zamyka moje ciało w uścisku. Cholernie mocnym uścisku. Przymknęłam oczy czując się bezpiecznie. A bezpiecznie czułam się tylko w mariuszowych ramionach. Woń jego charakterystycznych perfum roznosiła się w powietrzu i razem z nim wtaczało się do mojego nosa. 
Poczułam, że trzeba walczyć. Walczyć o to uczucie, o naszą miłość. Mogłam przegrać jedną walkę, ale przecież cała bitwa jest jeszcze przede mną. Bitwa o jedną z najpiękniejszych rzeczy jakie istnieją. 
B i t w a  o  m i ł o ś ć . 
- Kocham Cie i tylko Ciebie. Paulina to już przeszłość - wyszeptał mi wprost do ucha. 
Jego głos spowodował, że mój organizm totalnie się rozpłynął. Dreszcze, które przez niego przeszły uniemożliwiły mi racjonalne myślenie. 
I teraz pozostaje tylko jedno podstawowe pytanie. 
Być albo nie być?
Zaufać czy rozstać się?
Uwierzyć czy żyć w swoim świecie?
Dać szansę czy zaprzepaścić wszystko? 

7 komentarzy:

  1. Dlaczego Paulina znowu musi namieszać? no może nie bezpośrednio , ale jednak. Mam nadzieje, że Ola da mu szansę i się pogodzą.
    Pozdrawiam Luna :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni muszą się pogodzić a Mario musi jej udowodnić, że to ona jest najważniejsza, nie Paulina. Rozdział jak zawsze świetny ;-). Enjoy

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział... Ogólnie bardzo lubię tego bloga . Mam nadzieję , że niedługo pojawi się tu nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział.. : )
    Już myślałam, że on naprawdę wybierze Paulinę, ale jednak..
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział, ciekawe co dalej, bo już robi się taka sielanka;D Kiedy nowy rozdział pewnie za tydzień?

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że jest taki blog jak twój, ponieważ są inne siatkarskie blogi, ale Mariusz, rzadko w nich bywa, tylko ciągle Kurek albo Bartman. Jak znalazłam twojego bloga, od razu go polubiłam bo pojawił się ktoś inny niż w reszcie blogów. Myślę, że Mariusz Wlazły to wspaniały zawodnik, ale zauważyłam że albo większość go "kocha", albo "nienawidzi"

    OdpowiedzUsuń
  7. oczywiście trzeba dać szansę
    Czekam na Dzidziusia !!!!!!!!
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń